Sobotni mecz dobrze rozpoczęli gospodarze, którzy po trafieniu obrotowego Krzysztofa Misiaczyka prowadzili 2:0. Kilka minut później po bramce jednego z najskuteczniejszych zawodników AZS-u, Włodimira Huziejewa na tablicy świetlnej widniał wynik 4:3. Jak się później okazało było to ostatnie prowadzenie gorzowian w spotkaniu. Minutę później mielczanie wyprowadzili dwie szybkie kontry, a za sprawą Pawła Wilka prowadzili 4:5. W 10 minucie gry efektownym rzutem po wybiciu z dwóch nóg popisał się Paweł Albin, a jego drużyna wygrywała już 5:8. Trener Dariusz Molski nie czekał długo i poprosił o czas dla swojej drużyny. Podziałał on mobilizująco na gorzowskich piłkarzy, którzy zdołali odrobić dwie bramki.
Gospodarze mogli pójść za ciosem doprowadzając do wyrównania, a nawet wychodząc na prowadzenie, jednak przeszkodził im w tym świetnie dysponowany tego dnia Adam Wolański. Mielecki golkiper wybronił m.in. dwa rzuty karne, a także popisał się kilkoma dobrymi interwencjami. W tym czasie jego koledzy ponownie wypracowali trzy bramki przewagi. Gorzowianie równorzędną walkę z rywalem nawiązali dopiero w tedy, gdy ten grał w osłabieniu. Po bramce ze skrzydła Jakuba Tomczaka gospodarze przegrywali 11:12, a następnie 13:14. Na minutę przed końcem to gorzowianie grali w osłabienu, gdy na ławkę kar powędrował Tomasz Jagła. Goście skrupulatnie wykorzystali swoją szansę i jeszcze przed przerwą ponownie odskoczyli na trzy bramki. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 14:17.
Tuż po przerwie rozpoczął się dramat gospodarzy. - Początek drugiej połowy trzeba nazwać po imieniu. Fatalny to chyba zbyt łagodne określenie. Dramat, żenada, kompromitacja można wybierać. Określeń jest wiele - mówił po meczu Jagła. Gorzowianie zagrali katastrofalnie. Proste błędy, rzuty z nieprzygotowanej pozycji, przestrzelony karny wymieniać można by długo. Taka gra była przysłowiową wodą na młyn dla gości, którzy skrupulatnie powiększali swoją przewagę. W kilka minut zdobyli siedem bramek z rzędu nie tracąc żadnej. Co ciekawe przez pewien okres czasu sami grali w osłabieniu, lecz w niczym nie przeszkadzało im to w zdobywaniu kolejnych goli.
W 39 minucie po trafieniu Marka Szpery było już 15:25. Nawet przerwa na żądanie w niczym nie pomogła gorzowskim akademikom. Podopiecznym trenera Ruszarda Skutnika wychodziło praktycznie wszystko. Zaczynając od rzutów ze skrzydła, po bramki z drugiej linii, a kończąc na szybkich kontratakach. Po takim właśnie zagraniu w 47 minucie Michał Chodara zdobył 31 bramkę dla swojego zespołu, a Stal prowadziła już różnicą 14 trafień! Ostatecznie gospodarzom udało się zmniejszyć rozmiary porażki. Mielczanie pewni zwycięstwa nie mieli zamiaru marnować sił i kilkukrotnie odpuścili w defensywie. Ostatecznie AZS AWF Gorzów Wlkp. przegrał ze Stalą Mielec 27:36.
AZS AWF Gorzów Wlkp. - BRW Stal Mielec 27:36 (14:17)
AZS AWF Gorzów Wlkp.: Wsilek, Zwiers - Huziejew 5, Fogler 5, Misiaczyk 4, Kliszczyk 3, Tomczak 3, Bosy 3, Śramkiewicz 1, Gumiński 1, Stupiński 1, Jagła 1.
Kary: 5 x 2 minuty.
BRW Stal Mielec: Lipka, Wolański - Babicz 6, Szpera 6, Albin 6, Sobut 5, Chodara 4, Basiak 3, Kubisztal 3, Wilk 3.
Kary: 5 x 2 minuty.
Sędziowie: Krzysztof Musiał (Ozimek) i Andrzej Szynklarz (Opole).
Widzów: 500.