Trwa zwycięski marsz Politechniki

Nie zwalniają tempa szczypiorniści Politechniki Warszawskiej. W sobotę stołeczny zespół pokonał SMS Gdańsk, przedłużając nadzieje kibiców na awans do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Podopieczni Mirosława Robaka zwyciężyli po raz czwarty z rzędu - wcześniej szczypiorniści z Piaseczyńskiej ograli Ostrovię, AZS UZ i warszawski AWF. Z tonu nie spuszczają jednak także główni rywale w walce o promocję - Jurand pewnie poradził sobie we własnej hali z osłabionymi rezerwami płockiej Wisły, a Pogoń wygrała w Zielonej Górze. Portowcy, piastujący obecnie miejsce gwarantujące grę w barażach o awans do PGNiG Superligi, mają nad Politechniką cztery punkty przewagi, przewaga lidera z Ciechanowa wynosi z kolei sześć oczek.

- Cała drużyna działała jak w zegarku. Wszystko potoczyło się po naszej myśli: i obrona i atak. Mam nadzieję, że utrzymamy tak wysoki poziom również w kolejnych meczach - przyznał po meczu z SMS-em Jakub Pietrzak. Jego koledzy rozpoczęli jednak kiepsko, gospodarze w pewnym momencie prowadzili już 3:0. Inżynierowie szybko jednak straty odrobili, przez parę minut trzymali gdańską młodzież na remisie, by w końcówce pierwszej części gry zdecydowanie rywalom odjechać. Za sprawą Marcina Prokopa i Łukasza Lisickiego Politechnika prowadziła już nawet 17:13, by na przerwę zejść z dwubramkową zaliczką.

Trwa zwycięski marsz Politechniki. fot. Marcin Selerski / AZS PW

Początek drugiej części gry był wyrównany, obie ekipy miały problemy ze skutecznością. Jeszcze w 44. minucie na tablicy świetlnej pojawił się wynik 21:24, ostatni kwadrans był już jednak suwerennym popisem stołecznej ekipy. - Ciężko powiedzieć co poszło nie tak. W drugiej połowie po prostu nic nie zapaliło: ani obrona ani atak - martwił się tuż po końcowej syrenie Michał Daszek. On sam z meczu mógł być zadowolony, rzucił faworytom aż sześć bramek, w końcówce jego Gdańsk jednak stanął. Gospodarze przez defensywę Politechniki zdołali przedrzeć się tylko trzy razy i spotkanie ostatecznie zakończyło się wynikiem 24:36.

Kapitalną drugą połowę zaliczył doświadczony Andrzej Korus, który w sumie rzucił w Gdańsku aż dziewięć bramek, istotną kontrybucję do dorobku drużyny wnieśli także Mateusz Szmulik i Mateusz Zasikowski, a wynik spotkania ustalił Mariusz Sokołowski. Za tydzień Politechnika we własnej hali podejmie rezerwy Wisły i musi wygrać, by przedłużyć sen stołecznych kibiców o najwyższej klasie rozgrywkowej. Następnie gracze Robaka zagrają na wyjeździe z Jurandem i bydgoskim UKW, a rundę zasadniczą rozgrywek zakończą domowym starciem z Pogonią. Jeśli wszystko potoczy się po myśli Inżynierów, to ostatnie z wymienionych spotkań winno zadecydować o tym, kto zagra w barażach o PGNiG Superligę.

Komentarze (0)