Połączyć młodość z rutyną - rozmowa z Jerzym Witaszkiem, prezesem Azotów Puławy

Szczypiorniści Azotów Puławy rozpoczęli przygotowania do nowego sezonu PGNiG Superligi. W poprzednim - na przekór marzeniom sięgającym strefy medalowej - półfinałów dosięgnąć się nie udało.

Kamil Kołsut: Piąta pozycja na mecie ubiegłego sezonu zadowala, czy pozostawia jednak pewien niedosyt?

Jerzy Witaszek: Wszyscy, którzy pamiętają moje słowa sprzed roku, sami powinni odpowiedzieć sobie na to pytanie. Zadaniem, jakie postawiliśmy przed drużyną, było zajęcie w lidze miejsca 4-6 i w związku z powyższym zarząd nie może mieć pretensji ani do kadry szkoleniowej, ani do zawodników, bo oni ten cel zrealizowali. Klub jest więc w pełni usatysfakcjonowany.

Patrząc na potencjał kadrowy, można było chyba liczyć na więcej.

- Gdybyśmy skończyli rozgrywki poniżej szóstego miejsca, wówczas moglibyśmy czuć niedosyt i niezadowolenie, zadanie postawione zawodnikom zostało jednak wykonane w 100%. Dołożyliśmy do tego bardzo udany udział w Challenge Cup, gdzie w debiucie dotarliśmy aż do ćwierćfinału i zostaliśmy wyeliminowani przez końcowego zwycięzcę.

Udział w europejskich pucharach to było dla klubu coś zupełnie nowego, zarówno pod względem sportowym, jak i organizacyjnym.

- Było to dla klubu duże wyzwanie, poradziliśmy sobie jednak, dostaliśmy dobre recenzje od EHF za organizację rozgrywek, a drużyny przyjezdne także były bardzo zadowolone z warunków. Wspaniale zachowywała się puławska publiczność i pozostaje tylko ubolewać, że mamy tak małą halę i nie mogliśmy przyjąć wszystkich chętnych, ale myślę, że to wszystko się zmieni. Klub wciąż się rozwija i mam nadzieję, że włodarze miasta także zadbają o to, by kibice mogli w dobrych warunkach oglądać mecze swojej ulubionej dyscypliny i drużyny.

Ważnym momentem poprzedniego sezonu była zmiana szkoleniowca, pod okiem Marcina Kurowskiego drużyna nabrała wigoru. Nie doszło do tego za późno?

- Ta zmiana była niepotrzebna, trener Kowalczyk miał kontrakt i powinien go wypełnić. Te wszystkie zawirowania były niepotrzebne ani dla zawodników, ani dla trenera, ani dla zarządu klubu. Sytuacja jednak potoczyła się, jak się potoczyła, na co my - jako zarząd - nie mieliśmy wpływu, dlatego kontrakt z trenerem Kowalczykiem został rozwiązany. Czy to dobrze, czy to źle, dziś nie możemy tego powiedzieć. Może mielibyśmy dwa punkty więcej i bylibyśmy w półfinałach, a może nie.

- Kowalczyk powinien wypełnić swój kontrakt - mówi Witaszek (po prawej, obok trener)

Trener Kurowski swoimi metodami zarząd przekonał i razem z Piotrem Dropkiem poprowadzi zespół w przyszłym sezonie.

- Po raz pierwszy w historii tego klubu postawiliśmy na szkoleniowców młodych i niedoświadczonych. Do tej pory w Puławach pracowali trenerzy z nazwiskami, że wspomnę chociażby Kowalczyka, Kozińskiego, Kamielina, czy Motyczyńskiego. Nasi młodzi szkoleniowcy mieli z nimi kontakt i otrzymali okazję, by od każdego wyjąć to, co w jego pracy jest najlepsze i na tej podstawie stworzyć własny warsztat. Mam nadzieję, że to wszystko przełożą teraz na drużynę i wynik.

Możliwości są.

- Mają duże szanse, dostali dobrą drużynę. Są doświadczeni Gowin, Zinczuk, czy Stęczniewski, ale są też i młodzi Wyszomirski, Szyba, Łyżwa. Trenerów czeka spore wyzwanie, nie tylko w kwestii przygotowania fizycznego drużyny, ale i prowadzenia jej w trakcie meczu. Muszą tę rutynę połączyć z młodością i sprawić, by zaczęła tworzyć monolit, który będzie chciał osiągać sukcesy.

Latem do Puław trafiło aż pięciu nowych graczy. Po kim można oczekiwać najwięcej?

- Wiadomo, że Masłowski to jest już firma, co pokazują jego miejsca w klasyfikacji strzelców w dwóch ostatnich sezonach. Łyżwa także dał się poznać jako dobry zawodnik, dużą szansę dostaje Bałwas, który jest bardzo szybki i zwinny. Niewiadomą jest za to Krzywda, który posiada bardzo fajne parametry fizyczne, jest szybki na nogach, leworęczny, ale delikatnym problemem może być brak doświadczenia w ekstraklasie. Wierzę jednak, że szybko się z tym upora, to fajne uzupełnienie, będzie miał szansę się w naszym klubie rozwijać.

Spora wyrwa powstała na kole. Paweł Grzelak będzie w stanie zastąpić Pawła Sieczkę?

- Na pewno jest to jedna z naszych słabszych pozycji, choć mamy przecież dobrego Kusa. Grzelak ma duże zaległości w ataku, natomiast świetnie radzi sobie w obronie. Większość ludzi ocenia zawodników poprzez ich grę w ataku i ilość bramek, na to wszystko trzeba jednak spojrzeć inaczej, bo mecze wygrywa się defensywą. Moim zdaniem Grzelak to będzie taki czarny koń i za dwa lata będzie się mówić, że Puławy mają naprawdę rewelacyjnego faceta na tej pozycji, który potrafi grać i w ataku, i w obronie.

Prezes Witaszek wierzy w talent Pawła Grzelaka

Kadra na przyszły sezon jest już zamknięta?

- Na dzień dzisiejszy mamy osiemnastu graczy na kontraktach, skład jest zamknięty i nie widzę potrzeby, żeby kogoś ściągać na siłę. Natomiast jeśli trafi się zawodnik wysokiej klasy i będzie dla nas wzmocnieniem, to zastanowimy się nad nim. Na zawodnika nie można bowiem patrzeć przez pryzmat tego, żeby go tylko ściągnąć, ale trzeba mu też dać pracę, żeby mógł to wszystko odrobić na boisku. Trzeba też zagwarantować pieniądze, żeby nie było tak, że klub zalega zawodnikowi z wypłatami.

W niektórych ośrodkach to nie jest wcale takie oczywiste.

- My, mimo braku jakiegoś rewelacyjnego budżetu, jesteśmy na bieżąco ze wszystkimi płatnościami i to zawodnicy powinni sobie cenić. Trzeba szanować graczy, którzy decydują się na grę, oni mają swoje rodziny, swoje potrzeby i, jak każdy pracownik, chcieliby te pieniądze regularnie otrzymywać. Dzięki sponsorowi jesteśmy klubem stabilnym, daleko nam jeszcze wprawdzie do zawodowstwa, ale jest stały postęp we wszystkich aspektach działalności klubu. Życzę sobie, żeby było tak co roku, by realizować cele, jakie stawiamy przed drużyną. A myślę, że jesteśmy takim zarządem, który te zadania stawia realne.

Miejsce czwarte, piąte. Apetyt rośnie w miarę jedzenia.

- Kibice mówią, że będziemy walczyć o medal. Oczywiście, będziemy walczyć o medal, ale najpierw trzeba sobie powiedzieć jedną rzecz: my wprowadziliśmy do zespołu pięciu nowych graczy, nam potrzeba czasu, aby to wszystko zgrać i poukładać, aby z tych zawodników stworzyć drużynę. Kibice też powinni dać trochę czasu trenerom i zawodnikom. Budżet mamy jaki mamy - dużo mniej, niż niektórzy mówią - ale naszą pracę wykonujemy na poziomie pełnego profesjonalizmu.

Jakie są więc oficjalne cele na przyszły sezon?

- Na razie nie ma żadnego celu, co roku określamy to na dwa tygodnie przed ligą. Po turnieju w Dzierżonowie zawodnicy dostaną informację o tym, jakie stawiamy przed nimi zadania i wówczas to oficjalnie ogłosimy.

Komentarze (0)