Gwardia, po środowym remisie Olimpii Piekary Śląskie, do meczu przystępowała pewna udziału w barażach o ekstraklasę. - Dlatego w naszych szeregach pojawiło się rozprężenie - tłumaczył trener miejscowych Marek Jagielski. - W środę gdy stało się jasne, że zagramy w barażach, rozdzwoniły się telefony z gratulacjami, a z moich podopiecznych zeszło ciśnienie.
W sobotę rozluźnienie wśród gospodarzy było zauważalne. Posiadali oni dziurawą defensywę i pozwalali przyjezdnym na wiele. ASPR wygrała pierwszą część jedną bramką. Mogła wyżej, ale świetnie spisywał się bramkarz opolan Robert Galoch. - Robert to obecnie jedyny zawodnik na swojej pozycji - wyjaśniał Jagielski. - Nominalnie pierwszy bramkarz Sławek Donosewicz w pracy zniszczył sobie dłonie i wykuruje się najwcześniej na drugi mecz barażowy. Do Galocha nie można mieć pretensji, ale jeśli on dozna kontuzji, to wtedy zaczną się problemy.
Początek drugiej połowy to nadal dominacja gości, którzy powiększyli swoje prowadzenie do trzech trafień. Z czasem do głosu zaczęli dochodzić miejscowi i szybko zniwelowali straty, a później osiągnęli kilkubramkową przewagę. Nie dali jej sobie wydrzeć do ostatniej syreny. Zawodnicy z Zawadzkiego w końcówce opadli z sił. Nic w tym jednak dziwnego, skoro na ich ławce zasiadło dwóch, w dodatku niedoświadczonych rezerwowych. - Walka trwała do 45. minuty - podsumował rozgrywający ASPR-u Daniel Skowroński. - Potem nie byliśmy w stanie przeciwstawić się rywalom. Występowaliśmy w siedmiu i gdybyśmy wytrzymali kondycyjnie do końca, to byłby cud. Tym bardziej że od początku sezonu nie mieliśmy odpoczynku i graliśmy mecz za meczem w tym samym składzie. Za naszą postawę nie musimy się wstydzić, choć przy odrobinie szczęścia mogliśmy się pokusić o korzystniejszy wynik.
Dla Skowrońskiego sobotni pojedynek mógł być szczególny. Walczył on o zdobycie setnej bramki w sezonie. Ta sztuka mu się nie udała, a jego dorobek zatrzymał się na... 99 golach. - Ostatnia akcja, gdy piłka trafiła w poprzeczkę będzie mi się śniła po nocach - przyznaje "Ursus", który po raz ostatni wystąpił w barwach ASPR-u. - Czas spędzony w Zawadzkiem będę wspominał miło, ale przyszedł czas na zmiany. Przenoszę się do Piekar Śląskich, które w następnym sezonie zamierzają walczyć o awans.
Derby Opolszczyzny nie stały na najlepszym poziomie, a obie drużyny posiadały luki w obronie. W ostatnich minutach przyjezdni zaczęli kwestionować decyzje sędziego i otrzymali sporo kar. Arbitrzy pokazali także dwie czerwone kartki (po jednej dla każdego z zespołu). - Spodziewaliśmy, że goście postawią twarde warunki i tak rzeczywiście było - komentował Łukasz Gradowski. - ASPR, choć grała bez swoich czołowych piłkarzy, to rozpoczęła spotkanie z animuszem. W naszą drużynę wdarło się z kolei rozkojarzenie. Mieliśmy w głowach świadomość, że derby toczone są o przysłowiową "pietruszkę". Mimo to chcieliśmy wygrać i przypieczętować swoją dominację w regionie.
Opolanie zajęli w tabeli drugie miejsce i w I rundzie baraży o ekstraklasę zmierzą się z drugim zespołem grupy A Pogonią Szczecin. - Nie znamy rywala - mówi Marek Jagielski. - Nigdy z nim nie graliśmy ani nie widzieliśmy go na żywo. Wiemy jedynie, że jest to silna ekipa, z byłymi reprezentantami w składzie. Pierwszy mecz odbędzie się w Szczecinie. Jedziemy z dobrym nastawieniem. Chcemy zwyciężyć, choć jeśli przegramy małą różnicą, to nie będzie tragedii.
Gwardia Opole - ASPR Zawadzkie 33:25 (14:15)
Gwardia: Galoch - Zajączkowski 1, Paliwoda 2, Knop 11, Gradowski 6, Baran 5, Matyszok 2, Ogorzelec, Bujak 1, Drej 1, Piech, Zadura 2, Zych, Kostrzewa 2.
Trener Marek Jagielski.
Kary: 14 min
ASPR: Janik, Romatowski - Krygowski 1, Kryński 1, Skowroński 4, Dutkiewicz 8, Giebel 6, Galus 3, Morzyk 2.
Trener Adam Wodarski
Kary: 14 min
Sędziowie: Mariusz Marciniak i Piotr Radziszewski (Wolsztyn)
Widzów 200.