Arkadiusz Miszka: Samymi umiejętnościami nie wygrywa się meczów

Szczypiorniści Orlen Wisły Płock w niedzielę dokonali niemożliwego. Przerwali trwającą od maja 2009 roku zwycięską passę Vive Targów Kielce. Zdaniem Arkadiusza Miszki o sukcesie Nafciarzy przesądziła determinacja i zaangażowanie całego zespołu. Skrzydłowy Wisły do wygranej podchodzi jednak bardzo ostrożnie i podkreśla, że płocczanie nie myślą jeszcze o meczach finałowych. - W poprzednim sezonie myśleliśmy o nich przedwcześnie i zawiedliśmy na całej linii - mówi Miszka.

Jak podkreśla Arkadiusz Miszka zwycięstwo w kieleckiej hali Legionów nie przyszło "Nafciarzom" łatwo. Kluczem do wygranej okazała się jednak determinacja i chęć rewanżu za dotkliwą porażkę w finale Pucharu Polski. - W szatni powiedzieliśmy sobie, że liczą się nie tylko indywidualne umiejętności zawodników, i że samymi tylko umiejętnościami nie wygrywa się meczów. Wygrywa się je przede wszystkim determinacją i zadziornością, a my właśnie to pokazaliśmy na parkiecie. Bardzo cieszymy się, że udało się nam wygrać na tym mega ciężkim terenie, bo już nie jeden świetny zespół w Kielcach poległ - mówi Miszka.

W porównaniu do ostatniego spotkania w Płocku, Wisła poprawiła wiele mankamentów w swojej grze, dzięki czemu "Nafciarzom" udało się zaskoczyć rywali i niemal całkowicie pozbawić ich największych atutów. - Zmieniliśmy taktykę w obronie, zacieśniliśmy ją do środka, bo wiedzieliśmy, że na przykład do Rastko Stojkovicia dochodzą świetne piłki, a z tego on nas bardzo karał w poprzednim meczu. Dzisiaj obrona była już szczelna - ocenia skrzydłowy.

Jednak zdaniem Miszki, dotkliwa porażka w finale Pucharu Polski, wcale nie oznacza, że w tamtym spotkaniu płocczanie przeszli obok meczu. - Nie uważam, że w ostatnim spotkaniu zagraliśmy bez zaangażowania i walki. Gram na parkietach ekstraklasy od 12, 13 lat i występując w słabszych zespołach przegrywałem już mecze 15, 16 bramkami, ale ani razu nie zarzuciłem ani sobie, ani kolegom z drużyny, że ktoś nie daje z siebie wszystkiego. To jest życie, to jest sport, czasem jest dobry dzień, a czasem zły - mówi Miszka.

Skrzydłowy Wisły bardzo ostrożnie podchodzi do tematu finału play-off PGNiG Superligi. Jego zdaniem najpierw trzeba się skoncentrować na każdym kolejnym przeciwniku. - Nie myślę jeszcze o finale, bo w poprzednim sezonie myśleliśmy o nim przedwcześnie i zawiedliśmy na całej linii. Teraz liczymy na to, że w dwóch meczach pokonamy naszego pierwszego przeciwnika, a potem najprawdopodobniej spotkamy się ponownie z Kwidzynem. Najpierw musimy dojść do finału, a potem będziemy się zastanawiać, jak go wygrać - kończy Miszka.

W niedzielnym spotkaniu skrzydłowy Wisły z dziewięcioma bramkami był najskuteczniejszym zawodnikiem na parkiecie.

Komentarze (0)