Piotr Werda: Opowiedz coś o sobie.
Bartosz Świerad: Mam 27 lat. Urodziłem się i wychowałem w Płocku. Miesiąc temu skończyłem studia magisterskie, pedagogiczne o specjalizacji wychowanie fizyczne. Poszedłem więc w kierunku tego, co robię. Moja dziewczyna - Karolina pochodzi z Płocka. Znamy się od dziecka. Jak ja, grała kiedyś w piłkę ręczną. Była bardzo dobrą bramkarką. Ukończyła Akademię Ekonomiczną w Poznaniu. Ma pracę związaną z ukończonymi studiami. Mieszka w Płocku. Jest moim najwierniejszym kibicem.
Pochodzisz z rodziny o sportowych korzeniach?
- Moja rodzina nigdy nie była jakoś szczególnie związana ze sportem. Tylko mój dziadek był wyjątkiem. Grał on kiedyś zawodowo w piłkę nożną. Zaszczepił we mnie sport. Cała rodzina jest niezwykle dumna z tego, że mogą czasem o mnie przeczytać w gazecie lub obejrzeć moje akcje w TV.
Jaki był początek twojej kariery?
- Po wcześniejszym przejściu testów sprawnościowych, w wieku 9 lat dostałem się do klasy sportowej o profilu piłka ręczna. Mój pierwszy zespół liczył 15 osób i kierowany był przez Przemysława Zielińskiego. Całą szkołę podstawową spędziłem na treningach oraz wyjazdach na turnieje po całej Polsce. W wieku 13 lat zacząłem już uczęszczać na zajęcia do ówczesnej Petrochemii Płock.
Jaki był twój największy sukces sportowy?
- Myślę, że największy jeszcze przede mną. Duże sukcesy odnosiłem wspólnie z kolegami z Płocka. Dowodem tego jest szereg medali, które zdobyliśmy w karierze juniorskiej. Najbardziej cenię medal Młodzieżowych Mistrzostw Europy z Gdańska, z 2002 roku. W seniorach z Wisłą także często stawaliśmy na podium. Myślę, że tak naprawdę, każdy ceni siebie na swój sposób.
Jak trafiłeś na środek rozegrania?
- O dziwo zaczynałem od stania na bramce. Traf bowiem chciał, że znalazłem się pewnego dnia na zajęciach, u starszych o rok kolegów. Nie mieli oni akurat wtedy bramkarza. Trener zapytał mnie, czy mogę stanąć między słupkami. Zgodziłem się. Poszło mi całkiem nieźle. Zacząłem więc z nimi ćwiczyć, jako młodszy kolega. Dopiero potem, gdy powstała klasa sportowa w moim roczniku, trener stawiał mnie na środku rozegrania. Jednak jeszcze przez cztery lata, oprócz gry w polu, broniłem też u starszych.
Jak spędzasz wolny czas od treningów?
- Przede wszystkim staram się nie przesiadywać przed telewizorem. Jeżeli już coś oglądam, to są to najczęściej wiadomości, czy też wybrane programy popularno-naukowe i publicystyczne. Interesuję się rzeczami, które mogą mi pomóc w przyszłości. Czytam bardzo dużo książek. W wolnym czasie chodzę do kina z dziewczyną lub znajomymi. Lubię też spędzać czas na koncertach. Ostatnio miałem okazję być w Chorzowie, na The Police. W Wągrowcu dzielę mieszkanie z Rafałem Przybylskim. Na weekendy często wracam do Płocka.
Czy swój poprzedni sezon uważasz za udany?
- Na pewno nie był to sezon stracony. Jestem zadowolony z gry całego zespołu. Jeśli drużyna dobrze się prezentuje, to każdy indywidualnie czuje satysfakcję. Wiadomo, że miałem mecze lepsze i gorsze. Ciężko jest na sto procent grać we wszystkich spotkaniach. Zdobyłem w nich jednak sporo doświadczenia.
Z jakimi nastrojami przystępujesz do kolejnego sezonu?
- Dobra atmosfera emanuje wokół całej drużyny Nielby. Nasz pierwszy sezon w ekstraklasie został uznany w opinii wielu fachowców za udany. Chcielibyśmy więc powtórzyć to, co było w zeszłym roku. Wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dlatego też wielu z nas, zawodników, pragnie osiągnąć coś więcej. Będziemy robić wszystko, aby iść dalej do przodu. Ciężko jednak powiedzieć, co będzie w maju.
Zauważyłeś jakieś zmiany w okresie przygotowawczym, w stosunku do ubiegłego roku?
- Mamy inne przygotowania, bo trenujemy wyłącznie na swoim obiekcie. Myślę, że jest to słuszna koncepcja. W Wągrowcu jest przecież bardzo dobra baza treningowa. Na miejscu mamy halę, bieżnię oraz odnowę biologiczną. Trenerzy: Edward Koziński oraz Paweł Galus starają się to w pełni wykorzystać. Oprócz tego mamy szereg atrakcji zapewnionych przez szkoleniowców. Byliśmy właśnie na strzelnicy. Wcześniej pływaliśmy kajakami i jeździliśmy na rowerach.
Jakie są twoje stosunki z Dawidem Przysiekiem?
- W przyszłym sezonie znowu będziemy razem dzielić środek rozegrania. Z Dawidem dobrze rozumiemy się jako koledzy. Jako zawodnik ma on dużo atutów. Myślę, że ja również kilka ich posiadam. Wspólnie możemy się od siebie wiele nauczyć. Między nami jest zdrowa rywalizacja. Jeśli jeden ma „słabszy” dzień, to wtedy drugi stara się to uzupełnić.
Liczysz na to, że będziesz więcej czasu spędzał na parkiecie?
- W zeszłym sezonie sporo grałem. Wypełniałem jednak bardziej rolę obrońcy, niż rzucającego środkowego. Nie jest jednak tak, że czuję się źle w tej funkcji. Będę wypełnił jak najlepiej taktykę, jaką przeznaczy dla mnie szkoleniowiec.
Jaki będzie przyszły sezon dla Nielby?
- Kolejny sezon będzie bardzo ciężki. Nasi przeciwnicy nie będą, tak jak wcześniej, przyjeżdżać na nieznany teren. Nastawiali się wtedy na łatwe punkty. Potem okazywało się, że wągrowiecki beniaminek jest silny i potrafi wygrywać z czołowymi zespołami ekstraklasy. Teraz cała liga zna już grę Nielby. Musimy w tym sezonie udowodnić, że nasze utrzymanie nie było dziełem przypadku.
Czy znałeś już wcześniej nowych zawodników Nielby?
- Z reprezentacji młodzieżowej znam Marka Kubiszewskiego. Byliśmy razem na Mistrzostwach Świata w Brazylii. Jeśli chodzi o resztę to spotykaliśmy się na parkietach ekstraklasy.