Wygrywając w Jeleniej Górze 30:26 (15:15) AZS AWF Gardinia przełamał trwającą w poprzednim sezonie niemoc w pojedynkach rozgrywanych w hali KPR. Obydwa pojedynki rozgrywane w obiekcie przy ul. Złotniczej zakończyły się wygraną gospodyń 25:22 i 30:25. Zwłaszcza ten drugi mecz rozgrywany w walce o miejsca IX - XII był brzemienny w skutkach, gdyż decydował o tym która z drużyn zakończy sezon na dziewiątej bezpiecznej pozycji, a która musi o utrzymanie bić się w barażach. Ten przykry obowiązek czekał wrocławianki i do sobotniej konfrontacji, pierwszej w tym sezonie z KPR, przystąpiły one z mocną wolą rewanżu.
Po meczu trenerka przegranych Małgorzata Jędrzejczak, jako jedną z głównych przyczyn porażki, podawała słabą dyspozycję jeleniogórskich bramkarek - Martyny Kozłowskiej i Agnieszki Szalek i patrząc na przebieg spotkania trudno się z nią nie zgodzić. Chimeryczna forma bramkarek KPR staje się już powoli niejako ich znakiem rozpoznawczym. W tym sezonie, podobnie jak w poprzednim, przeplatają one świetne występy bardzo słabymi. Na przykład Martyna Kozłowska była jedną z bohaterek poprzedniego meczu KPR we własnej hali z KSS Kielce, będąc główną autorką jedynego jak do tej pory zwycięstwa ligowego w tym sezonie swojego zespołu. W kolejnym spotkaniu w hali przy ul. Złotniczej, czyli właśnie w konfrontacji z AZS AWF Wrocław, ta sama zawodniczka po serii wpuszczonych, nie najtrudniejszych strzałów rywalek dość szybko wylądowała na ławce rezerwowych.
Pewnym wytłumaczeniem braku stabilizacji dyspozycji bramkarek KPR może być ich młody wiek oraz fakt, że nie zawsze mogą one liczyć na pomoc koleżanek w obronie. Aby jednak ich drużyna osiągnęła cel postawiony przed nią przed sezonem, czyli awans do czołowej ósemki, muszą one zagrać zdecydowanie lepiej niż w pojedynku a wrocławiankami.