Grzegorz Gowin: Szczęście się przydało

Azoty Puławy zremisowały ze Stalą Mielec na starcie sezonu PGNiG Superligi, o końcowy wynik kibice nadwiślańskiej drużyny drżeli jednak do ostatnich sekund.

Podopieczni Marcina Kurowskiego prowadzili 22:20, seria strat oraz rzuty Wiktora Jędrzejewskiego, Michała Chodary i Adama Babicza sprawiły jednak, że na kilkanaście sekund przed finalnym gwizdkiem dwa punkty mieli w garści goście, który jeszcze nigdy wcześniej nie zdołali wygrać na wyjeździe z Azotami. Ostatnią akcję puławianie rozegrali jednak bezbłędne, a stan meczu wyrównał wprowadzony na boisko kilka chwil wcześniej Paweł Grzelak.

- Chłopakom należy się duży plus, bo tę końcówkę zagrali tak, jak powinni i trener może być z tego zadowolony - nie kryje doświadczony Grzegorz Gowin, który decydujące rozstrzygnięcia śledził z boku, wcześniej bowiem - podobnie jak Mateusz Kus - uzbierał trzy przewinienia i został z gry wykluczony. - Sobut i Babicz dysponują fajnymi rzutami, więc musieliśmy ich wykluczyć, co zawsze wiąże się z ryzykiem - wyjaśnia były reprezentant Polski.

- Przydało się nam to szczęście w końcówce - mówi Gowin. - Oczywiście, w pewien sposób było to szczęście i nieszczęście, ale tak samo można powiedzieć o drużynie przeciwnej, która miała sporo możliwości, jednak tak jak i my popełniała dużo błędów. Może nie zagraliśmy tak, jak byśmy chcieli, ale po takiej walce jestem zadowolony z całej drużyny. W naszej grze ciągle jest trochę niedociągnięć, ale cieszymy się z remisu - podkreśla.

W sobotę puławski zespół zagrał osłabiony brakiem Wojciecha Zydronia, a cały mecz na ławce rezerwowych spędzili wracający do zdrowia Piotr Wyszomirski i Krzysztof Łyżwa. - Czekamy jeszcze na pozostałych chłopaków, by doszli i nam pomogli, byśmy mogli wreszcie zagrać pełnym składem - przyznaje Gowin. W najbliższej kolejce jego zespół zagra na szalenie trudnym terenie w Kwidzynie, a następnie puławianie we własnej hali zmierzą się z Warmią Olsztyn.

Źródło artykułu: