Przed sobotnim pojedynkiem SPR-u Lublin z Vistal Łączpolem Gdynia było wiadomo, że gospodynie, jeśli chcą jeszcze myśleć o pierwszym miejscu po fazie zasadniczej, muszą to spotkanie wygrać. Przeciwniczki postawiły im jednak bardzo wysoko poprzeczkę, będąc niespodziewanie drużyną bliższą zwycięstwa. - Jechałyśmy do Lublina po zwycięstwo i wierzyłyśmy, że wywieziemy dwa punkty. Przygotowywałyśmy się do tego meczu skrupulatnie zarówno teoretycznie, jak i praktycznie. Myślę, że naszym pozytywem była dobra obrona i szybki atak, co nie pozwoliło SPR-owi na rozprowadzanie własnych kontr dzięki, którym wygrał z nami tak wysoko mecz pucharowy (35:23 w 1/4 finału Pucharu Polski - przyp. red.) - powiedziała po meczu jedna z bohaterek ekipy z Trójmiasta Patrycja Mikszto.
Podopieczne Jerzego Cieplińskiego dopiero w ostatnich 10 minutach dały sobie wydrzeć zwycięstwo. - Uważam, że naszym błędem w końcówce meczu było zastopowanie kontrataku. Chciałyśmy uspokoić grę a jednocześnie sobie tym same zaszkodziłyśmy. Nie potrafiłyśmy w tym czasie wykorzystać sytuacji rzutowych w ataku pozycyjnym oraz rzutów karnych, a prowadziłyśmy w 49 minucie 27:24. "Na szczęście" Lublin rzucił tylko 3 bramki w tym czasie i mogłyśmy wywieźć jeden punkt - zanalizowała sytuację bramkarka Łączpolu. - Należy się cieszyć z remisu chociaż jest niedosyt, ale wierzę w to, że następne spotkania z SPR-em będą zwycięskie - dodała.
Na razie jednak gdynianki muszą skupić się na najbliższym meczu w którym zmierzą się z liderkami tabeli, Zagłębiem Lubin. - Czekają nas w sobotę ciężkie zawody. Musimy zagrać zdecydowanie lepiej niż w Lublinie, przede wszystkim odważnie rozprowadzać kontry i precyzyjnie rzucać, a w obronie postawić dosłownie mur. Już od poniedziałku zaczynamy pracę na treningach pod kątem Zagłębia i mam nadzieję, że to zaprocentuję i pokażemy dobrą piłkę ręczną naszym wspaniałym kibicom w Gdyni, jak również tym przed telewizorami - zakończyła.