Graliśmy anty-piłkę ręczną - komentarze po meczu Traveland Społem Olsztyn - Nielba Wągrowiec

Szczypiorniści Travelandu Społem Olsztyn przegrali przed własną publicznością z tegorocznym beniaminkiem ekstraklasy, Nielbą Wągrowiec. Mimo pościgu w ostatnich dwudziestu minutach meczu i odrobienia ośmiu bramek straty, nie udał im się rewanż za porażkę z pierwszej rundy. Spotkanie zakończyło się wynikiem 26:28 (8:16).

Krzysztof Kisiel (trener Travelandu Społem Olsztyn): Widać było, że zawodnicy chcieli odrobić te wszystkie sytuacje, ale otrzymywaliśmy kary dwuminutowe. Oczywiście Nielba też nie ustępowała. Gdyby była walka od początku, wynik na pewno by był na naszą korzyść. Byliśmy dzisiaj zespołem, który grał tylko przez 20-30 minut. Walczył, choć nie sądziłem, że moi zawodnicy jednak się otrząsną. Myślałem, że po meczu w Płocku wyjdziemy także tutaj, krzykniemy, ale jak nam dorzucą, to znowu spadnie poziom gry i skonczy się na dziesięć, czy dwanaście bramek. Jednak chłopcy podjęli tą walkę, umiejętność gry do końca, No cóż, jeden mały błąd gdzieś tam w tej strefie między dwoma zawodnikami w ataku. Można było dać rzucać z drugiej linii i wtedy byśmy zobaczyli, jak by to wyszło.

Piotr Frelek (Traveland Społem Olsztyn): Patrząc na statystyki, dopiero od 40 minuty zaczęliśmy w miarę dobra grę. To mówi samo za siebie. Jeżeli przez 40 minut się śpi, a potem chce wygrywać, to tak się nie da, aczkolwiek mała szansa była. Ostatnie akcje to nasza ryzykowna gra, którą wcześniej odrobiliśmy dziewięć bramek. Niestety na koniec nam nie wyszło. Tylko ostatnie piętnaście minut w naszym wykonaniu zasługuje na jakąkolwiek ocenę. Teraz musimy odbudować się na kolejne mecze - nie mamy wyjścia, bo nikt nam kolejnych punktów nie podaruje.

Jacek Zyśk (Traveland Społem Olsztyn): Kolejny mecz w tym roku i kolejny raz, do 40 minuty, musimy go zaliczyć do bardzo nieudanych. Dzisiaj graliśmy anty-piłkę ręczną - graliśmy bardzo wolno, popełnialiśmy mnóstwo błędów w obronie, w ataku nie mogliśmy znaleźć sposobu na dobrze broniącego Adriana Konczewskiego. Jeżeli mamy mówić o grze z naszej strony, to można powiedzieć, że zaczęła się ona od 40 minuty, ale również wtedy bramki zdobywaliśmy po dobrej grze w obronie i kontratakach, a nie z ataku pozycyjnego. Na palcach jednej ręki można policzyć liczbę bramek zdobytych z drugiej linii. Uważam, że woli walki nam nie brakuje, problemem jest, że nadal jesteśmy w szoku i nie wiemy, co jest przyczyną naszej słabej postawy. Bardzo przykro jest nam, że tak słabo zaprezentowaliśmy się przed olsztyńska publicznością. O ile przegraną z Wisłą Płock mogliśmy tłumaczyć klasą rywala, to przegrana, szczególnie w Uranii, z beniaminkiem ligi to wstyd - szczególnie, że chcemy zaliczać się do zespołów, które chcą walczyć o medale. Musimy znaleźć przyczynę naszej złej gry i to nie tylko drużynowo, ale również indywidualnie. Mogę tutaj mówić o swojej osobie - cztery oddane rzuty, zero bramek, a piłka leci z siłą rzutu młodzika. Tak sobie przypominam, że zeszły rok także zaczęliśmy od słabej gry i teraz historia się powtarza. Musimy wyciągnąć wnioski i wziąć się za grę.

Mateusz Kopyciński (Traveland Społem Olsztyn):

W pierwszej połowie Nielba grała szybką piłkę po wznowieniu, my nie mogliśmy poradzić sobie w obronie. Rzucali bramki, my mieliśmy problemy w ataku. Główny powód przegranej to pierwsza połowa. W drugiej zagraliśmy dobre zawody, doszliśmy ich na remis. Zabrakło zimnej krwi do końca, by zremisować albo wygrać ten mecz.

Dawid Przysiek (Nielba Wągrowiec):

Na pewno przyczyną naszej wygranej była pierwsza połowa, w której odskoczyliśmy na osiem bramek przewagi. To zdecydowało o końcowym wyniku. Gdyby w pierwszej połowie był inny wynik, mniejsza różnica bramek, to na pewno byłby on na naszą niekorzyść. Udało nam się wygrać, jesteśmy z tego bardzo zadowoleni.

Komentarze (0)