Sławomir Bromboszcz: Pańska rezygnacja z funkcji trenera Ruchu Chorzów była sporym zaskoczeniem. Co było powodem tej decyzji?
Marcin Księżyk: Na początku trzeba zaznaczyć, że moja rezygnacja dotyczyła następnego sezonu. Spotykam się z ludźmi, którzy zrozumieli moją decyzję jako natychmiastową, a do takiej decyzji doszedłem po jednej bardzo nieprzyjemnej rozmowie z prezesem Ruchu.
Jakie były zatem kulisy wcześniejszego zakończenia współpracy?
- Myślałem o spokojnym dokończeniu trwającego sezonu i o zdobyciu jak najwyższego miejsca w ekstraklasie. Po przegranych meczach play-off z Piotrcovią zostałem wezwany do wiceprezesa na rozmowę (w piątek), z której dowiedziałem się o tym, iż zarząd klubu chce zerwać ze mną umowę, po czym w poniedziałek odebrałem na portierni pismo zwalniające mnie z piastowanego stanowiska i argumentację.
Prowadził pan negocjacje w sprawie przedłużenia kontraktu z prezesem Klaudiuszem Sevkoviciem. W jakich kwestiach nie udało się dojść od porozumienia?
- Negocjacje były prowadzone w okolicach końca pierwszej rundy i dotyczyły one kwestii finansowych, natomiast jak już wspomniałem wcześniej decyzję podjąłem po nieprzyjemnej rozmowie z prezesem.
Praca w Ruchu Chorzów była dla pana pierwszym poważnym sprawdzianem w roli trenera. Jak pan oceni swój debiut?
- Myślę, że nie mnie oceniać moją pracę, jestem młodym trenerem, który uczy się na błędach. Mogę tylko dodać, że jestem zadowolony z osiągniętego wyniku w mojej pracy z Ruchem.
Co spowodowało, iż zdecydował się pan podjąć wyzwanie, jakim bez wątpienia była praca w Chorzowie?
- Jestem człowiekiem, który w podejmowaną pracę wkłada całe serce i mocno się angażuje, a praca w roli trenera była moim marzeniem, które zaczęło się realizować po skończeniu studiów w Zespole Szkół Sportowych nr 2 w Chorzowie, gdzie zacząłem pracę z młodzieżą. Potem otrzymałem ofertę poprowadzenia rezerw Ruchu w I lidze i asystowania trenerowi Michalskiemu przy pierwszej drużynie, co było dla mnie wielkim zaszczytem. Już wtedy poczułem, że potrafiłbym samodzielnie poprowadzić pierwszą drużynę i miałem na to swój pomysł. Więc gdy dostałem ofertę poprowadzenia Ruchu nie zawahałem się ani przez chwilę.
Miał pan, a może ma jakieś inne propozycje pracy w roli trenera?
- Na chwilę obecną prowadzę rozmowy tylko z prezesem Grunwaldu Halemba na temat trenowania tej drużyny i jest to do przemyślenia, gdyż obecnie jestem czynnym zawodnikiem tego zespołu.
Jaka przyszłość maluje się przed chorzowskim klubem?
- Przyszłość Ruchu zależy tylko od włodarzy tego klubu. Jeżeli uda im się zatrzymać ten skład i dobrać dobrego trenera, to w przyszłym sezonie można pomyśleć o wyższym miejscu niż 8, gdyż taki był cel w obecnym sezonie.
Z doniesień prasowych wynika, iż w nowym sezonie zamierza pan wrócić na parkiet. Ma pan propozycję z Grunwaldu Ruda Śląska. Czy podjął pan już ostateczną decyzję dotyczącą wznowienia kariery zawodniczej i gry w tym klubie?
- Już wróciłem na parkiet i rozegrałem w barwach Grunwaldu dwa ligowe spotkania, ale co będzie po sezonie ciężko mi powiedzieć, chyba wolałbym kontynuować pracę trenera.
Grunwald Ruda Śląska wciąż nie jest pewny awansu do I ligi. W przypadku braku awansu zdecyduje się pan na występy w II lidze czy może poszuka zatrudnienia w innym pierwszoligowym klubie?
- Trudno mi wybiegać w przód, wolę poczekać do końca tego sezonu i wtedy podejmować decyzje.
Czy po zakończeniu kariery zawodniczej zamierza pan wrócić na ławkę trenerską?
- Myślę, że na pewno, gdyż handball to jest to co kocham.
Swoją ewentualną przyszłość w roli trenera rozpatruje pan w kategoriach prowadzenia męskich czy żeńskich zespołów? Z kim panu współpraca układa się lepiej?
- Nie mogę porównać, gdyż nigdy nie miałem okazji współpracować z męską drużyną, ale nie ukrywam, że bardzo bym chciał.