Zarówno bialczanie jak i świdniczanie mieli niezwykłe chęci, aby wywalczyć w tym spotkaniu dwa punkty. Gracze AZS-u w po fatalnej pierwszej rundzie sezonu chcieli w końcu przełamać swą fatalną passę jedenastu spotkań bez zwycięstwa, z kolei gracze ŚKPR-u od pięciu kolejek nie mieli powodów do radości i liczyli na to, że ich nastroje poprawią się właśnie po meczu z bialczanami.
Goście rozpoczęli dosyć nerwowo, co pozwoliło Akademikom wyjść na trzybramkowe prowadzenie (4:1). Świdniczanie błyskawicznie udowodnili jednak, że w tym meczu nie zamierzają odpuścić, równie szybko dołożyli dwa trafienia do swego dorobku i trzymali się blisko gospodarzy. Wprawdzie podopieczni Leszka Siejwy prowadzili i swe prowadzenie stopniowo powiększali, ale tak jak we wcześniejszych meczach bialczan, tak i w tym spotkaniu pojawiały się niedokładności, które na wynik meczu również miały niemały wpływ. I te niewykorzystane przez zawodników AZS-u sytuacje zemściły się na nich jeszcze przed przerwą, gdyż świdniczanom udało się straty prawie całkowicie odrobić.
Początek drugiej odsłony meczu to konsekwentna gra w ataku miejscowych, ale też w dalszym ciągu - gra pełna błędów i zmarnowanych sytuacji. Bialczanom udało się jednak odskoczyć przyjezdnym na pięć bramek, ale w dużej mierze wynikało to też z błędów, które w jeszcze większej liczbie popełniali momentami podopieczni Krzysztofa Mistaka. Ale świdniczanom nie można odmówić waleczności, bo w 40. minucie pokazali, że broni nie składają. Najpierw na kontrze błysnął Tomasz Fabiszewski, potem w świdnickiej bramce popisał się udanymi interwencjami Edward Madaliński, goście zaliczyli kolejne udane kontry i już tracili do gospodarzy zaledwie "oczko".
Może i Akademicy mieli w pamięci swe dotychczasowe spotkania, które mieli w zwyczaju przegrywać w drugiej połowie, ale i tym razem doprowadzili do nerwowej końcówki. Podopieczni trenera Siejwy ze zmiennym szczęściem kończyli akcje w ostatniej fazie spotkania i tym samym na niespełna dwie minuty przed końcowym gwizdkiem wyciągnęli do swego przeciwnika pomocną dłoń…
Świdniczanie po trafieniu Mateusza Piędziaka doprowadzili do wyniku obustronnie identycznego (23:23), ale okazało się, że na więcej ich już w tym meczu nie było stać. Akademicy niesieni dopingiem swych sympatyków przetrwali najgorszy moment tego meczu i mimo, iż nie wszystko układało się po ich myśli, to efekt końcowy w postaci zwycięskich dwóch punktów zadowolił ich w zupełności.
AZS AWF Biała Podlaska – ŚKPR Świdnica 26:23 (14:13)