Krew, pot i remis - relacja z meczu Start Elbląg - Politechnika Koszalin

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Tradycji stało się zadość i mecz 20. kolejki ekstraklasy pomiędzy Startem Elbląg a Politechniką Koszalin należał do niezwykle zaciętych. Na boisku nie brakowało walki, emocji, a także krwi. Ostatecznie po nerwowej końcówce w hali przy ulicy Grunwaldzkiej w Elblągu padł remis 30:30 (16:16).

Wynik sobotniego spotkania otworzyła rozgrywająca gospodyń Monika Pełka-Fedak, która już po kilkudziesięciu sekundach celnym rzutem pokonała Agnieszkę Kwiecień. Na odpowiedź koszalinianek nie trzeba było długo czekać. Po bramce wyrównującej zdobytej przez Malwinę Leśkiewicz przez kilka następnych minut gole zdobywały tylko przyjezdne. Trafienia Wioletty Janaczek i Justyny Łabul dały Akademiczkom prowadzenie 4:1 po pierwszych pięciu minutach zawodów. Elblążankom stan rywalizacji udało się wyrównać dopiero w 10 minucie. Pochwalić w tym miejscu należy defensywę Politechniki, która zagrała od początku bardzo odważnie, co zdezorientowało trochę zawodniczki Startu. Świadczą o tym niecelne rzuty Wasak i Knoroz z drugiej linii. Podopiecznym Andrzeja Drużkowskiego ponownie na prowadzenie udało się wyjść w 15. minucie po skutecznej kontrze Edyty Grudki, która otrzymała świetne podanie od Pełki-Fedak. Po pierwszym kwadransie notowaliśmy wynik 9:8.

Szkoleniowcowi Startu to nie wystarczyło i zdecydował się na niespodziewaną zmianę bramkarki. Okazało się, że był to bardzo dobry pomysł, gdyż Agnieszka Kordunowska, która nieczęsto otrzymuje szansę na występy w elbląskim zespole, zanotowała kilka udanych interwencji. Obraz gry nie zmienił się jednak zbytnio i w dalszym ciągu kibice byli świadkami klasycznego meczu "bramka za bramkę". Tuż przed końcem pierwszej połowy AZS Politechnika Koszalin miała szanse na zmianę wyniku na swoją korzyść, jednak poprzeczka po rzucie Joanny Dworaczyk uratowała Start przez stratą ważnego gola. Po ostatnim gwizdku sędziów w tej części meczu mieliśmy więc status quo - Start remisował z Politechniką 16:16.

Skoro jesteśmy już przy łacińskiej terminologii to początek drugiej odsłony był swoistym Déjà vu - podobnie jak w pierwszych minutach meczu, tak i teraz koszalinianki zdominowały parkiet i wyszły na trzybramkowe prowadzenie za sprawą znakomitego trio Leśkiewicz-Janaczek-Łabul. Gospodynie szybko otrząsnęły się po trafieniach szczypiornistek Politechniki i konsekwentnie odrabiały straty. Gdy w 34. minucie na ławkę kar powędrowała Jagoda Olek, a Edyta Szymańska wykorzystała rzut karny układ sił na parkiecie zmienił się na korzyść Startu. Ciosem dla elbląskiej siódemki był poważnie wyglądający uraz Edyty Grudki. Kontuzja kolana nie pozwoliła już do końca meczu na powrót obrotowej na boisko.

Mecz toczył się dalej, a żadna z drużyn w dalszym ciągu nie potrafiła przejąć inicjatywy na boisku. Poderwać koleżanki do walki o zdecydowane zwycięstwo próbowała najpierw Justyna Stelina, która w 40. minucie dała prowadzenie Startowi 22:21. Na podobny samotny rajd cztery minuty później zdecydowała się Szymańska, jednak chwilę później z prawego skrzydła wyrównała Dorota Błaszczyk. W 47. minucie na ławkę kar trafiła świetnie dysponowana tego dnia Justyna Łabul, co z zimną krwią wykorzystały elblążanki. Na dziesięć minut przed końcem meczu gospodynie prowadziły 29:25 po celnych trafieniach Szymańskiej. Niewiele osób dawało w tym momencie szanse koszaliniankom na wywiezienie z Elbląga korzystnego rezultatu. Końcówka miała jednak zweryfikować postawy obu zespołów. W 52. minucie do nieprzyjemnego zdarzenia doszło w okolicach pola bramkowego Startu. Po bezpardonowym starciu Wioletty Janaczek z Moniką Pełką-Fedak rozgrywająca Politechniki z zakrwawioną twarzą musiala opuścić boisku, a zawodniczka EKS-u ukarana została dwuminutową karą. Kilka minut później ta sama zawodniczka znowu została wykluczona z gry, gdyż doszło do błędu technicznego przy wykonywaniu zmiany. Ku rozpaczy sympatyków elbląskiego klubu w 58. minucie na ławkę kar trafiła także Justyna Stelina, a jej koleżanki grające w podwójnym osłabieniu bez dwóch doświadczonych szczypiornistek straciły przewagę nad AZS Politechniką Koszalin. Na 30 sekund przed końcem spotkania arbitrzy wymierzyli karę Jagodzie Olek z Koszalina, więc oba zespoły kończyły spotkanie w osłabieniu. Błąd w ofensywie kosztował Start stratę piłki, którą wykorzystała Natalia Borowska zapewniając na 10 sekund przed końcem Politechnice zdobycie wyjazdowego punktu.

Mecz pomiędzy Startem a Politechniką nie należał do najpiękniejszych. Za dużo było w nim agresywnych zagrań i niepotrzebnych urazów. Kolejny raz klub z Elbląga traci komplet punktów przez proste błędy i niedopatrzenia ze strony kierownictwa. Wykluczenia spowodowane błędami przy zmianach są już niechlubną tradycją zespołu Startu Elbląg. Na uwagę zasługuje fakt, ze szczypiornistki obu drużyn zagrały bardzo skutecznie, a widzowie mieli szansę obejrzeć grad bramek. Reasumując, remis jest wynikiem sprawiedliwym i doskonale ukazuje zaciętość tego pojedynku, który momentami przypominał starcie bokserskie. Wiele zawodniczek okupi go na pewno drobnymi urazami i siniakami, ale miejmy nadzieję, że zarówno Edyta Grudka, jak i Wioletta Janaczek szybko powrócą do zdrowia.

Start Elbląg - AZS Politechnika Koszalin 30:30 (16:16)

Start: Miecznikowska, Kordunowska - Cekała, Dolegało, Stelina 3, Grudka 1, Sądej 1, Szklarczuk, Knoroz 4, Pełka-Fedak 2, Stradomska 6, Szymańska 6, Wasak 7.

AZS Politechnika Koszalin: Kwiecień - Całużyńska, Janaczek 8, Leśkiewicz 4, Łabul 8, Olek 1, Szafulska, Błaszczyk 3, Dworaczyk 4, Borowska 2.

Widzów: ok. 200.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)