Dzień konia Tomasza Pomiankiewicza

Jednym z bohaterów meczu Azotów z kieleckim Vive został Tomasz Pomiankiewicz. Puławski rozgrywający wziął na siebie ciężar gry w ataku, w sumie rzucił mistrzom Polski aż osiem bramek.

- Miałem dużo szczęścia, pomogli mi też koledzy, którzy akcje wypracowywali - tłumaczy Pomiankiewicz w rozmowie ze SportoweFakty.pl. 27-letni rozgrywający pojawił się na parkiecie w 10. minucie. Rozpoczął od trzech celnych rzutów z drugiej linii, później przytrafiło mu się jednak kilka pudeł, przestrzelił też rzut karny. Dobra passa wróciła po przerwie, dzięki jego dwóm trafieniom Azoty doszły Vive na 12:13. - Ciężko powiedzieć, co by się wydarzyło, gdybyśmy wówczas zdołali wyjść na prowadzenie - mówi Pomiankiewicz. - Mecz na pewno zrobiłby się jeszcze ciekawszy.

Puławianie rywala przełamać jednak nie zdołali, spotkanie ostatecznie zakończyło się wynikiem 18:26. - Widowisko - na tyle, na ile mogliśmy - stworzyliśmy ciekawe. Mam nadzieję, że dobrą passę będziemy podtrzymywać w kolejnych meczach i zaczniemy piąć się w górę w ligowej tabeli - przyznaje rozgrywający Azotów. Pomiankiewicz w sumie uzbierał w środę 8 trafień (rzucał 15 razy), po przerwie przytrafiła mu się też jedna strata. - Bramki wypracowywane były przez zespół, duże brawa należą się chłopakom. Jak tylko mogłem, starałem się to wykorzystywać. Niestety, popełniłem trochę błędów, nie był to najlepszy mecz w moim wykonaniu - kaja się.

Przeciwko Vive Azoty znów znakomicie zagrały w defensywie. Szczelna formacja obronna staje się powoli znakiem firmowym zespołu Bogdana Kowalczyka. - Faktycznie, nasza defensywa funkcjonuje lepiej, aniżeli w tych przegranych meczach na początku sezonu - przyznaje Pomiankiewicz. Rozgrywający oddaje też honory Maciejowi Stęczniewskiemu, który jest tej jesieni w wybornej dyspozycji. - Po raz kolejny rozegrał w bramce fenomenalne zawody, my po prostu staramy się mu jak najlepiej pomagać na boisku. Zaczyna nam to wychodzić coraz lepiej, widać to zresztą po wynikach - tłumaczy.

Mecz z Vive to dla puławian drugi odcinek prawdziwego maratonu. W listopadzie zespół Kowalczyka czeka jeszcze dwumecz z macedońskim Tikvesh w ramach Challenge Cup oraz trudne ligowe starcia z MMTS-em, Zagłębiem i Chrobrym. - Trener pod względem motorycznym przygotował nas do tych spotkań bardzo dobrze - zapewnia Pomiankiewicz. - W najbliższy weekend wybieramy się do Kwidzyna, oczywiście po dwa oczka. Zazwyczaj gramy tam dobre spotkania, jak będzie tym razem - zobaczymy. Na pewno nie jedziemy tam oddać meczu, tylko walczyć. W tabeli jest ciasno i każdy punkty jest ważny.

Źródło artykułu: