Grzegorz Gowin: Pierwsze śliwki robaczywki

Nie mają sposobu na Chrobrego Głogów gracze Azotów Puławy. W sobotę ulegli zespołowi z Dolnego Śląska po raz trzeci z rzędu.

- Nie mamy szczęścia do meczów z Chrobrym - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl rozgrywający puławskiej ekipy, Grzegorz Gowin. W poprzednim sezonie Azoty na własnym parkiecie przegrały 21:28, a w Głogowie w stosunku 30:28 zwyciężyli gospodarze. Latem w Chrobrym doszło do wietrzenia kadry, klub pozyskał kilku nowych zawodników, wynik konfrontacji z Azotami pozostaje jednak niezmienny.

- Mecz ten przypominał nasze występy w letnich turniejach towarzyskich. Tam także trzymaliśmy się do 40. minuty, a później nasza gra siadała - tłumacz Gowin. - W meczu z Chrobrym towarzyszył nam duży niefart. Kilka razy obijaliśmy słupki i poprzeczkę, rywale to wykorzystali i odskoczyli na trzy bramki. Zaryzykowaliśmy, poszliśmy na wymianę ciosów, ostatecznie skończyło się szósteczką.

Bohaterem puławskiej drużyny był w sobotę Maciej Stęczniewski. Gdyby nie fantastyczna gra doświadczonego golkipera, Azoty przegrałby znacznie wyżej. - Fakt, Maciek zagrał super. Gdybyśmy jednak wykorzystali wszystkie swoje setki... Zagraliśmy dużo fajnych akcji, zabrakło jednak szczęścia. Żałujemy, ale to dopiero początek sezonu, pierwszy mecz. Jak to się mówi, pierwsze śliwki robaczywki.

Puławianie mecz z Chrobrym przegrali na własne życzenie. Mnożyły się głupie straty, zawodnicy rzucali z nieprzygotowanych pozycji. W sumie szczypiorniści Azotów popełnili w sobotę około dwudziestu niewymuszonych błędów. - Głupio o tym mówić, ale sam też zgubiłem piłkę, innym razem dostałem w nogi - kaja się Gowin. Były reprezentant Polski nie traci jednak nadziei. - Jeśli zagramy bardziej zespołowo, będzie dużo lepiej - kończy.

Komentarze (0)