Mamy ludzi młodych, którzy będą się rozwijali - rozmowa z Danielem Waszkiewiczem, trenerem Spójni Wybrzeża Gdańsk

Spójnia Wybrzeże Gdańsk wygrała w sobotę z Arotem Astromalem Leszno. O meczu, a także o przyszłości gdańskiego klubu specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl wypowiedział się trener Daniel Waszkiewicz.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Michał Gałęzewski: Do 52. minuty Arot Astromal Leszno stawiał wam spory opór. Z czego to wynikało?

Daniel Waszkiewicz: Leszczynianie są naprawdę trudnym przeciwnikiem. Mają w swoim składzie bardzo dobrych graczy drugiej linii, którzy obdarzeni są silnym rzutem. My w obronie nie zagraliśmy tak jak trzeba, chociaż w końcówce udało nam się ją uporządkować. Dlatego właśnie odnieśliśmy zwycięstwo. Wynik nie odzwierciedla jednak przebiegu spotkania, bo mecz był bardzo trudny.

Zgodzi się pan z tym, że pańską drużynę można w tym sezonie określić jako młodość z lekką nutką rutyny?

- Na razie trudno nam mówić o rutynie, bo z rutynowanych zawodników mamy w składzie tylko Marcina Siódmiaka. Jest też Jacek Sulej, który ma epizod w ekstraklasie.

Dlaczego nie zagrał podstawowy bramkarz, Marcin Głębocki?

- Marcin jest kontuzjowany i dlatego nie mógł grać. Podobnie jak Bartosz Walasek.

W pierwszych dwóch kolejkach Spójnia Wybrzeże najpierw przegrała w Szczecinie, a teraz wygrała u siebie. Jakie są cele zespołu?

- To sakramentalne pytanie dziennikarzy. Nie wiem o co będziemy walczyć. Chcemy wypaść jak najlepiej, zapewnić sobie utrzymanie, a jeżeli cokolwiek będzie można ugrać, to na pewno będziemy po to sięgać. Zespół z Leszna pokazał nam, że ta liga będzie bardzo trudna.

Jakby pan porównał organizacyjnie ten klub do AZS-u AWFiS?

- Nie da się tego porównać. Jest na pewno lepiej.

Jak się układa współpraca z Damianem Wleklakiem?

- Nie po raz pierwszy ze sobą współpracujemy. Mamy za sobą wiele lat współpracy w kadrze i w GKS-ie Wybrzeże. Nie ma tutaj żadnych problemów.

Czy w ciągu pięciu lat da się zbudować w Gdańsku taki zespół piłki ręcznej, na jaki czekają kibice?

- Jakbyśmy nie wierzyli w to z Damianem Wleklakiem, to byśmy się za to nie zabrali, tylko poszlibyśmy do innego klubu za większe pieniądze. Na razie się organizujemy. Wygląda to fajnie, a jak będzie wynik, będzie wyglądało jeszcze lepiej. Damian i zarząd dwoją się i troją, aby wszystko poskładać. Może brakuje nam paru zawodników, ale będziemy walczyć. Zobaczymy jakie będą perspektywy.

Drużyna jest kompletnie nowa i macie w składzie wielu młodych zawodników. Czas działa na waszą korzyść?

- Oby, ale czas też działa na korzyść naszych przeciwników. Mieliśmy półtora miesiąca okresu przygotowawczego. Nie jest to dużo, ale trzeba walczyć.

Słynął pan z tego, że potrafił pan wypromować wielu zawodników. Czy osoby będące w pańskiej kadrze też rokują na przyszłość?

- Wszystko leży w ich rękach. Jeżeli uda nam się dobrze grać, to będą się promowali. Wraz z Damianem Wleklakiem chcemy im w tym pomóc, pokazujemy jaką drogą powinni iść.

Wygląda więc na to, że jest pan aktualnie optymistą, jeśli chodzi o przyszłość klubu.

- Tak jak mówiłem, inaczej byśmy się tego nie podjęli. Nie możemy sięgać po zawodników znanych i uznanych, bo finanse nam na to nie pozwalają. Przy pomocy sponsorów i miasta w tej chwili sobie radzimy, ale budżet mamy ograniczony. Poszliśmy podobną drogą jak w AZS-ie. Mamy ludzi młodych, którzy będą się rozwijali.

Działacze gdańskiego klubu podkreślali, że liczą na pracę u podstaw. Jak ona będzie wyglądała?

- Będziemy współpracować z całą gdańską piłką ręczną, bo ten potencjał w Gdańsku jest i trzeba to wykorzystać. Oczywiście jeśli okaże się, że chce do nas wrócić Lijewski, to go weźmiemy i zobaczymy czy sobie poradzi (śmiech).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×