Kamil Kołsut: Napędziliście dzisiaj Słowakom sporo strachu. Za tydzień na mistrzostwach świata będziecie zdecydowanym faworytem.
Bartłomiej Tomczak: Tak, to prawda. Zagraliśmy w tym meczu bardzo dobrze, pokonując przeciwnika różnicą ośmiu bramek. Bardzo nas to zwycięstwo cieszy, ale jestem przekonany, że wciąż nie jest to nasza najwyższa dyspozycja. Z meczu na mecz będziemy grać coraz lepiej, nogi będą świeższe, lżejsze i miejmy nadzieję, optymalna dyspozycja przyjdzie właśnie na mistrzostwa świata.
Jakie znaczenie miało dla was to, że za tydzień meczem z tym samym rywalem rozpoczniecie rywalizację w ramach szwedzkiego czempionatu?
- Jest to bardzo istotne przede wszystkim pod względem psychologicznym. Dzięki wygranej w Gdyni zyskaliśmy nad Słowakami pewną przewagę i będziemy się starali to wykorzystać. Oczywiście, zabrakło dziś w ich szeregach kilku podstawowych zawodników, ale tak samo było z naszym zespołem. Trener szachował siłami i zawodnikami, by nie odkrywać się w 100% przed mistrzostwami świata. Wygrana nas niezwykle cieszy, ale wiemy także, że wciąż jest kilka elementów, które możemy poprawić.
Była dziś delikatną zasłonę dymną?
- Oczywiście. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że za tydzień czeka nas 10 razy ważniejszy mecz, w ramach mistrzostw świata. Będzie to spotkanie o punkty i ono będzie najistotniejsze, a nie to, kto zwycięży w jakimś turnieju towarzyskim. Z pewnością za tydzień będziemy chcieli powtórzyć wynik, który tutaj osiągnęliśmy.
W spotkaniu z naszymi południowymi sąsiadami imponować mogliście przede wszystkim grą w defensywie. To jest to, do czego w Cetniewie trener Wenta przywiązywał największą uwagę?
Obrona to podstawa piłki ręcznej. W piątkowym meczu zagraliśmy w defensywie bardzo dobrze, choć nie ustrzegliśmy się też pewnych błędów i mam nadzieję, że z każdym dniem będzie pod tym względem coraz lepiej. W Cetniewie pracowaliśmy nad wszystkimi elementami gry, na obronę nacisk był jednak szczególny. Staraliśmy się grać grać w defensywie jak najlepiej i wychodzić z kontratakiem, ponieważ w piłce ręcznej są to zdecydowanie najłatwiejsze bramki.
Można odnieść wrażenie, że w pierwszej połowie na parkiecie obserwowaliśmy skład, który w Szwecji będzie podstawowym. Po przerwie trener dał szansę dublerom i różnica w jakości gry była aż nadto widoczna.
- Trener jeszcze nie ustalił składu. Na pewno ma jakieś swoje przemyślenia i zobaczymy, jak to będzie. Ja jestem przekonany, że na mundial pojadą zawodnicy najlepsi, na nich postawi Bogdan. To, jaka siódemka będzie w Szwecji podstawowa, czas pokaże.
Czuć napięcie i rywalizację o miejsce w kadrze?
- Oczywiście. Walka każdego dnia jest bardzo ostra, ale wszystko rozgrywa się bardzo fair. Wszyscy się lubimy i szanujemy, atmosfera jest super i każdy stara się z całych sił, by załapać się do 16, która ostatecznie pojedzie na mistrzostwa świata.
W meczu ze Słowacją dałeś selekcjonerowi kilka argumentów przemawiających za twoją kandydaturą.
- Może i mogę być zadowolony z mojego występu, ale na pewno jutro inni zawodnicy dostaną szansę, aby się wykazać i zaprezentować pełnię swoich umiejętności. W tej chwili nie jest przesądzone, kto pojedzie na mistrzostwa świata. Trener deklaruje, że ostateczny skład wybierze dopiero po zakończeniu Turnieju Noworocznego.
Który z zespołów grających w Gdyni wygląda najokazalej i postrzegacie go jako głównego przeciwnika w walce o końcowe zwycięstwo?
- Stare przysłowie - znajdująca zastosowanie także w piłce ręcznej - mówi, że gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Słowakom na wiele nie pozwoliliśmy i widać to po wyniku. Zobaczymy, jak wszystko potoczy się w kolejnych dniach. Węgrzy wyglądają na przeciwnika najbardziej wymagającego, mają bardzo mocną ekipę i myślę, że to właśnie oni będą dla nas najgroźniejsi. Ich meczu ze Słowakami jednak nie widzieliśmy, na halę dotarliśmy dopiero na nasze spotkanie. Będziemy dysponować jednak pełnym zapisem video i dokładnie przeanalizujemy ich grę.