Kolejne dwa punkty dodałyby nam pewności siebie - rozmowa z Łukaszem Białaszkiem, zawodnikiem Nielby Wągrowiec

Łukasz Białaszek, skrzydłowy wągrowieckiej Nielby w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl opowiada m.in. o ostatnich spotkaniach, sytuacji zespołu w tabeli, nastrojach w drużynie oraz najbliższych rywalach ligowych.

Piotr Werda: W minionej kolejce ligowej pokonaliście Azoty Puławy. Prowadziliście od pierwszej do ostatniej minuty. Do przerwy uzbieraliście 6-bramkową przewagę. W drugiej połowie rywal zaczął jednak was doganiać. Czym było to spowodowane?

Łukasz Białaszek: Schodząc na przerwę prowadziliśmy już 17:11. Być może z powodu przewagi, w nasze szeregi wkradła się dekoncentracja. Nastąpiło lekkie rozluźnienie zespołu oraz niepotrzebne rzuty. Rywal z kolei zmienił obronę, grał też przez kilka minut w przewadze. To spowodował, że Azoty odrobiły część strat. Nam jednak udało się zewrzeć szyki i doprowadzić prowadzenie do samego końca. Konsekwentna gra oraz dobra skuteczność rzutowa zaważyły o naszym zwycięstwie.

Jaki debiut miał twoim zdaniem Andriej Wachnowicz?

- Zamieszanie wokół jego osoby musiało wpłynąć na psychikę tego gracza. Pojawił się on w naszym zespole w lipcu, a mógł zagrać w meczu ligowym dopiero w październiku. Najpierw przeciągało się w czasie zalegalizowanie jego pobytu w Wągrowcu. Gdy to się udało i Andriej był gotowy do gry, zdarzyła mu się dość poważna kontuzja. W spotkaniu z Azotami Puławy bardzo chciał się pokazać. Ambitnie walczył w obronie. W ataku być może brakuje mu jeszcze zrozumienia, szczególnie wtedy, gdy dochodzą emocje towarzyszące podczas meczu. Myślę jednak, że z czasem, będzie radził sobie coraz lepiej.

Czy drugi trener wniósł już jakiś wkład w drużynę?

- Dariusz Molski pracuje z nami bardzo krótko, bo zaledwie 2 tygodnie. Wniósł jednak ożywienie na treningach. Na pewno przyda się dodatkowa osoba w sztabie szkoleniowym. Zwiększy się przegląd tego, co dzieje się na treningu, dostrzeże się więcej błędów zawodników. Współpraca pomiędzy naszymi szkoleniowcami wyjdzie drużynie na dobre. Paweł Galus, pierwszy szkoleniowiec będzie mógł skupić się teraz bardziej na swoich zadaniach.

Jakie obecnie panują nastroje w zespole Nielby? Jaki wpływ na postawę graczy w meczu z Azotami miał ostatni krok Zarządu klubu - wstrzymanie wypłaty części wynagrodzenia?

- Nasze aktualne miejsce w tabeli oraz ilość punktów, które zdobyliśmy, nie są efektem jednego przegranego meczu. Przecież od początku sezonu borykamy się z kontuzjami. Nie rozegraliśmy jeszcze spotkania w pełnym składzie. Na początku rozgrywek mieliśmy dwa trudne mecze: z Jurandem Ciechanów oraz Orlen Wisłą Płock. Rzutowały one na nasze dzisiejsze usytuowanie w tabeli. Faktem jest, że ulegliśmy Jurandowi, choć powinniśmy wywieźć komplet punków z Ciechanowa. To starcie było absolutnie do wygrania. Z kolei w Głogowie zaprezentowaliśmy się z dobrej strony, ostatecznie ulegliśmy jednak Chrobremu. Byliśmy wówczas na siebie bardzo źli, że wypuściliśmy z rąk zwycięstwo. Po wygranej z Zagłębiem Lubin przyszła niestety dotkliwa porażka ze Stalą Mielec. Mecz ten kompletnie nam nie wyszedł. Po nim władze klubu podjęły decyzję o zamrożeniu części pensji. Nie wiem, czy miało to jakiś wpływ na drużynę. Jesteśmy profesjonalistami, traktujemy piłkę ręczną, jako swoją pracę. Nie jest tak, jak niektórzy myślą, że przychodzimy na treningi, bierzemy za to pieniądze i z uśmiechem na ustach wracamy do swoich domów. My też mamy ambicje i cele do osiągnięcia. Po przegranym meczu jesteśmy na siebie źli. Po spotkaniu ze Stalą byliśmy wręcz na siebie wściekli! Przed starciem z Azotami powiedzieliśmy sobie, że trzeba to spotkanie wygrać - dla siebie, dla kibiców. Chcieliśmy udowodnić, że nie jesteśmy chłopcami do bicia. Mecz z Stalą Mielec sprowadził nas na ziemię i uświadomił, że jeszcze wiele pracy czeka nas na treningach.

Przed wami starcie z rywalami, którzy są blisko w tabeli: MMTS-em Kwidzyn oraz Powen-em Zabrze.

- Mamy dużą szansę na wygraną. Sądzę jednak, że nie można sugerować się pozycją zespołów w tabeli. Mamy przecież początek sezonu. Aktualna lokata, jaką zajmuje dana drużyna uzależniona jest od tego, kto z kim dotychczas zagrał. Z MMTS-em w poprzednim sezonie radziliśmy sobie całkiem dobrze. Zanotowaliśmy u nich porażkę, to jednak niewielką ilością bramek. U siebie wygraliśmy. Z kolei w Zabrzu czeka nas zacięty bój. Zawodnicy Powen-u są bardzo waleczni, szczególnie gdy grają u siebie.

Kto jest twoim kandydatem na brąz w tym sezonie rozgrywek Superligi?

- Trudno powiedzieć, kto zajmie trzecie miejsce. Jest wiele drużyn, które mają chrapkę na trzecie miejsce - zarówno Azoty Puławy, jaki i MMTS Kwidzyn. Zespół z Olsztyna miał posiadać w tym sezonie team z medalowymi aspiracjami. Kontuzje spowodowały jednak, że zespół Warmii zajmuje doły tabeli. Trudno powiedzieć w obecnej chwili, kto ma największe szanse. Powalczyć może Stal Mielec, a także Chrobry Głogów, który przecież bardzo dobrze rozpoczął ligę. Kandydatów jest kilku. Liga bardzo się wyrównała, a zespoły wykorzystują atut własnego boiska. Do samego końca będzie się więc toczyć walka o ostateczne miejsce.

W 1/8 finału Pucharu Polski Nielba trafiła na trudnego rywala - Orlen Wisłę Płock. Jak podejdziecie do tego wyjazdowego meczu pucharowego?

- Jak do każdego innego. Powinniśmy dobrze prezentować się w każdym spotkaniu. Ważne, aby walczyć przez całe sześćdziesiąt minut. Przetarcie z Wisłą na pewno pomoże nam przed kolejnymi spotkaniami ligowymi.

Czy aktualne miejsce Nielby w tabeli jest odzwierciedleniem możliwości zespołu w tym sezonie?

- Trudne pytanie. Na pewno brakowało nam niewiele, aby zajmować inną lokatę niż obecnie. Wystarczyło zakończyć choćby dwa mecze więcej zwycięstwem. Ważne, że w minionej kolejce dobrze zagraliśmy. Liczę na kolejne punkty.

Co poprawiłoby ci humor?

- Na pewno wygrana z MMTS-em Kwidzyn. Drużynie potrzebne są kolejne zwycięstwa. Na razie nie zaliczyliśmy dwóch wygranych pod rząd. Stąd nastroje są u nas bardzo zmienne.

Kolejne dwa punkty dodałyby nam pewności siebie. Jest teraz szansa, aby to nastąpiło.

Komentarze (0)