Chrobry w Legnicy zagrał bardzo przeciętnie. Głogowianie jednak wygrali, bo Miedź była niedzielnego wieczoru jeszcze słabsza. Derby Zagłębia Miedziowego stały na niskim poziomie, szczególnie w drugiej połowie, kiedy to obie ekipy popełniły wiele błędów. I nie zmieni tego faktu nawet, to, że szkoleniowiec Chrobrego Tadeusz Jednoróg po meczu robił dobrą minę do złej gry. - Nie zgodzę się z tym, że był to słaby mecz. Błędy zdarzają się nawet na poziomie mistrzostw świata -.
Jednoróg miał powody do żartów, bo dobrze sobie zdawał sprawę z tego, że jego drużyna wygrała nie dlatego, że zaprezentowała się dobrze, tylko dlatego, że Miedź słabo. Zespół trenera Piotra Będzikowskiego nie miał pomysłu na grę, był nieskuteczny w ataku, miał dziurawą obronę, a przede wszystkim brakowało zagrożenia rzutowego z drugiej linii wobec fatalnej dyspozycji Bogumiła Buchwalda, Tomasza Fabiszewskiego i Artura Szabata.
Niezła postawa w bramce Artura Banisza i Lecha Kryńskiego oraz dobra gra Marka Boneczki - to było zbyt mało, by odnieść drugie w tym sezonie ligowe zwycięstwo. W zespole gości brylował Michał Bednarek, Paweł Piętak oraz świetnie dysponowany bramkarz Sebastian Zapora, który odbił aż 20 piłek!
W legnickiej szatni po meczu panowała zrozumiała żałoba. Miedź po 10. kolejkach ma zaledwie 4 punkty i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. - W naszej sytuacji musimy się otrząsnąć, zakasać rękawy i wziąć do roboty. Płacz tu nic nie pomoże! Za tydzień najzwyczajniej w świecie musimy wygrać w Piotrkowie - powiedział nam wściekły Paweł Piwko.
Mecz dla legniczan źle się rozpoczął i tak samo skończył. Już po 5 minutach Miedź przegrywała 1:4. Potem gospodarze wzięli się do roboty i w 10 minucie Grzegorz Garbacz doprowadził do wyniku 6:5. Na parkiecie toczyła się zacięta walka, a wynik oscylował wokół remisu. W 21 min. Chrobry prowadził 11:9, ale podopieczni trenera Będzikowskiego rzucili trzy bramki z rzędu i zrobiło się 12:11(25 min.). Przewagę jednej bramki udało się im dowieźć do przerwy.
W drugiej połowie Miedź zagrała fatalnie w ataku. Legniczanie zdobyli w tej części spotkania tylko osiem bramek! Kluczowym momentem meczu była 38 minuta Miedź prowadziła 19:17 i wychodziła do szybkiej kontry, będący w sytuacji sam na sam z Zaporą - Buchwald rzucił prosto w niego. Dwie minuty później był już remis (19:19). Do tego legniczanie popadli w totalną niemoc strzelecką. Trudno to sobie wyobrazić, ale przez 12 minut nie zdobyli ani jednej bramki (od 38 do 50 min.)! W zespole z Głogowa uaktywnił się natomiast Mateusz Płaczek, który zdobył trzy bramki z rzędu, a kropkę nad i postawił Jakub Łucak.
- To kolejny mecz w którym mozolnie gonimy wynik, a w decydującej fazie meczu, popełniamy proste błędy i przegrywamy - smucił się po meczu trener Miedzi Piotr Będzikowski.
Legnicki szkoleniowiec i jego drużyna ma faktycznie powody do smutku, bo Miedź stała się głównym kandydatem do spadku. Zdaje sobie z tego doskonale sprawę prezes legnickiego klubu Zdzisław Woźniak, który jeszcze przed końcem meczu opuścił halę. Wrócił do niej, gdy już było po wszystkim.
Reflex Miedź Legnica - Chrobry Głogów 24:28 (16:15)
Reflex Miedź: Banisz, Kryński - Garbacz 5, Skrabania 3, Szabat 2, Swat 2, Brygier 2, Buchwald 2, Boneczko 8, Fabiszewski, Piwko, Paluch.
Kary: 10 min.
Chrobry: Zapora, Stachera - Piętak 4, Różański 1, Bednarek 8, Świtała 2, Łucak 2, Płaczek 5, Mochocki 4, Ścigaj 1, Żak, Kuta, Olęcki, Wysokiński.
Kary: 12 min.
Sędziowali: Majka, Wojtyczka (Katowice).
Widzów: 700.
Przebieg meczu: 1:4 (5), 6:5 (10), 8:8 (15), 9:10 (20), 12:11 (25), 16:15 (30), 18:17 (35), 19:18 (40), 19:20 (45), 21:22 (50), 22:24 (55), 24:28 (60).