Wielki szacun! - komentarze po meczu Start Elbląg - Politechnika Koszalińska

Dramatyczny mecz pomiędzy Startem Elbląg, a Politechniką Koszalińską przyniósł także kilka kontrowersji związanych z postawą arbitrów. Pretensji do sędziów nie krył opiekun akademiczek. Co po meczu powiedzieli trenerzy oraz zawodniczki obu zespołów?

Maciej Biegajewski
Maciej Biegajewski

Aleksandra Kobyłecka (Politechnika Koszalińska): Szala zwycięstwa przechyliła się na korzyść Startu. Przyczyniła się do tego nasza dekoncentracja i przede wszystkim za długi przestój. Dziewczyny ze Startu wykorzystały swoją szansę w 100%. My nie potrafiłyśmy postawić warunków w grze obronnej przez 15 minut, takich żeby gospodynie nie mogły rzucić bramki. Niestety, to się na nas zemściło. My nie zdążyłyśmy, a one zdążyły zdobyć zwycięską bramkę.

Nie możemy przegrywać takich meczów. Już ten nie powinien zakończyć się porażką, bo tych dwóch punktów może kiedyś nam zabraknąć. To dla nas wielka porażka, bo elbląski zespół miał bardzo duże problemy kadrowe i sądziłyśmy, że troszeczkę łatwiej będzie nam wygrać to spotkanie, a ostatecznie punkty zostają w Elblągu.

Anna Szott (Start Elbląg): Dzisiaj bardzo było czuć i słychać obecność kibiców na boisku. Nie da się tego ukryć, wielki szacun ze strony całej drużyny!

Ta ostatnia akcja, po której zdobyłam zwycięską bramkę, wydawała mi się bardzo długa. Wiem jednak, że trwała ułamek sekundy. Moja reakcja była taka, że po rzuconej bramce od razu spojrzałam się na zegar, czy to już na pewno koniec. To mnie bardzo ucieszyło, ale zaznaczam, że to tylko ostatnia bramka. Mógł ją rzucić każdy. Cały zespół zapracował na nasz triumf.

Agnieszka Kordunowska (Start Elbląg): Moja dobra postawa w takich meczach jak ten z Politechniką wcale nie gwarantuje mi miejsca w składzie. Wręcz przeciwnie. Ja wciąż czuję, że powinnam dawać z siebie jeszcze więcej, żeby zapracować na to, by wyjść na boisko.

Z zespołem Politechniki znamy się jak łyse konie. Analizowałam przed spotkaniem zapisy video z poprzednich kolejek z udziałem akademiczek, ale wydaję mi się, że zadecydowały też inne elementy.

Waldemar Szafulski (trener Politechniki Koszalińskiej): Muszę pogratulować zespołowi Startu dwóch punktów i trenerowi, który przeanalizował naszą grę. Podkreślałem to w jednostkach treningowych, że młody, zdolny trener, a wcześniej dobry środkowy rozgrywający potrafi przeanalizować wszystkie za i przeciw. Tak też się stało. Myślę, że my byliśmy przygotowani do tego spotkania i na boisku tak to wyglądało. Na parkiecie przeciwnika zawsze się gra trudno. Początek przebiegał pod dyktando Startu, myśmy szybko zweryfikowali ustawienie gry obronnej i to się od razu poprawiło, co było widać po wyniku. Natomiast w drugiej części spotkania ten wynik przechylił się bardzo widocznie na korzyść elblążanek i mogło się wydawać, że już jest po meczu. Tak się jednak dzieje w piłce ręcznej, wahania powodują, że błędy popełniają obie strony. Mecz się wyrównał, a w końcówce wszyscy widzieliśmy, jaka miała miejsce sytuacja. Z przebiegu spotkania uważam, że remisem mogły się zakończyć te zawody i byłoby to adekwatne do tego, co działo się tu na boisku.

Mogę mieć żal tylko i wyłącznie do ostatniej akcji, która była, moim zdaniem, niezauważona. Nie wiem jak to tłumaczyć, kiedy dziewczęta wybiły piłkę nogą na aut, a sędziowie puścili to i piłka przeszła na stronę przeciwnika. To są konsekwencje tego, że nie udało się nam doprowadzić do remisu.

Grzegorz Gościński (trener Startu Elbląg): Jesteśmy bardzo szczęśliwi. Po tym naszym trudnym początku ligi wygrana z tak utytułowanym zespołem, należącym do ścisłej czołówki Superligi, na dodatek po trudnym meczu jest satysfakcjonująca.

Znamy siłę koszalińskiego zespołu, dziewczyny znają się nawzajem. Od środy zaczęliśmy się powoli przygotowywać do tej rywalizacji. Do pewnego momentu gra przeciwko Politechnice wychodziła nam bardzo dobrze. Później stanęliśmy. W pierwszej połowie poczuliśmy niemoc, mieliśmy problemy ze zdobyciem bramki, ponieważ Koszalin spisywał się świetnie zarówno w ataku, jak i obronie. To główne powody, dlaczego przegrywaliśmy po pół godzinie gry. W drugiej odsłonie losy się odmieniły, ale powiem szczerze, że w końcówce mieliśmy dużo farta. Oczywiście, dziewczyny rozegrały ostatnią akcję niemal perfekcyjnie, ale trzeba pamiętać, że przy wyniku "na styk" trzeba mieć nerwy ze stali i szczęście. Bardzo cieszę się z kompletu punktów, a dziewczynom gratuluję walki i postawy. Mam nadzieję, że będą walczyły tak w kolejnych spotkaniach. Możemy być wtedy spokojni o rezultat.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×