Vive zawsze na pierwszym miejscu - rozmowa z Pawłem Podsiadło, rozgrywającym Selestat
Paweł Podsiadło, wraz z kilkoma innymi zawodnikami, musiał po sezonie 2010/2011 szukać sobie nowego pracodawcy. To efekt decyzji o zwężeniu kadry Vive Targi Kielce oraz wypadkowa porażki w finale mistrzostw Polski.
Wojciech Jabłoński
Nawet gdyby 25-letni rozgrywający został w Kielcach, miałby prawdopodobnie spore problemy z wywalczeniem sobie miejsca w składzie wicemistrzów Polski. Na jego pozycji występują tam obecnie Grzegorz Tkaczyk i Michał Jurecki, którzy u szkoleniowca Vive mieliby prawdopodobnie wyższe notowania niż "Olo". Teraz przed Pawłem Podsiadło nowe wyzwania i szansa na sprawdzenie się w jednej z najsilniejszych lig świata.
Wojciech Jabłoński: Jak odebrałeś decyzję Bertusa Servaasa o rezygnacji z twoich usług?
Paweł Podsiadło: Na pewno był pewien smutek, gdy się dowiedziałem, że będę musiał opuścić Vive. W końcu w tym klubie spędziłem 12 lat, ale już od pewnego czasu domyślałem się, że nie znajdzie się dla mnie miejsce w drużynie na następny sezon. Dlatego też nie byłem mocno zaskoczony. Do nikogo jednak żalu na pewno nie mam. Z prezesem Servaasem odbyliśmy miłą rozmowę i pożegnaliśmy się jak profesjonaliści. W końcu zawsze chciałem kiedyś spróbować sił zagranicą. Trafiła się oferta z ligi francuskiej, która na pewno jest silniejsza od polskiej. Liczę, że to pozwoli mi dalej podnosić swoje umiejętności.
Jak będziesz wspominał ten ostatni sezon spędzony w Kielcach?
- No cóż, przed meczami finałowymi każdy upatrywał w nas zdobywcę złotego medalu, ale niestety przegraliśmy. W tym finale zabrakło nam trochę gry zespołowej. Nie wyglądało to już tak, jak choćby w finale Pucharu Polski. Płock wyciągnął wnioski po wcześniejszych meczach przegranych z nami, zagrali mądrze, zespołowo, co przełożyło się na ich zwycięstwa w trzech meczach finałowych. W tym sezonie mam nadzieję, że złoto wróci do Kielc, bo na pewno chłopaki zrobią wszystko, żeby je odzyskać. Ogólnie poprzedni sezon będę wspominał dobrze, zabrakło tylko złota.
W jakich okolicznościach trafiłeś do Francji? Miałeś jeszcze jakieś inne oferty?
- Gdy się dowiedziałem, że nie będę grał w Vive, zacząłem poszukiwania nowego klubu. Miałem sporo ofert z ligi polskiej, ale moim celem był wyjazd za granicę. Był jeden temat z Niemiec, ale bardzo kruchy, ponieważ to był okres, gdzie kluby miały pozamykane składy. W międzyczasie zadzwonił do mnie Michał Salami z informacją, że jego klub po awansie do pierwszej ligi potrzebuje wzmocnienia na lewe rozegranie. Przy okazji wyczytał w Internecie, że jestem wolnym zawodnikiem i przedstawił moją osobę trenerowi Selestat. Mój nowy szkoleniowiec obejrzał kilka meczów z moim udziałem w Lidze Mistrzów z poprzedniego sezonu i od razu zaprosił mnie, abym zwiedził miasto, poznał klub od kuchni i odbył dwa treningi. To dało mu możliwość zobaczenia mnie w akcji już na żywo. Trener był bardzo zadowolony z mojej postawy i myślę, że pokazałem się z dobrej strony. Co więcej, klub szukał kogoś z doświadczeniem w europejskich pucharach, a moja osoba te wymagania spełniała. Po tych dwóch dniach spędzonych w Selestat uzgodniliśmy warunki kontraktu i złożyliśmy podpisy. W całej tej transakcji duży udział miał właśnie Michał Salami.
Po tych kilku tygodniach co możesz powiedzieć o ekipie Selestat?
- Mój obecny klub organizacyjnie jest na wysokim poziomie. Selestat jest małym miastem, ok. 20 tys., ale niezwykle malowniczym. Mamy nowoczesną halę na 3 tys. miejsc siedzących. Przed tym sezonem klub pozyskał nowych sponsorów. Oprócz mnie do zespołu dołączyło jeszcze trzech nowych graczy, którzy mają za sobą grę w pierwszej lidze we Francji. Piłka ręczna cieszy się tutaj bardzo dużym zainteresowaniem, do tego stopnia, że mecze z Montpellier i Chambery mamy rozgrywać w położonym 40 km dalej Strasburgu - w hali o pojemności 6 tys. widzów.
Jak przebiega aklimatyzacja w nowym otoczeniu?
- Bez większych problemów. Pierwsze dni po przyjeździe spędziłem u Michała Salamiego. Zresztą bardzo dużo mu zawdzięczam, gdyż pomaga mi w wielu sprawach. Teraz już od mniej więcej trzech tygodni mieszkam we własnym mieszkaniu i czekam na przyjazd żony. Niedługo klub wysyła mnie na kurs języka francuskiego, więc po jakimś czasie będzie mi jeszcze łatwiej. Celem na ten sezon jest utrzymanie się w najwyższej klasie rozrywkowej. Jeżeli się uda, to klub zacznie wzmożone poszukiwania nowych źródeł finansowania, co pozwoliłoby nam walczyć o wyższe cele. Tak więc Selestat ma duże aspiracje i stawia na ciągły rozwój.