PGNiG Superliga już wkrótce w Warszawie?

Politechnika Warszawska wyrasta na czarnego konia rozgrywek pierwszej ligi mężczyzn. Jeśli Inżynierowie utrzymają dobrą passę, to już wkrótce do stolicy wrócić może upragniona ekstraklasa.

- Przed sezonem sądziliśmy, że będziemy w środku tabeli - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl szkoleniowiec AZS PW, Mirosław Robak. - Rzeczywistość jednak jest jaka jest, a my po prostu gramy swoje. Jak to się wszystko ułoży, zobaczymy. Wygląda na to, że musimy walczyć o miejsca 1-3 - dodaje. Inżynierowie mają już na swoim rozkładzie Grunwald Poznań, Vetrex Kościerzynę, Wójcika Elbląg i stołeczny AWF. Z głównymi faworytami rozgrywek - Jurandem i Ostrovią - jeszcze nie grali.

- Niebawem się z nimi spotkamy i dopiero po tych meczach, po zakończeniu pierwszej rundy będzie można tak naprawdę stwierdzić, kto jest głównym pretendentem do awansu - ucina Mateusz Szmulik. - My jak na razie skupiamy się na najbliższym meczu - dodaje. Z Ostrovią Politechnika zmierzy się już 23 października, z Jurandem - niespełna miesiąc później. Graczy z Warszawy w tym roku czekają ponadto trudne wyjazdy do Szczecina i Płocka oraz spotkanie u siebie z gdańskim SMS-em, UZ i UKW.

W poprzednim sezonie szczypiorniści PW przez drugą ligę przeszli jak burza. Wygrali 14 z 16 spotkań, a dobrą formę potwierdzili latem, zdobywając mistrzostwo Polski AZS. Najlepszym rozgrywającym uznany został wówczas sprowadzony z Sandomierza Paweł Kwiatkowski, a najwięcej bramek rzucił Mateusz Wiak, który wcześniej reprezentował barwy UW. W trakcie towarzyskiego turnieju w Radomiu MVP został Łukasz Lisicki (były gracz Juranda), w bramce zaś od początku sezonu dobrze spisuje się Piotr Serafin (kupiony z UMCS-u).

Inżynierowie z transferami trafili więc bezbłędnie, a Robak - do spółki z drugim trenerem, Zygmuntem Piwowarskim - drużynę do rozgrywek przygotował znakomicie. Gracze Politechniki imponują przede wszystkim dyspozycją fizyczną, wszystkie mecze tej jesieni wygrywali w drugich połowach. - Mam nadzieję, że zostaniemy tym czarnym koniem - nie kryje Szmulik. Do końcu sezonu droga jeszcze daleka, roztlił się jednak promyk, który daje nadzieję na rozpoczęcie rekonstrukcji warszawskiego szczypiorniaka.

Źródło artykułu: