Przed tym spotkaniem mistrzynie Polski zdawały sobie sprawę, że by myśleć jeszcze o pierwszy miejscu w tabeli po fazie zasadniczej muszą wygrać z Vistal Łączpolem i liczyć na jego korzystny wynik z Zagłębiem Lubin w następnej kolejce. Już jednak pierwszy warunek nie został spełniony bowiem lublinianki tylko zremisowały. Patrząc na przebieg meczu jest to jednak sukces gospodyń a porażka podopiecznych Jerzego Cieplińskiego, które przez ostatnie 10 minut nie potrafiły zdobyć bramki, mimo że wykonywały w tym okresie, między innymi, dwa rzuty karne.
Początek spotkania był bardzo wyrównany. Pierwszą bramkę zdobyła po indywidualnej akcji Dorota Małek. Po chwili odpowiedziała Monika Głowińska, a zaraz po niej celne trafienie z kontry zaliczyła Katarzyna Koniuszaniec i gospodynie przegrywały 1:2. Gdy jednak dwie minuty później SPR prowadził 4:2 wydawało się, że opanował on już sytuację. Te nadzieje szybko zostały rozwiane, ponieważ gdynianki tego dnia nie miały zamiaru łatwo opuścić. Od stanu 4:4 toczyła się wyrównana walka. Oba zespoły grały bardzo nieskutecznie co spowodowane było dobrą postawą w bramce Justyny Jurkowskiej z jednej strony i Patrycji Mikszto z drugiej.
W 17 minucie, przy stanie 8:8 o czas poprosił trener Jerzy Ciepliński. Decyzja ta okazała się trafna, bowiem po przerwie jego zespół trafił trzy razy z rzędu, wychodząc na prowadzenie 11:8. Gdynianki zaczęły grać jak natchnione, mobilizując się wzajemnie do walki. A podopieczne Grzegorza Gościńskiego popełniały błąd za błędem, gubiąc się w ataku i pozwalając gościom na przeprowadzanie szybkich kontr kończonych przez Monikę Głowińską i Katarzynę Koniuszaniec. Nic dziwnego więc, że na sześć minut przed zakończeniem pierwszej części spotkania ekipa z Trójmiasta prowadziła już czterema bramkami (14:10). Taka różnica utrzymała się do jej zakończenia. Wiele wskazywało na to, że gdynianki odniosą w końcu zwycięstwo z SPR-em, który grał słabo, bez pomysłu, seryjnie popełniając błędy w ataku i obronie.
Drugie trzydzieści minut rozpoczęło się od błędu kroków Izabeli Puchacz. Po chwili bramkę z rzutu karnego zdobyła Monika Stachowska i różnica wzrosła to pięciu trafień (12:17). Próżno było szukać oznak lepszej gry gospodyń. Co prawda w bramce dwoiła się i troiła Małgorzata Sadowska, ale jej koleżanki nie były w stanie tego wykorzystać. W 34 minucie Łączpol prowadził już 19:13 i chyba tylko niepoprawni optymiści wierzyli jeszcze w korzystny wynik gospodyń. Nagle jednak stało się coś niezrozumiałego. Podopieczne Jerzego Cieplińskiego chyba zbyt uwierzyły w korzystny wynik i rozluźniły się, co skrzętnie zaczęły wykorzystywać mistrzynie Polski. Bramki rzuciły kolejno Sabina Włodek, Aukse Rukaite, Alina Wojtas oraz znakomita tego dnia Monika Marzec i zrobiło się już tylko 17:19.
W 45 minucie było 23:24, jednak kolejny błąd lublinianek spowodował, że strata urosła do dwóch trafień. Gdy minutę później na dwie minuty została wykluczona Monika Stachowska wydawało się, że jest to znakomita do zniwelowania strat. Tak się nie stało a dwa trafienia zaliczyły podopieczne Jerzego Cieplińskiego i ponownie zrobiły się 4 bramki różnicy (23:27). Okazało się jednak, że były to ostatnie celne rzuty gości bowiem przez kolejne 10 minut trafiały już tylko gospodynie. W tym okresie zawodniczki z Trójmiasta nie wykorzystały między innymi dwóch rzutów karnych. Ostatnią bramkę w tym spotkaniu zdobyła Aukse Rukaite, która praktycznie z zerowego konta pokonała Patrycję Mikszto. Na 25 sekund do końca gospodynie miały jeszcze okazję do zdobycia zwycięskiej bramki, ale źle rozegrały akcję a wymuszony rzut Doroty Małek padł łupem bramkarki.
Spotkanie zakończyło się więc podziałem punktów. Należy powiedzieć, że jest to sukces lublinianek, które tego dnia zagrały na bardzo słabym poziomie. Popełniały mnóstwo błędów w ataku, które powodowały, że przeciwniczki miały okazję na wyprowadzenie wielu kontr. Słabo wyglądała też gra defensywna. Sama Patrycja Kulwińska kilkukrotnie urywała się przeciwniczkom, wywalczając najczęściej rzuty karne, zamieniane w większości przypadków na bramki przez Moniki - Głowińską i Stachowską. Nierówno zagrała Karolina Szwed, która zdecydowanie lepszą miała pierwszą część spotkania. Słabo zaprezentowała się natomiast Ałła Kotowa, która przez większą część meczu była na boisku a o której na wśród kibiców mówiło się, że jest to ósma zawodniczka gospodyń. W SPR-ze zdecydowanie wyróżniły się Monika Marzec, która dopiero dzień wcześniej powróciła do treningów z piłką oraz Małgorzata Sadowska, której interwencje uratowały gospodynie przed porażką.
Po spotkaniu trener Gościński zapytany o to ile procent zespołu z Baia Mare widzieliśmy na boisku odpowiedział: - Może trzydzieści procent. I jest to chyba najlepszy komentarz do tego meczu. Rezultat ten oznacza dla mistrzyń Polski, że w zasadzie mogą pożegnać się z pierwszym miejsce po fazie zasadniczej. Chyba, że gdynianki wygrają z Zagłębiem, ale jak to ktoś kiedyś powiedział: "Chcesz liczyć, licz na siebie".
SPR Lublin - Vistal Łączpol Gdynia 27:27 (12:16)
SPR: Jurkowska, Sadowska - Włodek 6/3, Marzec 6, Wojtas 4, Rukaite 3, Puchacz 3, Małek 2, Repelewska 2, Mihdaliova 1.
Kary: 2 min.
Karne: 3/3.
Wyróżnienie: Małgorzata Sadowska.
Trener: Grzegorz Gościński.
Vistal: Mikszto, Górecka - Szwed 6, Koniuszaniec 6, Głowińska 5/3, Stachowska 5/3, Kotova 2, Kulwińska 2, Sulżycka 1, Jędrzejczyk.
Kary: 4 min.
Karne: 6/8.
Wyróżnienie: Patrycja Mikszto.
Trener: Jerzy Ciepliński.