Ekipa przyszłego trenera Wisły Płock zajmuje obecnie drugie miejsce w tabeli strefy północnej i na trzy kolejki przed końcem na stratę trzech punktów do prowadzącego ASV Hamm. Jeżeli zespołowi TV Emsdetten nie uda się awansować na pozycję lidera, to wówczas czeka go najpierw dwumecz z drugą ekipą strefy południowej, a następnie z szesnastym zespołem 1. Bundesligi - Obecnie nasze szanse na grę w 1. Bundeslidze oceniam dobrze. W procentach myślę, że będzie to mniej więcej 50 - mówi duński szkoleniowiec zespołu.
Drużyna ASV Hamm w obecnym sezonie poniosła tylko dwie porażki i dlatego Lars Walther zdaje sobie sprawę, że o bezpośredni awans będzie ciężko. Wprawdzie zapowiada, że nie złoży broni, ale z drugiej strony nie liczy na potknięcia przeciwników i przygotowuje się na rywalizację w barażach. - Najważniejsze jest, aby "przetrwać" najbliższe mecze bez kontuzji. W kolejnych spotkaniach będę chciał wprowadzić kilka zmian, aby nie nakładać presji na kluczowych zawodników i dać pograć tym, którzy na parkiecie pojawiali się rzadziej. Może to kosztować nas punkty, ale na najważniejsze mecze w sezonie muszę mieć drużynę w 100 proc. gotową do gry i głodną zwycięstw. Obecnie trenujemy z większym niż zwykle obciążeniem i psychicznie przygotowujemy się do baraży - opowiada przyszły trener Nafciarzy.
Jednym z kluczowych spotkań ostatnich tygodni był pojedynek z trzecim Post Schwerin, który w przypadku porażki mógł pozbawić zawodników Emsdetten szansy na walkę o 1. Bundesligę. Sam mecz rozpoczął się w niecodziennych okolicznościach. - Rzeczywiście, mieliśmy fatalną podróż autokarem. Na halę przybyliśmy już spóźnieni i nie mieliśmy czasu na przygotowanie się do meczu. Drużyna myślami nie była jeszcze na parkiecie i dlatego tak słabo zaczęliśmy. Jak pisaliśmy poprzednio, Walther w przerwie do szatni wchodził wyjątkowo zdenerwowany, zamykając drzwi kopniakiem i żywiołowo dyskutując z podopiecznymi. - Byłem wkurzony, bo wiedziałem, że mam dobrą drużynę z dobrymi zawodnikami i bardzo mnie bolało patrzenie na nich grających dużo poniżej swojego poziomu. Chciałem ich obudzić i dlatego kopnąłem w drzwi. Potem zmieniłem obronę na bardziej agresywną. Kiedy pojawiliśmy się na parkiecie na drugą połowę, każdy był pobudzony i gotowy do walki. Wszystko wreszcie zaczęło funkcjonować tak, jak powinno i wygraliśmy mecz 29:25 - tłumaczy Walther. - Po meczu byłem niezwykle dumny z postawy mojej drużyny i z tego, czego dokonała.