W dwóch pierwszych potyczkach w rywalizacji o brązowy medal mielecka Stal postawiła ekipie ciągle jeszcze aktualnych wicemistrzów Polski bardzo trudne warunki. W sobotę, po dogrywce MMTS zdołał pokonać rewelacyjnego beniaminka, jednak dzień później górą już byli podopieczni Ryszarda Skutnika. Mielczanie wywieźli z Kwidzyna jedno jakże cenne zwycięstwo i teraz są w znacznie komfortowej sytuacji, bowiem dwa kolejne spotkania rozegrają przy wsparciu własnej publiczności.
Zbigniew Markuszewski, szkoleniowiec MMTS-u nie udał się ze swoją drużyną do Mielca, bowiem w sobotę będzie on bawił się na weselu swojego syna Marcina Markuszwskiego, który również występuje w kwidzyńskiej ekipie. - Przed rokiem liga skończyła się około 20 maja i nie spodziewaliśmy się, że tym razem rozgrywki zakończą się później - tłumaczy trener.
W tym sezonie "siódemka" z Pomorza już raz musiała sobie radzić w podobnej sytuacji, kiedy to szkoleniowiec Markuszewski z powodu kłopotów zdrowotnych nie mógł zasiąść na ławce trenerskiej. Drużyną kierował wtedy najstarszy i najbardziej doświadczony zawodnik Sebastian Suchowicz przy pomocy kolegów z zespołu. Wywiązał się ze swojego zadania bardzo dobrze, bowiem ekipa MMTS-u pokonała wtedy we własnej hali Azoty Puławy. Teraz jednak kwidzynianie rozegrają dwa spotkania na parkiecie rywala, których stawka jest o wiele wyższa.