Mimo zaskakującej przegranej, zawodnicy z Puław zachowywali spory dystans w ocenie meczu "na gorąco". - Myślę, że Zabrze niczym szczególnym nas nie nie zaskoczyło. To spotkanie było meczem walki, w dodatku na bardzo wyrównanym poziomie. Zacięta gra była przecież do przewidzenia, w końcu zabrzanie "walczyli o życie"... - mówi Maciej Sieczkowski, skrzydłowy z Puław. Motywuje także swoich kolegów z Zabrza, zauważając jednocześnie, w czym tkwi problem Ślązaków. - Mają trudną sytuację w tabeli, jednak na pewno warto powalczyć. Niepokojące są takie "przestoje" w grze, jakie zdarzyły się np. w meczu 19 grudnia. Udało im się "odskoczyć" nam na 6-7 bramek, a następnie pozwolili nam na bezkarne nadrobienie tego... To jest niepokojące, nad tym muszą popracować: skuteczność i równomierna gra. Prezentują się na pewno dobrze i nie są gorszą drużyną niż wiele w ekstraklasie. Jako beniaminek radzą sobie naprawdę nieźle.
Głosy o bardzo wysokim poziomie gry zabrzańskiego beniaminka nie są pojedyncze. Równie pochlebnie o grze podopiecznych trenera Nowakowskiego, wypowiada się kolega z drużyny Macieja Sieczkowskiego, Remigiusz Lasoń, który zauważa błędy własnej drużyny oraz docenia atuty beniaminka. - W meczu z Zabrzem powód przegranej był błahy - zagraliśmy bardzo słabo pierwszą połowę, tak ospale, bez zadziorności. Zabrzanie umiejętnie to wykorzystali. Doceniam bardzo dobrą postawę Powenu w obronie, skuteczność w bramce, zwłaszcza fajnie spisał się bramkarz zespołu, Sebastian Kicki. W ataku nieraz grają bardzo podstępnie, co przeciwników może zmylić, wybić z rytmu, gdy chcą szybko przechwycić piłkę.
Azoty Puławy zajmują obecnie piąte miejsce w tabeli, jednak ambicje zawodników, trenerów oraz zarządu drużyny sięgają nieco wyżej. - Celujemy w pierwszą czwórkę, takie są założenia. Chyba trzeba się nad tym troszeczkę zastanowić, bo mamy takie wahania formy, potrafimy w trudnych meczach zagrać dobrze a np. w takich meczach z beniaminkiem nieco słabiej - powiedział rozgrywający z Puław, Remigiusz Lasoń.
- Nie obawiamy się żadnej drużyny, ale szanujemy każdego przeciwnika i do każdego podchodzimy z dużym respektem. Chcemy być w "czubie", ale takie mecze jak ten z Zabrzem pokazują, że możemy zarówno przegrać jak i wygrać z każdym zespołem - dodaje Mateusz Kus, obrotowy Azotów. - Na pewno musimy piąć się cały czas w górę - deklaruje z kolei Sieczkowski.
Każdy z zawodników Azotów Puław (i zapewne wielu innych drużyn) życzyłby sobie przede wszystkim spokojnych świąt, tego, żeby był czas na pod regenerowanie sił, złagodzenie wszelkich urazów. Żeby przyszły rok był dla drużyny oraz poszczególnych graczy szczęśliwy, wolny od zmartwień i kontuzji.