Każdy inny wynik niż zwycięstwo Gwardii byłby niespodzianką, lecz kibice z Zawadzkiego liczyli, że ich drużyna zawiesi pretendentowi do awansu wysoko poprzeczkę. - Derby rządzą się swoimi prawami - komentował zawodnik ASPR-u Mariusz Kalisz. - Nie byliśmy faworytem, ale chcieliśmy powalczyć i pokusić się o dobry wynik. Odmówić ambicji nam nie można, jednak wyraźnie odstawaliśmy od rywali umiejętnościami.
Zadanie gospodarzom utrudniały ogromne problemy kadrowe. Z powodu kontuzji nie mogli wystąpić trzej podstawowi rozgrywający: Patryk Całujek, Ireneusz Popławski oraz Grzegorz Giebel. Ich brak zmniejszył siłę rażenia ASPR-u i dysponująca wysokimi obrońcami Gwardia posiadała znaczną przewagę fizyczną. Grający z konieczności na rozegraniu nominalny skrzydłowy Mateusz Kaczka nie radził sobie w nietypowej dla siebie roli. - Wiedzieliśmy wcześniej o nieobecności naszych liderów, dlatego ćwiczyłem grę na ich pozycji - tłumaczył filigranowy szczypiornista ASPR-u. - Niestety, trudno było mi podjąć walkę z rosłymi defensorami gości. Próbowałem indywidualnych akcji, ale w końcówce opuściły mnie siły.
Początek nie wskazywał pogromu. Gospodarze wyszli nawet na prowadzenie 2:1 oraz 4:3, jednak od tego momentu zaczęli dominować opolanie, którzy zdobyli dziewięć bramek z rzędu, praktycznie przesądzając o zwycięstwie. Świetnie spisywał się Łukasz Romatowski, a jego koledzy z pola bezbłędnie wykonywali kontry. - Wyszliśmy na parkiet bardzo zmobilizowani, z chęcią rehabilitacji za wysoką porażkę w Końskich - wyjaśniał obrotowy Gwardii Oskar Serpina. - Obawialiśmy się tego spotkania. Zawadzkie to gorący teren, a miejscowi chcieli podtrzymać passę zwycięstw. Na szczęście dość szybko osiągnęliśmy przewagę, kontrolując wydarzenia. Obrona i kontry to nasza domena. Pracujemy nad tym na treningach i widać efekty. Jestem zadowolony ze swojej postawy. Miałem głównie zadania defensywne, ale udało się również cztery razy trafić do siatki.
Druga połowa nie przysporzyła emocji. Gwardia mimo że całkowicie przemeblowała skład, to ciągle miała inicjatywę i powiększała prowadzenie. Udany występ zanotował powracający na stare śmieci Paweł Swat. - Spędziłem w Zawadzkiem pięć lat i wspominam ten okres z sentymentem - przyznawał Swat. - Nasze drogi jednak się rozeszły, ponieważ w Opolu mam większą szansę na rozwój. Walczymy o awans i na razie zmierzamy we właściwym kierunku. Pauzę w rozgrywkach chcemy wykorzystać na poprawę elementów taktycznych.
I-ligowcy powrócą do gry za sześć tygodni. Piłkarze ASPR-u i Gwardii święta będą spędzać w dobrym nastroju. - Zdobyliśmy w pierwszej rundzie osiem punktów, wypełniając ultimatum działaczy - mówił Mariusz Kalisz. - Oczywiście, dorobek mógłby być większy, ale patrząc przez pryzmat sytuacji kadrowej oraz finansowej wynik nie jest zły. Jeśli się wzmocnimy, a do zdrowia wrócą nasi rozgrywający, to powinniśmy się utrzymać.
- Najbardziej żałujemy wpadki z AZS-em Białą Podlaska - podsumowywał Oskar Serpina. - Z rywalami do awansu głównie remisowaliśmy. Okazję do rewanżu będziemy mieć na własnym parkiecie, co powinno być naszym atutem. Atmosfera w drużynie jest bardzo dobra i każdy wierzy w osiągnięcie celu.
ASPR Zawadzkie - Gwardia Opole 22:34 (10:15)
ASPR: Wasilewicz, Łuczyński - Kaczka 1, Pawlak 3, Kryński 7, Godzik, Adamczyk, Szmal, Dutkiewicz 3, Morzyk 3, Piecuch, Kulej, Albingier, Płonka, Kalisz 5. Trener Janusz Bykowski.
Gwardia: Romatowski, Donosewicz, Kowalski - Śmieszek 1, Swat 5, Knop 7, Gradowski 2, Baran 3, Matyszok 2, Kłoda 2, Drej 1, Piech, Serpina 4, Prokop 2, Zadura 5, Zych. Trener Marek Jagielski.
Sędziowie: Paweł Klimkowicz i Adam Kowalski (obaj Opole)
Widzów: 300.