W przeciwieństwie do meczu poprzedniej kolejki, tym razem zespół z Bochni przystąpił do spotkania w pełnym składzie. Do gry po kontuzjach powrócili Krzysztof Rakoczy oraz Filip Pach, również i Macieja Imiołka mogli zobaczyć na parkiecie kibice. Do ekipy Arcomu dołączyła ponadto dwójka graczy - Damian Tacik oraz Józef Baluk, którzy już kiedyś mieli do czynienia z bocheńską piłką ręczną.
Już pierwsze minuty spotkania błyskawicznie pokazały, kto w tym meczu będzie występował w roli dominatora. Na bramkę Mateusza Zubika momentalnie odpowiedział Łukasz Wodarski, a i kolejne bramki z łatwością dopisali do swego dorobku Ślązacy. Po jedenastu minutach gry podopieczni Marcina Księżyka prowadzili 6:1 i niewiele wskazywało na to, by gospodarze zdołali straty zniwelować. Zawodnicy MOSiR-u gubili piłkę, nie trafiali w światło bramki i generalnie rzecz biorąc - nie mieli pomysłu na skuteczne rozprowadzenie piłki w ataku. Nie raz w tym spotkaniu sędziowie sygnalizowali grę pasywną, gdy bochnianie byli przy piłce i o ile parę razy podopiecznym Ryszarda Tabora udało się z takich opresji wyjść obronną ręką, o tyle tych szczęśliwych akcji było już zdecydowanie za mało. Bochnianie trafiali w śląskie "okienko" stosunkowo rzadko, czego nie można powiedzieć o zawodnikach z Rudy Śląskiej, którzy upodobali sobie w szczególności akcje oskrzydlające perfekcyjnie wykonywane przez Piotra Kowala i Łukasza Gansinieca. To właśnie śląscy skrzydłowi byli w tym spotkaniu utrapieniem bocheńskich golkiperów i to ich akcje pozwalały Grunwaldowi zachować bezpieczną przewagę nad przeciwnikiem. W dwudziestej minucie, podopieczni trenera Księżyka prowadzili 9:5, a w 25. minucie 13:8 i właśnie wtedy coś się zaczęło psuć w ich grze. Fantastyczną akcją popisał się Sylwester Wala, swoje "trzy grosze" dołożył Rakoczy, a swoją obecność na parkiecie zaznaczył również debiutujący w szeregach Arcomu Tacik. Bochnianie zdobyli w ostatniej fazie pierwszej połowy cztery bramki, ale i tak to Ślązacy schodzili z parkietu z trzema oczkami w zapasie.
Pierwsze minuty drugiej odsłony meczu, można zdecydowanie nazwać pojedynkiem skrzydłowych. W szeregach MOSiR-u na zmianę trafiali Sławomir Karwowski do spółki z Walą, z kolei na ich akcje ze skrzydeł dłużna nie pozostała wspomniana już dwójka skrzydłowych SPR-u. Mocne wejście w drugą połowę bochnian pozwoliło im utrzymać trzybramkowy dystans do Grunwaldu, ale zmniejszyć tej przewagi się podopiecznym trenera Tabora nie udało, gdyż za każdym razem na drodze ku temu stawał im błąd własny. A to Zubik popełnił błąd kroków, a to piłka była za mocno rzucona i nie dotarła do Karwowskiego… Gospodarze mieli naprawdę sporo akcji, których nie wykorzystali, choć mogli. Wprawdzie w ostatnich pięciu minutach mocno popracowała bocheńska defensywa, ale na ugranie korzystnego rezultatu było już zdecydowanie za późno. Tym bardziej, że ekipa Arcomu przegrywała już 24:31. Ten wynik udało się nieco poprawić i po bramce Wali dla MOSiR-u i Patryka Strużyny dla SPR-u spotkanie dobiegło końca.
Śląski Grunwald zwyciężył po raz szósty w tym sezonie, z kolei bocheński Arcom zaliczył czwartą porażkę i jest w grupie tych zespołów, które nie wywalczyły jeszcze punktów przed własną publicznością. Jak spiszą się te dwie ekipy za tydzień? I jednych i drugich czekają niezwykle trudne spotkania - Ślązacy zmierzą się z dotychczasowym liderem z Tarnowa, a bochnianie w Sandomierzu spotkają się z miejscową Wisłą.
MOSiR Arcom Bochnia - SPR Grunwald Ruda Śląska 29:34 (12:15)
MOSiR Arcom: Serwatka, Węgrzyn - Rakoczy 6, Wala 6, Wełna 5, Zubik 5, Karwowski 3, Pamuła 2, Imiołek 1, Tacik 1, Pach, Piątkowski, Wrona.
SPR Grunwald: Błaś, Wolniaczyk - Kowal 7, Płonka 7, Gansiniec 6, Hartel 5, Wodarski Ł. 5, Lisowski P. 2, Lange 1, Strużyna 1, Borowiec, Lisowski G., Wodarski A.
Kary: MOSiR Arcom - 8 min. (Wala 4 min., Pach, Pamuła), SPR Grunwald - 6 min. (Wodarski Ł., Lisowski P., 4 min.).
Karne: MOSiR Arcom - 3/3, SPR Grunwald - 5/5.
Sędziowali: Michał Chodorek, Paweł Popiel (Kielce).
Widzów: 250.