Pronin szeregi Nafciarzy zasilił w 2007 roku jako następca Damiana Wleklaka. W sumie przez dwa lata rozegrał w barwach Wisły kilkadziesiąt spotkań, rzucił ponad dwieście bramek, wywalczył złoty i srebrny medal mistrzostw Polski. Po dwóch latach przeniósł się jednak do St. Petersburga i barwy rosyjskiego klubu reprezentuje do dziś, W poprzednim sezonie rzucił w Lidze Mistrzów 22 gole, jego zespół rozgrywki zakończył jednak na razie grupowej.
- Bardzo miło było wrócić do Płocka. Nowa hala, świetna atmosfera... trochę mi tego brakowało. To były fajne czasy - wspomina z rozrzewnieniem zawodnik z Petersburga.
Powrót dla Pronina nie był jednak udany, St. Peterburg przegrał z Wisłą 26:30. - Na początku meczu pokazaliśmy dobrą piłkę ręczną, później jednak coś w naszej grze stanęło. Popełnialiśmy błędy, a następnie za szybko chcieliśmy odrobić straty. Pomyłek było za dużo, zabrakło nam ponadto zimnej głowy - wyjaśnia 29-letni rozgrywający.
On sam charakterystycznym rzutem z biodra przypomniał się płockim kibicom w 14. minucie niedzielnego meczu. W sumie Marcina Wicharego pokonał pięciokrotnie, do spółki z Eldarem Nasyrowem uwijał się jak w ukropie, na Nafciarzy - grających najlepszy mecz w tym sezonie - to jednak nie wystarczyło. St. Petersburg przegrał drugi mecz w tej edycji Ligi Mistrzów i z jednym punktem zajmuje w tabeli grupy przedostatnie miejsce