- To były poprawne zawody - ocenia Krzysztof Kisiel, drugi trener Nafciarzy. - Pierwsze 20 minut to badanie przeciwnika. Gospodarze rzucali nam bramki po naszych błędach. Nie mogliśmy zbyt szybko ustawić obrony. Nie powiem, że zawodnicy nie byli rozgrzani, bo na hali w Ciechanowie było bardzo gorąco - dodaje Kisiel. Nieco innego zdania jest rozgrywający PBS Juranda, Tomasz Klinger. - Bardzo fajne pierwsze 15-20 minut z naszej strony. Później niestety spuchliśmy. Wymuszone błędy, faule w ataku, złe decyzje rzutowe, złe podania i Wisła odjechała. Ich kontratak jest zabójczy i przekonaliśmy się o tym - relacjonuje Klinger.
Bez wątpienia mistrz Polski wskazał beniaminkowi miejsce w szeregu. - Do każdego przeciwnika musimy podchodzić z pełnym respektem i tak też było w meczu z Jurandem - podkreśla Kisiel. Jednak co przykuwa uwagę, to przebieg gry w drugiej części spotkania. Ciechanowianie poszli na wymianę ciosów z Nafciarzami. Mecz toczył się w dobrym tempie, dzięki czemu obie drużyny zaprezentowały publiczności widowiskową piłkę ręczną. - W drugiej połowie grało nam się bardzo fajnie - przyznaje Klinger. - Kontrolowaliśmy wynik - stwierdza z kolei drugi trener Orlen Wisły. - Nawet zmiana systemu obrony, niewiele dała gospodarzom - zauważa Kisiel.
Mistrz Polski sprowadził beniaminka na ziemię
W szeregach gości z dobrej strony pokazał się Vukasin Rajković. Serb trafił do bramki Juranda aż siedmiokrotnie. Szczypiornista z Bałkanów wykazał się nie lada skutecznością z linii siódmego metra, wykorzystując wszystkie pięć rzutów karnych. I to w szczególności zadowoliło płocki sztab szkoleniowy. - Ostatnio mieliśmy problemy z wykonywaniem rzutów karnych. Ten element został poprawiony, więc się z tego cieszymy - tłumaczy Kisiel.
W drużynie z Ciechanowa na wyróżnienie zasługuje Michał Prątnicki, który brał na siebie ciężar gry. Prątnicki nie miał kompleksów w walce z rosłymi defensorami mistrza Polski i kilkukrotnie zaskoczył Mortena Seiera w bramce. Kolejnym po Prątnickim, który wkupił się w łaski ciechanowskich kibiców jest wcześniej wspomniany Klinger. Zawodnik z Brodnicy jest wypożyczony do Juranda właśnie z Wisły. - Rzuciłem cztery brameczki, ale czy to jest dobry wynik? - zastanawia się Klinger. - Miałem cztery trafienia na osiem oddanych rzutów, więc to średnio na jeża. Wiedziałem, że będzie ciężko, ale fajnie się grało. Chyba zostanę w Ciechanowie i trochę pogram (śmiech). Muszę się ograć w ekstraklasie i pokazać Wiśle, że stać mnie na więcej - dodaje wychowanek MKS-u Brodnica.