Szczypiorno już nawet nie marzy. Wewnętrzny rozłam na horyzoncie?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

<I>- Jeśli nasza gra ma tak wyglądać w kolejnych spotkaniach, to w ogóle nie ma sensu występować</i> - mówił o reakcjach samych zawodników na postawę Szczypiorna Kalisz Łukasz Stachowiak. Podopieczni Walentego Winokurowa nie marzą już nawet o miejscu premiowanym awansem. Wątpliwości mogą wywoływać kolejne wypowiedzi, które pokazują, że atmosfera w najstarszym mieście w Polsce jest dość napięta.

W tym artykule dowiesz się o:

- Wyglądało to tak, jakbyśmy wyszli na to spotkanie tylko po to, żeby je rozegrać - ocenił poczynania swojej drużyny Łukasz Stachowiak, najskuteczniejszy zawodnik kaliskiego Szczypiorna w tegorocznych rozgrywkach. Skrzydłowy wspomniał oczywiście o ostatnim starciu drużyny z Żagwią Dzierżoniów, przegranym jedną bramką. - W szatni było ostro. Stwierdziliśmy, że jeśli nasza gra ma tak wyglądać w kolejnych spotkaniach, to w ogólnie nie ma sensu występować. Cztery bramki z rywalem tej klasy i to na własnym parkiecie to za dużo. Drugie trzydzieści minut pokazało, że możemy zgromadzić jeszcze trochę punktów - stwierdził.

W słowach nie przebierał za to najbardziej doświadczony zawodnik kaliszan. - Trzeba było wzmocnić się jednym bądź dwoma porządnymi zawodnikami, a nie sprowadzać pięciu średniaków. Są to młodzi, perspektywiczni ludzie, ale niegotowi na awans już teraz. Za dwa, trzy lata będziemy w stanie to osiągnąć, ale nie w tym momencie - stwierdził wyraźnie poirytowany całą sytuacją Łukasz Kobusiński, który przed sezonem przyszedł do Kalisza z jednego z niemieckich klubów i od niego miało rozpoczynać się ustalanie podstawowego składu na kolejne spotkania. Wszystko pokrzyżowała kontuzja na progu sezonu, która diametralnie zmieniła sytuację.

Na słowa o niedoświadczonej ekipie, w której jest zbyt wielu młodych zawodników, krótko odpowiada przedstawiciel władz klubu. - W reprezentacji Szwecji na mistrzostwach świata w pierwszej siódemce wyszedł 19-latek - skwitował krótko Andrzej Spychała, kierownik ekipy z najstarszego miasta w Polsce.

Łukasz Stachowiak w tym sezonie radzi sobie bardzo dobrze

Kaliszanie w ostatnim meczu nie radzili sobie z wykonywaniem rzutów karnych. Zdobyli tylko jedną bramkę na trzy próby. W ostatniej skutecznie zachował się Stachowiak, który dotychczas etatowo wykonywał "siódemki". - Taka jest decyzja trenera. Ja się z nią nie zgadzam, ale musiałem się jej podporządkować. Rzucałem jako trzeci. Trudno, efekty widać było na boisku - dodał z kamienną twarzą. Po takiej reakcji musiał również zmierzyć się z pytaniem o relacje na linii sztab szkoleniowy - zawodnicy. - Są poprawne - dodał i odniósł się również do wypowiedzi członków zarządu: - Sytuacja jest trudna, ale zarząd ma rację, że to bierze się z wyników osiąganych na parkiecie.

- W zarządzie nie ma żadnej sytuacji na ostrzu noża - twierdzi z kolei kierownik Spychała, który zapytany został o kondycję finansową klubu. - Pieniądze są wypłacane na bieżąco. Nie ma żadnych kłopotów z realizacją obietnic - odpowiedział bez chwili zawahania.

Niestety dla kibiców w Kaliszu, ekipa z miasta szczycącego się wynalezieniem szczypiorniaka nadal występować będzie w II lidze, o ile przystąpi do kolejnych rozgrywek, bowiem po Wielkopolsce zaczęły już krążyć różne plotki na ten temat. Na dzień dzisiejszy wiadomo tylko, że sytuacja w zespole nie wygląda najlepiej. Po meczu z Żagwią, stojąc pod szatnią gospodarzy, jeszcze przez długi czas można było słyszeć kłótnie...

Źródło artykułu: