Kamil Syprzak i Tomasz Klinger, bo o nich mowa, należeli do najlepszych zawodników swoich ekip, będąc jednocześnie istnymi perełkami w szarości rozgrywanego w Orlen Arenie widowiska. Ich przykład potwierdza, że warto stawiać na młodych rodzimych graczy, którzy w zamian za zaufanie i daną szansę, są gotowi pozostawić na parkiecie serce i zdrowie, czego często nie można powiedzieć o bardziej doświadczonych graczach.
W ostatnim czasie rosły kołowy Nafciarzy imponuje swoją dyspozycją przyćmiewając chociażby pozyskanego przed sezonem Muhammeda Toromanovicia, który w ostatnim czasie, podobnie jak cały zespół Orlen Wisły Płock, prezentuje się poniżej oczekiwań. Nic więc dziwnego, że zdobywca 10 bramek w meczu przeciwko ciechanowskiej siódemce znajduje się w kręgu zainteresowania selekcjonera seniorskiej reprezentacji Polski, w której to popularny "Sypa" niedawno zadebiutował.
Klingerowi natomiast na dobre wyszły przenosiny do oddalonego o około 80 kilometrów od Płocka Ciechanowa. - To była bardzo trudna decyzja. W mojej rodzinie było dużo sporów, ale jednak doszliśmy do wniosku, iż pójście do Ciechanowa nie jest takie złe. Od przynajmniej czterech lat gram w pierwszej lidze, to wystarczająco długo. Chciałem wreszcie zacząć grać w PGNiG Superlidze. Niestety teraz w Płocku jest tylu bardzo dobrych graczy, że młody zawodnik taki jak ja, nie mieści się w składzie. Mam nadzieje, że idąc do Ciechanowa rozegram się - przyznał młody szczypiornista po przenosinach do Juranda. To właśnie w zespole beniaminka PGNiG Superligi pochodzący z Brodnicy zawodnik wypłynął na szerokie wody dorosłego szczypiorniaka. W poprzednich sezonach był on natomiast jednym z najlepszych strzelców I Ligi, w której to reprezentował barwy rezerw płockiej Wisły. Młody rozgrywający, który może również występować na skrzydle, jest jedną z wiodących postaci swojego zespołu.
Czy Tomasz Klinger dobrymi występami w PGNiG Superlidze zaskarbi sobie uznanie selekcjonera reprezentacji?
W tym miejscu warto również wspomnieć o innym młodym szczypiorniście, który przebojem wdarł się do pierwszego zespołu mistrza Polski. Chodzi rzecz jasna o uznawanego za jednego z najzdolniejszych polskich szczypiornistów Pawła Paczkowskiego. Pochodzący ze Świecia leworęczny rozgrywający wykorzystał swoją szansę, która pojawiła się, gdy kontuzji doznali pozostali praworozgrywający i wykorzystał ją w pełni. Obecnie to on, a nie Vukasin Rajković rywalizuje o miejsce w pierwszej siódemce z Bostjanem Kavasem zbierając bezcenne doświadczenie na europejskich parkietach stając oko w oko z gwiazdami światowego szczypiorniaka.
Wszyscy wyżej wymienieni oraz zbierający pochlebne opinie w NMC Powenie Zabrze Kamil Mokrzki coraz lepiej radzą sobie na boiskach najwyższej krajowej klasy rozgrywkowej i niewykluczone, że już w niedalekiej przyszłości to oni stanowić będą o sile klubu z Mazowsza, który obecnie opiera się głównie na armii zaciężnej zagranicznych zawodników.