Jest mi bardzo przykro. To był dla nas bardzo istotny mecz - wypowiedzi po spotkaniu KSS Kielce - KPR Jelenia Góra

Zgoła odmienne nastroje towarzyszyły szczypiornistkom KSS-u Kielce i KPR-u Jelenia Góra, po spotkaniu 18. kolejki PGNiG Superligi, wygranym przez podopieczne Małgorzaty Jędrzejczak 34:30. Trenerka jeleniogórzanek nie kryła ogromnej radości z pierwszego wyjazdowego zwycięstwa w tym sezonie.

Przed tym spotkaniem trener Małgorzata Jędrzejczak, była pełna obaw o końcowy wynik konfrontacji z KSS-em. KPR od początku sezonu boryka się z licznymi problemami kadrowymi. Nie inaczej było przed meczem w Kielcach. Tym bardziej cenne wydają się jednak dwa punkty. - Bardzo się cieszę z postawy mojej drużyny, bo wiedziałyśmy, że w Kielcach będzie bardzo ciężko. KSS wzmocnił się ostatnio dwiema zawodniczkami, a my tymczasem borykamy się z następnymi kontuzjami. Dzisiaj nie mogła przyjechać do Kielc Agnieszka Kocela, która w ostatnich meczach grała na bardzo wysokim poziomie, rzucała nam po 9 bramek. Miałyśmy też chore zawodniczki na ławce, ale jak widać to mobilizuje i w trudnych sytuacjach dziewczyny potrafią pokazać ząb - przyznaje trenerka jeleniogórzanek.

Kapitalne zawody w barwach KPR-u rozegrała w sobotę Marta Oreszczuk, która wręcz imponowała skutecznością. - Marcie należą się duże podziękowania, bo mimo że w zasadzie nie gra już od roku, to dzisiaj pokazała, że stara szkoła jest jeszcze w stanie zawalczyć i coś pokazać. Bardzo nam pomogła dzisiaj za co jej dziękujemy - mówi Jędrzejczak.

Dzięki zwycięstwu KPR nadal ma szansę na wywalczenie ósmego miejsce w tabeli na koniec sezonu zasadniczego. Każde punkty będą teraz na wagę złota. - Dla nas wszystkie mecze są teraz o cztery punkty. Nie układa nam się w tym sezonie, mamy krótką ławkę i z każdym przeciwnikiem gra nam się ciężko, a już zwłaszcza na wyjeździe. Z tego co sobie przypominam, to jest to nasze pierwsze wyjazdowe zwycięstwo, które tym bardziej nas cieszy - kończy trenerka KPR-u.

Wesołej miny po zakończeniu spotkania nie miał natomiast opiekun KSS-u, Zdzisław Wąs. Trudno się jednak dziwić, bo kielczanki dawno nie grały tak słabego meczu. - Zadecydowała przede wszystkim obrona. Dziewczyny łatwo pozwalały rywalkom zdobywać przewagę. Realizacja przedmeczowych założeń była na poziomie około 20 procent. Była też bardzo duża nieskuteczność, dziewczyny były dzisiaj jakieś uśpione. Nie wiem co się stało. Przez ostatni tydzień lekko odpuściłem treningi, żeby zawodniczki nabrały świeżości. Jest mi bardzo przykro. To był dla nas bardzo istotny mecz. Zresztą dziewczyny chyba też się wstydzą za swój występ - mówi zawiedziony szkoleniowiec KSS-u.

Komentarze (0)