Aż chce się przychodzić na treningi! - rozmowa z Michałem Szybą, rozgrywającym Azotów Puławy

Michał Szyba wiosną wreszcie ustabilizował formę i był jednym z czołowych leworęcznych rozgrywających PGNiG Superligi. Teraz zamierza na podobnym poziomie rozegrać cały sezon i ma nadzieję, że solidna praca sprawi, iż znów znajdzie się w kręgu zainteresowań selekcjonera, Bogdana Wenty.

Urlop był udany?

- Spędziłem go na Krecie z dziewczyną i bratem, pojechaliśmy tam we czwórkę i bardzo dobrze to wspominam. Byłem też trochę w domu w Lublinie, także sobie odpocząłem.

Na pierwszym treningu pojawiło się aż pięciu nowych graczy. Jak zostali przyjęci w zespole?

- Piotrka Masłowskiego kojarzyłem z reprezentacji Polski B, także z młodzieżówki, można więc powiedzieć, że z parkietów tam się znamy. Tych pozostałych nie kojarzę, ale na pewno dobrze ich przyjęliśmy, nie ma między nami żadnych granic. Z każdym dniem będziemy się na pewno zgrywać, poznawać... będzie dobrze.

Jak prezentują się pod względem sportowym?

- Na razie nie mieliśmy żadnych gierek, pokażą to pierwsze sparingi i turnieje. Zobaczymy, jak to będzie, na pewno są to bardzo perspektywiczny, młodzi gracze. To znaczy ja też jestem młody, ale oni jeszcze młodsi. Myślę, że będą dla nas jakimś wzmocnieniem, takim mocnym uzupełnieniem składu.

Szyba był wiosną jednym z kluczowych graczy Azotów

Prezes Witaszek odmładza zespół.

- Jakoś się to wszystko pomieszało, zostało trochę starszych graczy jak Gowin, Stęczniewski, czy Zinczuk. Przyszli 21- i 23-latkowie, to wszystko się wyrównało, średnia wieku spadła. Myślę, że to dobra mieszanka.

Marcin Kurowski udźwignie ten ciężar?

- Ostatnie kilka meczów poprzedniego sezonu pod jego wodzą pokazało, że potrafimy dobrze grać i nawet z obecnym mistrzem Polski powalczyliśmy do ostatniej sekundy na ich hali. Moim zdaniem te mecze były dobrym prognostykiem przed zbliżającym się sezonem.

Piąte miejsce - patrząc na potencjał zespołu - było chyba jednak lekkim rozczarowaniem.

- Zawaliliśmy drugą rundę, spadliśmy w lidze na siódme miejsce i w play-offach trafiliśmy na Wisłę Płock, co zaważyło na dalszym układzie gier. Gdyby przyszło się nam mierzyć z czwartą, piątą czy szóstą drużyną to mogłoby być różnie, bylibyśmy wówczas w "czwórce" i walczyli o brąz, ale tak się nie stało. Nafciarze byli od nas mocniejsi, ciężko było się im przeciwstawić, a później została nam już tylko walka o miejsca 5-8, gdzie zrobiliśmy to, co do nas należało.

Późną wiosną niedomagaliście już kondycyjnie, w grze sporo było przestojów. Dużo mówiło się zmęczeniu materiału i przetrenowaniu...

- Na pewno złożyło się na to wiele składników. Tragiczną mieliśmy pierwszą rundę, z premierowych sześciu meczów wygraliśmy jeden, potem w siedmiu kolejnych bodaj raz daliśmy się pokonać i raz zremisowaliśmy. Generalnie graliśmy falami, musimy popracować nad tym, by utrzymać wyrównany poziom, a nie skakać: trzy wygrane, trzy przegrane.

Poprzedni sezon Azoty zakończyły na piątej pozycji. - Zawaliliśmy drugą rundę - nie ma wątpliwości 23-letni rozgrywający

Atmosfera w drużynie też podobno nie była najlepsza.

- Na pewno i to z różnych powodów. Generalnie między nami było wszystko w porządku, nie było żadnych podziałów. Ale, jak było powszechnie mówione, nie było najlepiej na linii trener - zawodnicy.

Mówi się, że do zmian w sztabie szkoleniowym doszło za późno.

- Prezes zrobił jak uważał i wyszło całkiem nieźle, bo piąte miejsce z perspektywy całego sezonu to niezły wynik. Nie ma co narzekać, a nie mnie oceniać, czy to była słuszna zmiana, czy nie.

Patrząc na dotychczasowy przebieg okresu przygotowawczego i dalsze plany widzisz jakieś różnice w stosunku do stylu, w jakim pracowaliście latem z trenerem Kowalczykiem?

- Na pewno przede wszystkim zmieniła się atmosfera, chce się przychodzić na treningi i chce się pracować. Zajęcia są równie ciężkie jak za trenera Kowalczyka, choć trochę bardziej urozmaicone, bo nigdy nie wiem czego się spodziewać, pojawiły się nowe ćwiczenia, nowe gierki. Na razie jest ciężko, dużo biegania, na pewno będziemy stawiać na defensywę i więcej grać z kontry, bo tego nam brakowało w poprzednim sezonie. Dużo zmienialiśmy się do obrony, co nie pozwalało ciągnąć kontry, pośredniej czy bezpośredniej. Teraz z Marcinem będziemy próbowali to robić, będzie mniejsza rotacja do ataku, żeby przyspieszyć grę i żeby była w niej ciągłość.

- Nie mnie oceniać decyzje prezesa - mówi gracz Azotów

Początek sezonu macie morderczy. Stal, MMTS i Warmia to zespoły z medalowymi ambicjami.

- To prawda, ale z drugiej strony w tamtym sezonie mieliśmy niby łatwy początek, a przegraliśmy sporo meczów. Jestem dobrej myśli, bo zauważyłem, że akurat z tymi lepszymi przeciwnikami gramy teoretycznie lepiej niż ze słabszymi. Nie wiem z czego to wynika, ale mam pozytywne przeczucia. Przede wszystkim trzeba wygrywać mecze u siebie.

Jakie stawiacie sobie cele na przyszły sezon? Rozmawialiście już na ten temat wewnątrz zespołu?

- Nie, jeszcze nie. Zobaczymy, jak zaprezentują się nowi gracze, bo jak na razie są to wzmocnienia na papierze, nie było jeszcze weryfikacji. Tak naprawdę nie wiemy, na co nas stać. Pokażą to pierwsze sparingi i turnieje, wówczas będzie można powiedzieć coś więcej.

Myślisz o kadrze? Swego czasu byłeś bardzo blisko debiutu w reprezentacji Polski.

- Na pewno fajnie byłoby zadebiutować w kadrze. Myślę, że jeśli będę dobrze grał to nie obejdzie się to bez echa i dostanę szansę.

Może Piotr Wyszomirski szepnie trenerowi dobre słówko?

- Trener Wenta jest teraz w polskiej lidze, śledzi ją na bieżąco i wszystko wie, także nikt nie musi mu nic mówić. Zobaczymy, będę się starał grać jak najlepiej i jak najbardziej pomóc drużynie. A może przy okazji właśnie będzie można zadebiutować w reprezentacji...

Komentarze (0)