Nafciarze kontynuują dobrą passę, teraz czas na MMTS

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Trzynaście meczów z rzędu na ligowych parkietach wygrali szczypiorniści Orlen Wisły Płock. Nafciarze w tym sezonie ulegli tylko mistrzom Polski z Kielc, a w miniony weekend w Puławach zapewnili sobie awans do półfinału rozgrywek play-off.

Podopieczni Larsa Walthera pokonali Azoty 30:26. - To był bardzo dziwny mecz, jak wszystkie w fazie play-off - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl najskuteczniejszy zawodnik płockiego zespołu, Arkadiusz Miszka. On sam rzucił drużynie Marcina Kurowskiego aż 10 bramek (6/7 z rzutów karnych), w sumie w tym sezonie ma na swoim koncie już 140 trafień i w klasyfikacji strzelców ustępuje tylko Grzegorzowi Sobutowi i Wojciechowi Zydroniowi.

- Wiadomo, teraz wszystko zaczynamy od nowa. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że w meczach play-off nie ma głównego faworyta i zawsze gra się do końca - tłumaczy Miszka. - Początek meczu z Azotami był w naszym wykonaniu bardzo zły, przegrywaliśmy 1:5 i w pewnym momencie zacząłem się martwić, że nie odpalimy. Zagraliśmy jednak spokojnie, nie rzuciliśmy się panicznie do odrabiania strat - relacjonuje.

Arkadiusz Miszka napsuł puławskim obrońcom mnóstwo krwi

Nafciarze szybko doścignęli gospodarzy i na przerwę schodzili prowadząc różnicą jednego trafienia. - Wygraliśmy pierwszą połowę i w szatni powiedzieliśmy sobie, że musimy wyjść na parkiet i zacząć wszystko od nowa - tłumaczy. Przez kilkanaście minut obie drużyny grały bramka za bramkę, końcówka należała już jednak do Wisły. - Po przerwie naprawdę dobrze spisaliśmy się w obronie i kontrataku - tak przyczyny zwycięstwa diagnozuje Miszka.

Po ostatnim gwizdku sobotniego spotkania mnóstwo krytyki spadło jednak na sędziowski duet z Opola, w rozmowach z dziennikarzami burzyli się głównie gospodarze. - Nie lubię oceniać arbitrów, nigdy tego nie robiłem. Gram i to jest moje zadanie - zastrzega Miszka, po chwili jednak swoją opinię wyraża. - Wszyscy chyba przyznają, że ten mecz nie był w wykonaniu sędziów zbyt dobry, mylili się często, ale w obie strony.

W Puławach Nafciarze zagrali na znakomitej skuteczności, piłki obronione przez Piotra Wyszomirskiego i Macieja Stęczniewskiego policzyć można było na palcach jednej ręki. Na ile to zasługa dobrej postawy gości, a na ile słabszego dnia dwójki golkiperów? - Mieli ciężkie zadanie - tłumaczy rywali Miszka. - Większość rzutów oddawaliśmy z pierwszej linii i ze skrzydeł, a wiadomo, że te pozycje ciężko się broni.

Fani Nafciarzy mieli w Puławach powody do radości

Mecze z Azotami były jednak dla Nafciarzy tylko przetarciem przed prawdziwym wyzwaniem. Na przełomie kwietnia i maja gracze Walthera zagrają o awans do finału z MMTS-em Kwidzyn, który przed rokiem sensacyjnie płocczan z rozgrywek wyeliminował. - Oczywiście, że to dla nas świetna szansa na rewanż. Mamy dwa tygodnie na przygotowanie i mam nadzieję, że będziemy grać jeszcze lepiej niż w Puławach - nie kryje Miszka.

Starszemu koledze wtóruje inny bohater dwumeczu z Azotami, Piotr Chrapkowski. - Na pewno będziemy walczyć i zrobimy wszystko, by wejść do finału. To oczywiste - przyznaje. Nafciarze drużynę wicemistrzów Polski najpierw - trzydziestego kwietnia i pierwszego maja - podejmą na własnym parkiecie, a tydzień później wybiorą się do Kwidzyna. Faworytem będą zdecydowanym, podobnie było jednak w roku ubiegłym, gdy finalnie przełknąć musieli gorzką pigułkę.

Źródło artykułu: