Michał Peret: Rozumiem płockich kibiców

W poniedziałkowy wieczór Michał Peret był jednym z najszczęśliwszych ludzi na świecie i wraz ze swoim zespołem świętował historyczny awans do finału, mimo iż sam od 36. minuty musiał oglądać spotkanie z wysokości trybun.

- Trudno mi mówić coś o tym meczu, bo większość spotkania spędziłem poza parkietem. To co się dziś stało, przeszło moje najśmielsze oczekiwania! - nie potrafił opanować radości Michał Peret. - Gdy jesteś na boisku, inaczej odczuwa się to, co się na nim dzieje. Dziś przez długi czas obserwowałem spotkanie z perspektywy kibica, co spowodowało, że emocje było jeszcze większe - przyznał po meczu.

Decydujące spotkanie kosztowało go jednak sporo nerwów: - Były momenty, że żołądek podchodził aż do gardła. Największemu wrogowi nie życzę tego, by musiał bezsilnie patrzeć na to, co się dzieje i nie mógł w żaden sposób pomóc kolegom - podkreślał.

- Pozycja obrotowego jest zależna od podań innych graczy, gdyż jeśli nie dostajemy podania, to nie jesteśmy w stanie zdobyć bramki, ani zawalczyć w żaden inny sposób - zauważył zapytany o ocenę własnej postawy w półfinałowych bojach. - Wiedzieliśmy, że Wisła wychodzi agresywnie do przodu, przez co na kole jest sporo miejsca. Trenowaliśmy to na treningach i dziś wysiłek zaowocował.

Szczypiornista odniósł się także do maratonu meczowego, w jakim znajduje się jego zespół: - Szczerze mówiąc dużo lepiej gra mi się systemem środa - sobota, gdyż organizm bardziej przyzwyczaja się do wysiłku. Nie wiem jak koledzy, ale ja wolę grać więcej niż jeden mecz w tygodniu.

Dla 23-letniego obrotowego awans do finału jest największym sukcesem w karierze: - Rok temu zdobyliśmy brąz, a teraz mamy już pewne srebro. Kielce to bardzo wymagający rywal, ale na pewno nie położymy się na parkiecie. Dzisiaj udowodniliśmy, że nie zawsze faworyci wygrywają - zauważył.

Peret przez kibiców Wisły przywitany został gwizdami, jednak nie ma im tego za złe: - To jest normalne. Oni kochają Wisłę, więc jeśli przyjeżdża się na mecz i szczególnie daje we znaki zespołowi rywala, to trzeba być gotowym na takie reakcje fanów.

Młody kołowy nie może już doczekać się starcia z Rastko Stojkoviciem. - Rastko to fenomenalny zawodnik, rzuca dużo bramek i doskonale wykonuje karne. Można nas porównywać, ale on gra w Kielcach, gdzie dostaje od rozgrywających dużo podań. Natomiast naszą siłą jest kolektyw. Mogę jednak zapewnić kibiców, że nasz finałowy pojedynek na kole będzie bardzo efektowny! - zakończył Michał Peret. Następnie szybkim krokiem skierował się do szatni, by świętować wraz z kolegami historyczny sukces swojej ekipy.

Komentarze (0)