Puławska gra daleka od doskonałości

Pięć punktów w trzech meczach wywalczyli na starcie nowego sezonu szczypiorniści Azotów Puławy. Dorobek jest zadowalający, na laurach podopieczni Marcina Kurowskiego spocząć jednak nie mogą, bo gra wciąż pozostawia sporo do życzenia.

Azoty mają w tym sezonie jedną z najsolidniejszych formacji defensywnych w PGNiG Superlidze, zawodzi za to atak, puławianie średnio w meczu rzucają bowiem skromne 24 gole. W meczu z Warmią zespół znad Wisły wygrał 25:20, choć mógł zwyciężyć znacznie wyżej, pod bramką przeciwnika brakowało jednak koncentracji, spokoju i opanowania. - Powinniśmy pokonać Warmię dziesięcioma trafieniami, bo naprawdę mieliśmy kilka stuprocentowych sytuacji, w których zabrakło nam zimnej głowy - nie kryje w rozmowie ze SportoweFakty.pl Piotr Masłowski.

Z rozgrywającym zgadza się trener Kurowski. - Z obrony można być zadowolonym, natomiast atak pozostawia jeszcze sporo do życzenia. Jest nad czym pracować, ten element szwankuje. Mieliśmy kilka świetnych okazji, które trzeba wykorzystać, bo później to wszystko odbija się na wynikach kolejnych meczów - wyjaśnia. Wiadomo więc już, nad czym w ciągu najbliższego tygodnia na zajęciach skupiać będą się puławscy szczypiorniści. - Musimy przeanalizować ten mecz na spokojnie i wtedy wyciągniemy wnioski - dodaje wracający po kontuzji Wojciech Zydroń.

Plusy w grze ofensywnej stara się dostrzec za to Michał Szyba. - Było sporo błędów i nieskuteczności, ale mieliśmy pięć bramek do przerwy i pięć na koniec, w naszej grze nie było więc jakiś większych przestojów - wyjaśnia najskuteczniejszy gracz sobotniego meczu. Rozgrywający w trudnych momentach pokazywał twarz lidera, brał na siebie ciężar rozegrania akcji i gdy puławianie przez dłuższy czas nie mogli skierować piłki do bramki Sebastiana Sokołowskiego, Szyba decydował się na indywidualny zryw i przełamywał niemoc zespołu.

W trzech dotychczasowych meczach Azotów grę na swoje barki brali przede wszystkim zawodnicy drugiej linii. Z 73 bramek aż 43 rzucili Piotr Masłowski, Michał Szyba i Dmytro Zinczuk, skrzydłowi z kolei uzbierali ledwie 12 trafień. W poprzednim sezonie w jednym meczu tyle goli potrafił rzucić sam Zydroń. Co on sądzi o małej ilości zdobywanych bramek? - Jakoś te rozwiązania w ataku nie były takie, jak byśmy chcieli, nie bardzo to wychodziło. Nad ofensywną musimy jeszcze pracować. Z czego to wynikało? Ciężko mi się wypowiadać na ten temat - kończy.

Źródło artykułu: