Nasza gra od kilku lat opiera się na tych samych fundamentach - rozmowa z Patrykiem Kuchczyńskim, reprezentantem Polski
Patryk Kuchczyński jest jednym z najbardziej doświadczonych graczy w reprezentacji Polski - z orzełkiem na piersi rozegrał już 153 spotkania, zdobył wicemistrzostwo świata i brązowy medal mistrzostw Europy. Teraz z pewnością marzy o krążku z najcenniejszego kruszcu, konkretnych deklaracji stara się jednak unikać.
Kamil Kołsut
Kamil Kołsut: Jakie założenia mieliście przed Turniejem Noworocznym?
Patryk Kuchczyński: Przede wszystkim bardzo mocno biegać do przodu, co nie zawsze wychodziło. Ważne jest jednak, by wypracować ten nawyk - ruszyć całą szóstką do przodu, szybko wznowić grę, czy to po straconym golu, czy przy przechwyceniu piłki w obronie. Mam nadzieję, że to wszystko zaprocentuje w trakcie mistrzostw świata.
Obrona i szybkie wznawianie gry to elementy, na których najmocniej skupialiście się w Cetniewie?
- Nasze zgrupowanie było przede wszystkim bardzo ciężkie pod względem fizycznym. Dużo biegaliśmy, z piłką i bez piłki, mieliśmy treningi interwałowe, a teraz staramy się to wszystko przełożyć na boisko. Jak już mówiłem, wychodzi to z różnym skutkiem, ale w Szwecji na pewno zaprocentuje. Przed nami jeszcze kilka dni i zobaczymy, jak wszystko będzie wówczas wyglądać.
Dostrzegasz jakieś różnice w przygotowaniach w stosunku do zeszłorocznych mistrzostw Europy? Trener Wenta wprowadził jakieś innowacje?
- Nasza gra opiera się na obronie i wyprowadzaniu kontrataku - w tym elemencie musimy jeszcze dużo poprawić. To jest nasza podstawa, rzecz najważniejsza, na której skupialiśmy się także w zeszłym roku.
Ostatnimi czasy los was nie rozpieszcza, w zespole mnożą się kontuzje. Z powodu urazu w Szwecji nie pomoże wam Krzysiek Lijewski, problemy zdrowotne męczyły także Michała Jureckiego, Mariusza Jurasika, Tomasza Rosińskiego, Mateusza Zarembę...
- Faktycznie, na razie wisi nad nami jakieś małe fatum. Kilku chłopaków zmaga się z jakimiś dolegliwościami zdrowotnymi, z powodu przeziębienia w dwóch meczach zagrać nie mógł Zaremba, który spędził ten czas w hotelu. Może jednak lepiej, że to wszystko dotyka nas teraz, niż żeby miało przyjść w trakcie mistrzostw świata.
Na zgrupowanie i Turniej Noworoczny selekcjoner powołał aż 23 zawodników, z których tylko 16 mogło znaleźć się w ostatecznej kadrze. Czuć było napięcie i wewnętrzną rywalizację?
- Na pewno w podświadomości gdzieś to siedziało. W niedzielę został ogłoszony skład, już wieczorem spotkaliśmy się w optymalnym składzie na wyjazd do Szwecji. W trakcie gdyńskiego turnieju wiedzieliśmy jednak, że przede wszystkim trzeba wyjść i się bić.