Celem wyprawy do Skopje piłkarzy ręcznych Orelu Wisły było zwycięstwo i przerwanie trwającej dziewięć lat serii wyjazdowych porażek w najbardziej prestiżowych klubowych rozgrywkach w Europie. Ostatni raz ta sztuka udała im się w 2002 roku, kiedy to pokonali holenderski Wealer Geleen w eliminacjach do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Pozostałe 22 spotkania przegrali.
W 2. kolejce obecnej edycji LM w Koprze z tamtejszym Cimosem byli blisko sukcesu, trudno się zatem dziwić, że przed meczem w Skopje wszyscy powtarzali, że najwyższy czas na wygraną na wyjeździe.
Gospodarze, choć weszli do fazy grupowej z eliminacji, to radzą sobie bardzo przyzwoicie. Przegrali tylko z HSV Hamburg, ale ta porażka jest praktycznie wpisana w scenariusz każdego meczu grupy. Zremisowali natomiast w St. Petersburgu i wygrali z Cimosem Koper. Wisła wygrała z St. Petersburg i Constantą przed własną publicznością, a przegrała w Słowenii.
Plany Wisły były piękne, ale mecz drużyna zaczęła fatalnie. I to głównie za sprawą niesamowitej nieskuteczności. W rezultacie w szóstej minucie przegrywali 1:5, a w 12. - 4:9. Goście popełniali sporo coraz więcej błędów w obronie i nie potrafili znaleźć recepty na znakomicie dysponowanego Naumce Mojsovskiego, za to w ataku strzelali prosto w bramkarza Darko Stanica. W efekcie końcówka była jeszcze gorsza niż początek, bo bardziej nerwowa i na przerwę gospodarze schodzili z siedmiobramkową przewagą (17:10).
W 33. minucie wydawało się, że Wisła odda ten mecz bez walki, ale wtedy coś "zaskoczyło" w jej szeregach i zaczęła odrabiać straty. Dodatkowo w bramce Wisły szalał Morten Seier. W 41. minucie płocczanie przegrywali tylko 17:21, a dzięki fantastycznym paradom Duńczyka w 47. minucie gospodarze prowadzili tylko 22:20.
W tym momencie piłkę na kontrę dostał Arkadiusz Miszka, pofrunął w kierunku bramki, ale Peter Angelov zachował zimną krew i wyszedł z pojedynku zwycięsko. Chwilę później, przy prowadzeniu gospodarzy 25:24, sędziowie podyktowali rzut karny dla mistrzów Polski. Do piłki podszedł Miszka i trafił w Angelova. To podłamało jego kolegów, którzy stracili skuteczność, co skrzętnie wykorzystali szczypiorniści Metalurga powiększając przewagę do pięciu goli (29:24) w 58. minucie. Wisła już nie zdołała odwrócić losów meczu.
- O takim wyniku przesądziła 47. minuta. Graliśmy wtedy w przewadze, przegrywaliśmy 20:22 i nasz zawodnik wyszedł z kontrą, której nie wykorzystał. To był decydujący moment spotkania. W pierwszej połowie gospodarze zaskoczyli nas szybkością, oddawali rzuty, które wpadały do naszej bramki. My popełnialiśmy proste błędy, a jeśli dodać do tego postawę bramkarza (Darko Stanica), to wynik nie mógł być inny. Po przerwie, kiedy wydawało się, że mecz przegraliśmy, rywale opadli z sił, bo choć mieli dłuższą od naszej ławkę, to grali tylko czterema rozgrywającymi. My też graliśmy tymi samymi zawodnikami, ale zdołaliśmy rzucić parę ważnych bramek i różnica zaczęła się zmniejszać. Potem niestety była ta nieszczęsna 47. minuta i choć jeszcze wtedy nie pogrzebaliśmy swoich szans, to one bardzo zmalały. Szczerze mówiąc, patrząc na przebieg całego meczu, to my nie zasłużyliśmy na zwycięstwo. Z Constantą w pierwszym meczu LM było podobnie, ale wtedy mieliśmy w ważnych momentach więcej szczęścia. W Koprze też goniliśmy wynik i nam się nie udało. Właśnie nad tym musimy popracować, by wreszcie odnieść pierwsze po dziewięciu latach zwycięstwo na wyjeździe - powiedział PAP po meczu Krzysztof Kisiel, drugi trener Wisły.
RK Metalurg Skopje - Orlen Wisła Płock 31:26 (17:10)
RK Metalurg: Stanic - Georgievski 5, Mojsoski 1, Alushovski 3, Rakcevic 2, Markovic 4, Markoski 1, Mojsovski 12, Mirkulovski 3
Kary: 6 min.
Orlen Wisła: Wichary, Seier - Miszka 4, Wiśniewski 2, Kavas 5, Eklemovic 4, Kubisztal 4, Toromanović 1, Chrapkowski 4, Bäckström 1, Spanne 1
Kary: 8 min.
Tabela M Z R P Bramki Pkt:
1. HSV Hamburg 3 3 0 0 98:71 6
2. Metalurg Skopje 4 2 1 1 109:106 5
3. RK Cimos Koper 3 2 0 1 77:77 4
4. Wisła Płock 4 2 0 2 110:113 4
5. St. Petersburg HC 4 1 1 2 98:112 3
6. HCM Constanta 4 0 0 4 105:118 0