Nielbiści przystąpili do spotkania 14. kolejki PGNIG bez kontuzjowanych rozgrywających: Bartosza Świerada oraz Rafała Przybylskiego. W szeregach żółto-czarnych pojawił się już Kamil Sadowski. Powrót tego zawodnika do składu był zauważalny na parkiecie od pierwszego gwizdka. Niestety, gracz ten w 26. minucie doznał poważnej kontuzji wykręcając sobie kolano. Prawdziwy pech!
Znaczącą rolę w powstrzymaniu ataku MMTS-u miał Adrian Konczewski. Bramkarz Nielby bronił przez całe spotkanie bardzo dobrze. Jego parady bramkarskie pod koniec spotkania były po prostu wyśmienite. Radość, którą okazywał Konczewski po udanej interwencji, udzielała się też wągrowieckim kibicom.
- Moja rola polega na wybijaniu piłki. Z boku wygląda to tak, jakby to ode mnie wszystko zależało. Brudną robotę wykonują jednak nasi defensorzy. Wielkie ukłony kieruję do zawodników z obrony. To, co dziś zrobili: Jakub Płócienniczak, Bartosz Witkowski, Łukasz Gierak, Kamil Sadowski oraz Kamil Ciok było wielkim majstersztykiem. Jedynie sporo krwi napsuł nam Dzmitry Marhun. Totalnie rozbił nas w pierwszej połowie. Po przerwie został już jednak powstrzymany - wyjaśniał po meczu bramkarz Nielby.
Swego zadowolenia nie krył też Jerzy Kasprzak. - Cieszę się ze zdobytych kolejnych dwóch punktów. Starcie z MMTS-em potwierdza, że nasza postawa w poprzednim meczu, w Legnicy, była tylko jednorazową wpadką. Nic nam wtedy nie wychodziło. Spotkanie z Kwidzynem mogliśmy wygrać większą ilością bramek, gdyby nie nasza słaba skuteczność w pewnych momentach meczu. Kolejne spotkania ligowe będą kosztować nas na pewno sporo nerwów. Jestem jednak optymistą, jeśli chodzi o utrzymanie w Superlidze - wyznał po meczu prezes MKS-u.
Ostatnie spotkanie kończącego się roku szczypiorniści Nielby rozegrają na wyjeździe. Podopieczni Giennadija Kamielina zmierzą się w najbliższą środę, o godz. 18:00 z zespołem Azoty Puławy. Po środowym spotkaniu rozpocznie się przerwa w rozgrywkach ligowych, która zakończy się na początku lutego przyszłego roku.