Pierwsze minuty sobotniego meczu pokazały, zespół prowadzony przez nowego trenera nie będzie miał łatwego życia. Goście wspierani liczną a zarazem bardzo głośną grupą kibiców nie dali zdominować się rywalowi i po dziesięciu minutach prowadzili 5:4. Gorzowianie potrzebowali kilkunastu minut by wejść na właściwe obroty. Bezlitośnie wykorzystali grę w przewadze i już w 16 minucie po trafieniu Dariusza Śramkiewicza prowadzili 12:8. Duża w tym zasługa debiutującego w barwach GSPR-u bramkarza Daniela Janika, który w pierwszej swojej interwencji wybronił rzut karny.
Podopieczni Genadiy Kamelina niezrażeni niekorzystnym wynikiem rozpoczęli odrabianie strat. Do remisu 12:12 doprowadził dobrze dysponowany Michał Przekwas, a chwilę później prowadzenie swojej ekipie dał Maciej Wajs. Goście tego dnia grali jednak bardzo nierówno. - Ten pierwszy mecz pokazał, że byliśmy trochę zdenerwowani. Nasze sparingi wyglądały zupełnie inaczej - komentował po spotkaniu Kamelin. W 26 minucie bramkę dla GSPR Gorzów Wlkp. zdobył wracający na ligowe parkiety po kilku latach przerwy kołowy Ryszard Patalas. Wynik pierwszej połowy równo z końcową syreną ustalił Mateusz Wolski, a na tablicy świetlnej widniał wynik 17:14.
Drugą część gry od powiększenia przewagi rozpoczęli gospodarze. Na listę strzelców wpisał się nowy nabytek GSPR Jarosław Suski. Zespół z Wolsztyna próbował odrabiać straty, lecz nie był w stanie doprowadzić do wyrównania. Na domiar złego w 41 minucie goście musieli radzić sobie bez skrzydłowego Jarosława Tomiaka, który za trzecią karę dwuminutową ujrzał czerwoną kartkę. - Żałuję, że tak krótko mogłem pograć. Chyba będę musiał porozmawiać z dwójką sędziowską ponieważ z trzecią karą kompletnie się nie zgadzam - powiedział po meczu Tomiak.
Gdy wydawało się, że gorzowianie kontrolują przebieg spotkania także im przytrafił się kilkuminutowy przestój. - Niestety przespaliśmy początek drugiej połowy - mówił Bartosz Starzyński. W przeciągu kilku minut goście rzucili pięć bramek nie tracąc przy tym żadnej i na dziesięć minut przed końcem prowadzili 25:24. W 52 minucie o sporym szczęściu może mówić Norbert Szutta. Po jego rzucie z linii 7 metrów piłka trafiła w słupek, a następnie nogę Janika i ostatecznie wtoczyła się do bramki.
Ostatnie pięć minut zapowiadało się niezwykle emocjonująco. W 58 minucie gorzowianie doprowadzili do stanu 27:27. Goście odpowiedzieli trafieniem z karnego Alana Raczkowiaka, który w trakcie wykonywania rzutu nabawił się poważnej kontuzji prawego barku. Ostatnie słowo tego dnia należało jednak go piłkarzy GSPR. Na kilkanaście sekund przed końcem sędziowie podyktowali kolejny rzut karny. Do piłki podszedł Starzyński, lecz mocno rzucona piłka trafiła w poprzeczkę. - To jest moja wina. To był czwarty karny, może troszkę się zdenerwowałem. Rzuciłem po górze i niestety trafiłem w poprzeczkę. Mógł być remis, lecz co zrobić - skomentował po meczu Starzyński. Ostatecznie to goście mogli cieszyć się ze zwycięstwa na trudnym terenie.
GSPR Gorzów Wlkp. - Wolsztyniak Wolsztyn 27:28 (17:14)
GSPR: Szczęsny, Janik - Starzyński 9, Suski 5, Nieradko 4, Patalas 3, Stupiński 2, Wolski 2, Bartnik 1, Śramkiewicz 1.
Kary: 18 min.
Karne: 3/5.
Wolsztyniak: Płucieniczak, Wieczorek - Szutta 7, Przekwas 5, Raczkowiak 3, Chrapa 3, Kubiak 3, Cichy 2, Pietruszka 2, Rogoziński 1, Tomiak 1, Rajs 1
Kary: 12 min.
Karne: 5/6.
Sędziowie: Leszczyński i Strzelczyk (obaj Gdańsk).
Widzów: 200 (w tym ok. 50 gości).