Krzysztof Podliński: W lidze górą Chrobry, w Pucharze Polski zwycięża Jurand. Ciechanowianie zrewanżowali się wam za wrześniową porażkę.
Zbigniew Markuszewski: Jest mi wstyd, że zagraliśmy w ten sposób. Może nie przyjechaliśmy do Ciechanowa nastawieni bardzo mocno, ale na pewno nie z taką grą. Potężna ilość nierzuconych bramek z sześciu metrów oraz duże błędy w obronie. To jest już troszkę wstyd, jak dla naszego zespołu.
Według mnie Jurand miał w swojej drużynie skuteczniejszych rozgrywających. Zgodzi się pan ze mną?
- Powiem w ten sposób, że szczypiorniści Juranda rzucali bez obrońców, dlatego grało im się zdecydowanie łatwiej niż nam.
Przyjechaliście do Ciechanowa bez pięciu zawodników. Oszczędza pan ich na rozgrywki ligowe?
- Część z nich jest kontuzjowana, część po prostu odpoczywa. Jednak mamy na tyle silny zespół, że tak słabo nie powinniśmy już grać.
Puchar Polski traktowaliście na równi z ligą?
- Zdecydowanie tak. Zależało nam na tym, żeby ten mecz wygrać. Nie przyjechaliśmy do Ciechanowa położyć się na parkiecie. Natomiast nasza gra wyglądała źle.
Z kolei w lidze Chrobry zaskakuje. Plasujecie się w czubie stawki.
- Ponieważ w lidze gramy razem, zespołowo, zdecydowanie bardziej skoncentrowani. W Ciechanowie graliśmy indywidualnie, szczególnie w obronie. Nie było zespołu.
13 punktów, czwarte miejsce. Kibice są zgodni, widać rękę trenera Markuszewskiego.
- Jeżeli to widzą, ja się bardzo cieszę i pracuję dalej.
Przed sezonem rozstał się pan z MMTS-em Kwidzyn i objął stery w głogowskiej drużynie. Potrzebował pan wówczas nowych wyzwań?
- Zdecydowanie tak. Pięć lat z jednym zespołem to bardzo długo. Chciałem się sprawdzić w roli trenera z nową drużyną, czy rzeczywiście mój warsztat jest skuteczny.
Spogląda pan na wyniki swojego byłego zespołu?
- Czasami tak.
W sobotę gracie z Zagłębiem Lubin w derbach Dolnego Śląska. Jak zapatruje się pan na to spotkanie?
- Bardzo ważny mecz, potrzebne nam są punkty, ale po meczu w Ciechanowie jestem pełen obaw.