Gdy radomianie toczyli wyrównany bój z Siódemką Miedź Legnica, a Konrad Misiewicz łapał wiatr w żagle, wydawało się, że może on nawet zostać bohaterem pojedynku. Po wydawałoby się niegroźnym zderzeniu z jednym z zawodników w 14. minucie pojedynku padł jak długi na parkiet i po kilkuminutowej, przymusowej przerwie na ławce rezerwowych został odwieziony do szpitala. Diagnoza była dla niego jak koszmar. Można rzec, że ma praktycznie roztrzaskane kolano. Okazuje się bowiem, że nie tylko zerwał jedno z wiązadeł, ale kilka z nich zostało naderwanych. W tej sytuacji jego występ nie tylko do końca sezonu, ale może i roku jest więc wykluczony.
Nie tylko absencja Misiewicza zaprząta głowę szkoleniowcowi radomian. Na czwartkowym treningu akademików zabrakło również Grzegorza Mroczka, który ma zbity mięsień dwugłowy uda. - I w najbliższym meczu raczej nie zagra. Będzie o wiele bardziej potrzebny w konfrontacjach, które zadecydują o utrzymaniu pierwszej ligi dla Radomia - podkreśla trener Drabik.
Ciekawostką jest, że z radomianami trenuje również Artur Grela, jeden z najskuteczniejszych zawodników pierwszej ligi ostatnich lat. W tym sezonie odpoczywa jednak od ligowej gry, a na zajęcia przychodzi bardziej rekreacyjnie. Widać jednak, że nie zapomniał jak trafia się z dystansu. Jego rzuty stanowią więc znakomitą okazję do wykazania się, zwłaszcza młodych bramkarzy, którzy pukają do szerokiej kadry akademickiego zespołu.