Wynik otworzył w 2 minucie Michał Waszkiewicz, który trafił z rzutu karnego. Warto dodać, że kilka sekund wcześniej ta sztuka nie udała się Dzmitryjowi Marhunowi. Kilka minut potem to gospodarze za sprawą Alexey'a Peskova prowadzili 3:2, a po 10 minutach gry, gdy do siatki trafił Arkadiusz Miszka było już 6:2 dla Nafciarzy.
W 14 minucie przy stanie 7:3 sędziowie popełnili pierwszy poważny błąd, od którego rozpoczęła się istna lawina pomyłek. Wtedy to po rzucie Macieja Mroczkowskiego piłka odbiła się od słupka, następnie trafiła płockiego golkipera i wyszła w pole gry, a sędziowie… uznali gola! Niezwykle rozwścieczyło to nie tylko zawodników Wisły, lecz również ich kibiców, którzy dali wyraz swojemu niezadowoleniu ogłuszającymi gwizdami.
Tymczasem w garść wzięli się przyjezdni, którzy zaczęli odrabiać straty i w 18 minucie przegrywali już tylko 1 oczkiem (10:9). Wtedy też po raz kolejny podopieczni Thomasa Sivertssona złapali wiatr w żagle zdobywając 4 gole z rzędu. Prowadzenie mogłoby być jeszcze wyższe, gdyby nie dwa zmarnowane rzuty karne - pomylili się Dima Kuzelev i Arkadiusz Miszka.
W końcówce nie zabrakło również (sprowokowanych przez sędziów) emocji. Na kilkanaście sekund przed końcem gracze MMTS-u przeszkadzali Nafciarzom we wznowieniu gry. Sędziowie jednak nie zatrzymali czasu i Wiślakom pozostał już tylko rzut wolny bezpośredni. Jego egzekutorem został Peskov, który oddając rzut na bramkę Sebastiana Suchowicza trafił prosto w twarz Michała Adamuszka, jednak o żadnej złośliwości nie mogło być mowy, gdyż wszyscy stojący w murze gracze wyskoczyli w powietrze. Nie zapobiegło to jednak niepotrzebnym przepychankom. Ostatecznie pierwsza partii zakończyła się wynikiem 14:11.
Druga połowa była przepełniona niepotrzebnymi starciami, nad którymi nie potrafili zapanować sędziowie. Gołym okiem dało się zauważyć, że rozjemcy z Opola stracili kontrolę nad spotkaniem. W dodatku raz po raz popełniali fatalne błędy. Gdy przy rzucie brutalnie faulowany był Jacek Wardziński bracia Jarosław i Mariusz Szynkarz uznali, iż piłka należy się... Nafciarzom. Od tego momentu seryjnie krzywdzony był jeden, bądź drugie zespół, a kibice i zawodnicy byli coraz bardziej zniesmaczeni i zażenowani.
W tym pełnym niepotrzebnych emocji czasie lepiej prezentowali się przyjezdni, którym udało się nawet doprowadzić do remisu w 54 minucie. Przy stanie 27:27 na indywidualną akcję zdecydował się bezapelacyjnie najlepszy zawodnik spotkania Vegard Samdahl, który wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Chwilę potem na ławkę kar powędrowali Łukasz Czertowicz i Michał Adamuszek.
Na 60 sekund przed końcem bramkę na 29:27 zdobył Joakim Backstrom i właściwie jasne było, że gospodarze nie dadzą już sobie wydrzeć zwycięstwa. W ciągu ostatnich sekund zespoły zdobyły jeszcze po jednej bramce. Po końcowej syrenie zawodnicy nie powstrzymywali się przed wyrażaniem niecenzuralnych słów pod adresem arbitrów, którzy wyraźnie byli tego dnia w słabej formie.
Gdy emocje opadły zarówno kwidzynianie, jak i płocczanie nadal byli niezwykle zdegustowani przebiegiem spotkania. Zapewne wiele osób oglądających środowe spotkanie powiedziałoby arbitrom: - Kończ waść, wstydu oszczędź!.
Wisła Płock - MMTS Kwidzyn 30:28 (14:11)
Wisła: Marcin Wichary, Morten Seier - Joakim Backstrom 2, Arkadiusz Miszka 3, Adam Wiśniewski,Zbigniew Kwiatkowski, Bartosz Wuszter, Dmitri Kuzelev 4, Alexey Peskov 4, Vegard Samdahl 11, Rafał Kuptel, Michał Zołoteńko 1, Adam Twardo 5.
MMTS: Artur Gawlik, Sebastian Suchowicz - Jacek Wardziński 5, Łukasz Cieślak 1, Patryk Rombel 1, Michał Peret 3, Tomasz Witaszak 1, Robert Orzechowski, Maciej Mroczkowski 3, Dzmitri Marhun 2, Michał Adamuszek 8, Łukasz Czertowicz 1, Michał Waszkiewicz 3.
Sędziowali: Jarosław Szynkarz i Mariusz Szynkarz z Opola.
Widzów: ok. 700.