- Zagraliśmy bardzo słabo. Jeszcze w pierwszej połowie Sławek Szmal odbił kilka piłek, obrona była aktywna, z tego poszły kontry, natomiast później coś się zacięło. Nie graliśmy ani w obronie, ani w ataku. Kontratak kompletnie nie istniał. W tym momencie Węgrzy poczuli grę, zaczęli lepiej bronić, kontrowali nasz zespół. Dobrze bronił węgierski bramkarz Fazekas. Ostatnia minuta pierwszej polowy, gdzie straciliśmy dwie bramki świadczy o naszym graniu w tym meczu. W drugiej połowie próbowaliśmy, ale na próbowaniu się skończyło. Nie mieliśmy żadnych atutów po swojej stronie. Węgrzy poczuli, że mogą wygrać i spokojnie dograli mecz do końca - stwierdził Piotr Dropek.
- Był to jeden z najsłabszych meczów Polaków na tych mistrzostwach. Był równie słaby w naszym wykonaniu jak mecz z Chorwatami, którzy nie przypominają ekipy z poprzednich mistrzostw. Widać, że z chłopaków zeszło powietrze - dodał Dropek.