Niemal miesięczna nieobecność Karola Drabika przy zespole Akademików mogła się odbić na ich dyspozycji, zwłaszcza w przestrzeganiu założeń taktycznych. Szkoleniowiec nie spodziewał się jednak chyba, że zobaczy w sobotę zupełnie inny zespół. Bo na takie miano w tej chwili zasługuje. Nie zmienia tego nawet fakt, że radomianie walkę z Olimpią rozpoczęli rewelacyjnie. Koncentracja w ataku, zabójcze kontry i fenomenalne interwencje Filipa Jarosza sprawiły, że prowadzili już 10:4. I wtedy się zaczęło.
Radomianie dosłownie zgłupieli. Nie byli w stanie przejść wysoko postawionej defensywy gości. Ich skrzydła zupełnie nie istniały, nie mówiąc już o rzutach z dystansu. Gdyby i tego było mało, jeszcze przed przerwą czerwoną kartkę ujrzał lider zespołu Michał Kalita. - Już wtedy czułem, że znaleźliśmy się w tarapatach - mówił później Drabik. I nie mylił się. Rywale bezlitośnie wykorzystywali każdy błąd radomian a po przerwie dość szybko ich wypunktowali. Prym w tym wiódł zwłaszcza Damian Biernacki. Co prawda, na ataki rywali skutecznie odpowiadał Maciej Jeżyna, ale nie miał zbyt wielu pomocników z grona doświadczonych kolegów z drużyny. Jedynie młodzi "gniewni" po raz kolejny udowodnili, że ich czas powoli nadchodzi. - Dlatego na Pawła Sokoła czy Jakuba Lipczyńskiego będę stawiał co raz częściej - zapewnił Drabik.
AZS Politechnika Radomska - Olimpia Piekary Śląskie 27:32 (13:13)
AZS: Jarosz, Bury - Jeżyna 11, Misiewicz 4, Mroczek 4, Kalita 3, Lipczyński 2, Świeca 1, Sokół 1, Przykuta 1, Cupryś, Zdziech, Guzik.
Olimpia: Kowalczyk, Szenkel - Biernacki 7, Piec 6, Kempys 5, Smolin 4, Ogórek 3, Jerchel 3, Rosół 2, Chojniak 1, Pakuła 1, Tatz, Wiertelor.