Krzysztof Podliński: W Ostrowie właściwie przez całe spotkanie byliście stroną dominującą, jednak nie ustrzegliście się przestoju, który mógł was kosztować utratę punktów. Jak ocenisz ten mecz w wykonaniu swoim i swoich kolegów z drużyny?
Damian Piórkowski: Dokładnie, mieliśmy przestoje. Bodajże tylko pierwszy fragment, pierwsze 10 minut było wyrównane później już mieliśmy przewagę kilku bramek, której do końca nie oddaliśmy. Były takie dwa groźne przestoje, gdzie nas doszli w drugiej połowie na cztery bramki, ale udało nam się znowu odskoczyć i końcówka była tylko formalnością. Szkoda troszkę tych przestojów, bo gdybyśmy wykorzystali te sytuacje, które mieliśmy, a mieliśmy ich sporo w tym fragmencie meczu to wygralibyśmy spokojnie różnicą kilkunastu bramek i tej nerwówki by nie było. Nie chciałbym oceniać siebie. Najważniejsze, że walczyliśmy, a to jest najważniejsze w graniu.
Wróćmy na chwilę do tematu Piotrkowianina. Masz żal do działaczy z Piotrkowa i drugie pytanie czy spodziewałeś się takiego obrotu sprawy?
- Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy, ale absolutnie nie mam żadnego żalu. Jesteśmy dorosłymi ludźmi, taką decyzję wspólnie podjęliśmy. Wspólnie do tego doszliśmy, że tak będzie lepiej dla obydwu stron. Bez żadnych kłótni porozumieliśmy się.
Wyjechałeś z Piotrkowa i trafiłeś do Ciechanowa. Dlaczego zdecydowałeś się na grę w Jurandzie?
- Fajny, młody zespół w połączeniu z doświadczonymi zawodnikami. Mam tu na myśli Andrzeja Marszałka, ikonę piłki ręcznej. W zespole są też chłopaki z Płocka, z którymi grałem w piłce juniorskiej i to też zaważyło na mojej decyzji. Najważniejsze, że to zespół z aspiracjami. Zespół, który ma aspiracje żeby w tej I lidze grać o jak najwyższe cele, a nie tylko po to żeby w tej lidze być. Zespół, gdzie jeszcze mam szansę się rozwinąć.
Z Jurandem podpisałeś roczny kontrakt. Jak zapatrujesz się na swoją sportową przyszłość, wiążesz ją z ciechanowskim zespołem?
- Tego nie wiem. Na razie jestem tutaj, rok kontraktu i myślę o tym żeby grać jak najlepiej, a co będzie dalej to spokojnie w swoim czasie.
Nie sądzisz, że związanie się z pierwszoligowcem w twoim przypadku to krok wstecz w karierze sportowej Damiana Piórkowskiego?
- Nie chciałbym tak na to patrzeć. Za kilkanaście dni kończę 22 lata. Wierzę, że sporo przede mną, muszę się wiele nauczyć. Wierzę i wiem już o tym, że po czasie spędzonym tutaj mam szansę jeszcze wiele się nauczyć i rozwinąć. To jest dla mnie teraz najważniejsze. Absolutnie, żaden krok wstecz.
W sobotę zagracie z Grunwaldem Poznań, który z zerowym dorobkiem punktowym okupuje dolne rejony tabeli. Jak zagrać z poznaniakami, by zdobyć dwa punkty?
- Na pewno znowu walka. Nic nie ugramy, jeśli nie będziemy walczyć. To nie jest tak, że Grunwald jest bez punktu i my będziemy mieli w sobotę spacerek. Od początku będziemy musieli zagrać tak jak chociażby z Ostrowem i wtedy będziemy mogli dopiero mówić o tym, że ten mecz będzie spokojny. Na pewno nie lekceważymy rywala i będziemy się starać powalczyć o jak najlepszy wynik. Będziemy chcieli od początku narzucić swoje granie i dopiero wtedy będziemy mogli zastanawiać się nad wymiarem kary. Na razie nie patrzymy w tych kategoriach.
Na co twoim zdaniem stać Juranda w obecnym sezonie? Z tymi zawodnikami, z tym potencjałem…
- Nie chciałbym mówić o jakiś celach. Mamy to tylko między sobą, wewnętrznie ustalone, to są nasze ambicje. Wiadomo gramy o jak najwyższe miejsce w tabeli, o jak najwięcej zwycięstw. Wtedy będziemy się martwić, co dalej. Gramy w każdym meczu o zwycięstwo i to się dla nas liczy. Nie patrzymy w przyszłość.