Paweł Albin po zagranicznych wojażach przed rozpoczęciem obecnego sezonu zdecydował się na powrót do kraju i występy w barwach beniaminka SuperLigi. Z każdym mijającym tygodniem jego wpływ na postawę Stali znacznie wzrasta. Mimo to w pojedynku z płocczanami nie udało się podopiecznym Ryszarda Skutnika sprawić niespodzianki. - Po dobrym początku w naszym wykonaniu wkradło się pod koniec pierwszej połówki sporo zamieszania. Identyczna sytuacja miała miejsce w drugich trzydziestu minutach. Graliśmy zespołowo i skutecznie, ale w pewnym momencie przeistoczyło się to w chęć indywidualnych popisów. Rywale wykorzystali nasze błędy i skutecznymi kontrami wybili zwycięstwo z głowy. Warto też pamiętać o tym, że dysponujemy krótką ławką. Wisła co chwilę zmieniała zawodników i między innymi dzięki temu zaprezentowała się lepiej - tłumaczył przyczyny porażki Albin.
Przy stanie 30:30 karę dwóch minut złapał Grzegorz Sobut. Moment ten bez najmniejszych skrupułów wykorzystali goście i mówiąc kolokwialnie odjechali mielczanom. - Ciężko na gorąco stwierdzić, czy wykluczenie Grześka było dobrą decyzją sędziów. Ocenić to mogę dopiero po obejrzeniu powtórki wideo. Tak czy inaczej na pewno nie upatrywałbym w tym czynników przez które przegraliśmy - dodał rozgrywający Stali.
Mielec czekają jeszcze w tym roku kalendarzowym dwa spotkania. Na początek beniaminek zmierzy się z mistrzem Polski Vive Targi Kielce, a później we własnej hali podejmie Warmię Olsztyn. - W każdym meczu walczymy o punkty. Nieistotne czy to Wisła, Vive, Głogów, lub inna drużyna. Dla nas najważniejsze jest to, jak my się prezentujemy. Chociaż tabela jest spłaszczona, to nie oglądamy się za siebie. Piłka ręczna to sport walki, więc w Kielcach również się nie położymy przed utytułowanym rywalem mimo sporej dysproporcji sił. Chcemy i musimy zdobyć komplet "oczek" z Olsztynem, żeby w lepszych humorach wyjeżdżać na święta - podsumował Paweł Albin.