Na trybunach panowała kiepska atmosfera. Nikt właściwie już nie pamięta, że jeszcze przed rokiem Start gotowy był podjąć wyrównaną walkę z zespołem Zagłębia Lubin, a co najważniejsze - potrafił go pokonać. Obecnie więcej niż o postawie zespołu mówi się o nieoczekiwanym powrocie trenera Drużkowskiego do sztabu drużyny.
Mecz rozpoczął się od bramki zdobytej przez zawodniczkę gości. Już w 40 sekundzie trafienie dla Miedzianych zaliczyłaAneta Piekarz. Po kilku chwilach lubinianki wyszły już na dwubramkową przewagę, po wykorzystaniu rzutu karnego przez Joannę Obrusiewicz. Ku uciesze elbląskich fanów kontaktowego gola zdobyła w 3 minucie Monika Pełka-Fedak. Od tej pory, ku zdziwieniu sympatyków piłki ręcznej z Elbląga, trwał dość wyrównany pojedynek. W 15. minucie wyrównującą bramkę na 6:6 zdobyła piłkarka Startu, Edyta Grudka. Tylko do tego momentu piłkarkom z Wybrzeża wystarczyło sił na walkę jak równy z równym. Elblążanki nie potrafiły wykorzystać gry w przewadze, co więcej - to Zagłębie wyszło po raz kolejny na dwubramkowe prowadzenie. Obraz gry nie zmienił się już do końca pierwszej połowy meczu, ale na szczególną uwagę zasługuje bramka zdobyta z rzutu wolnego przez Monikę Pełke-Fedak, która rozgrywała bardzo dobre zawody. Już po dźwięku syreny wzywającej na przerwę, doświadczona rozgrywająca celnym rzutem obok sześcioosobowego muru wicemistrzyń Polski umieściła piłkę w siatce, ku uciesze najzagorzalszych kibiców Startu. Wynik do przerwy brzmiał 11:14 dla wiceliderem tabeli.
Druga polowa w wykonaniu gospodyń wyglądała dużo słabiej. Przyznała to sama Monika Pełka-Fedak, która w pomeczowych wypowiedziach zwróciła uwagę na kłopoty kadrowe elbląskich szczypiornistek. Poinformowała, że do grona kontuzjowanych (tj. /b>Justyny Stelina i Anny Lisowskiej) dołączyła także Jewgienija Knoroz, która narzeka na ból barku. Odbiło się to bardzo widocznie na grze EKSu. O ile w 35. minucie Zagłębie Lubin prowadziło jeszcze "tylko" 16:14, to dwie minuty później na tablicy świetlnej widniał rezultat 15:19. Co najdziwniejsze cały ten okres elblążanki były w przewadze jednej piłkarki, gdyż na ławce kar siedziała Aleksandra Jacek. Przewaga Dolnoślązaczek z minuty na minuty systematycznie się powiększała, by w 44. minucie wynosić już siedem oczek. Po celnym rzucie Kingi Byzdry Zagłębie prowadziło 24:17. Start Elbląg nie był w stanie dogonić rozpędzonych lubinianek i mecz ostatecznie zakończył się wysokim zwycięstwem Zagłębia Lubin 34:27. Na szczególną pochwałę zasługują bramkarki obu drużyn - Marta Miecznikowska, która uchroniła Start przed wyższym wymiarem porażki oraz Monika Maliczkiewicz, która tym spotkaniem potwierdziła wysoką formę i swoje aspirację do drużyny narodowej.
Nawet będąc w słabszej formie piłkarki z Lubina nie miały większych problemów z pokonaniem koleżanek z Elbląga. Widoczne braki kondycyjne w Starcie Elbląg, a także zbyt krótka ławka rezerwowych i brak wartościowych zmienniczek dla kontuzjowanych liderek zespołu spowodowało, ze nie mogły one nawiązać walki z dużo lepiej wyszkolonym klubem. Nie bez znaczenia jest także atmosfera w szatni, a także konflikt na linii zarząd-kibice. Sytuacja jest patowa, gdyż sympatycy elbląskiego szczypiorniaka zarzucają sztabowi trenerskiemu nieodpowiednie przygotowanie drużyny do sezonu, jednakże druga strona sporu nie ma sobie nic do zarzucenia i w wystąpieniach medialnych nie szczędzi wrogich słów w kierunku kibiców. Miejmy nadzieje, że wkrótce sytuacja w Elblągu się wyjaśni, a Start powróci na należne mu medalowe miejsce. Tak będzie chyba najlepiej dla ogólnopolskiego szczypiorniaka.
Start Elbląg - Załębie Lubin 27:34 (11:14)
Start: Miecznikowska, Agnieszka Kordunowska - Dolegało 4, Pełka-Fedak 4, Sądej 4, Cekała, Stradomska 7, Szymańska 3, Grudka 4, Anita Kordunowska 1, Knoroz. Kary: 12 min.
Zagłębie: Maliczkiewicz, Tsvirko - Piekarz 3, Ciepłowska 1, Semeniuk 1, Obrusiewicz 2, Jacek 2, Orzeszka 1, Kordić 8, Pielesz 8, Byzdra 8.
Kary: 10 min.
Widzów: ok. 450.