Polscy dominatorzy - Vive i Wisła w 2011 roku

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Ostatnie tygodnie grudnia to nie tylko wyczekiwanie na pierwszą gwiazdkę oraz huczną imprezę sylwestrową. To przede wszystkim czas podsumowań. Wszyscy zdają sobie sprawę, że PGNIG Superliga Mężczyzn przebiega pod dyktando dwóch drużyn.

Rywalizacja Orlen Wisły Płock i Vive Targów Kielce jest świętem piłki ręcznej w Polsce. Wspólne występy w LM sprawiły, że na oczach polskich kibiców dokonała się rzecz historyczna. Nigdy wcześniej dwie polskie drużyny nie grały w fazie grupowej. Ten fakt sprawia, że oba zespoły zaliczyły wiele wzlotów i upadków w kończącym się roku.

Reprezentacja Polski

Na nieudanych mistrzostwach świata w Szwecji pojawiło się pięciu zawodników z Kielc. Mateusz Zaremba musiał zastąpić kontuzjowanego Krzysztofa Lijewskiego. "Zarek" pokazał się z dobrej strony, lecz przy słabym występie całego zespołu, jego postawa była marnym pocieszeniem. Podobną rolę przyjął Piotr Grabarczyk, który po meczu z Argentyną dołączył do kadry zastępując kontuzjowanego Michała Jureckiego. Dwa debiuty na wielkiej imprezie były dużym wyróżnieniem dla graczy Vive. Na słowa pochwały zasłużył Patryk Kuchczyński, który w klubie spisywał się przeciętnie, lecz w kadrze podejmował się zagrań, które na co dzień mu się nie zdarzają. "Lisek" w meczu z Argentyną zdobył bramkę z drugiej linii, co zapadło w pamięć sceptykom jego talentu. Zawiedli Mariusz Jurasik i Tomasz Rosiński.

Styczniowa klęska sprawiła, że reprezentacja Polski zaczęła się zmieniać. W meczach eliminacyjnych do ME w Serbii nie było już nadmiaru graczy z Kielc, a Piotr Chrapkowski jako jedynak z Mazowsza zaliczał krótkie epizody. Przełomem okazało się listopadowe zgrupowanie w Gdyni. Wenta kosztem Artura Siódmiaka znalazł miejsce dla Zbigniewa Kwiatkowskiego. W szerokiej kadrze znalazł się również Kamil Syprzak, który poprzez grę w LM zdobywa przewagę nad bezpośrednimi rywalami z PGNIG Superligi.

Nieszczęście, w postaci urazów Sławomira Szmala i Bartłomieja Tomczaka, może okazać się szczęściem dwójki doświadczonych graczy z Płocka. Marcin Wichary będzie partnerem Piotra Wyszomirskiego, gdyż Adam Malcher dopiero co uporał się z kłopotami zdrowotnymi. W podobnej sytuacji do klubowego kolegi znalazł się Adam Wiśniewski. Podstawowi skrzydłowi - Tomczak i Mateusz Jachlewski są świeżo po kontuzjach i w tym należy upatrywać szansy dla "Gadżeta".

Adam Wiśniewski to uznana marka na krajowym podwórku

Bezpośrednie starcia

W przeciągu całego roku kalendarzowego obie ekipy spotkały się 7-krotnie. 3 razy górą było Vive, zaś 4- krotnie ten zaszczyt przypadł Nafciarzom. Pierwszym meczem była rywalizacja o Puchar Polski w Płocku, w którym Vive rozjechało Wisłę. Skuteczny rewanż nadszedł w ostatniej kolejce sezonu zasadniczego, w którym Wisła przerwała serię 53 wygranych drużyny ze świętokrzyskiego.

Finałowa batalia o mistrzostwo Polski przyniosła chwałę ziemi mazowieckiej, która okazała się "słodką zemstą" za poprzednie sezony. Pierwszy mecz w Kielcach był popisem Mariusza Jurasika, który rozegrał najlepsze zawody w przeciągu całego sezonu. Wychowanek Sobieskiego Żagań rzucił 10 bramek i po niezwykle emocjonującym spotkaniu zapisał pierwsze zwycięstwo po stronie swojej drużyny. Bohaterem drugiego spotkania został Piotr Chrapkowski, który w dodatkowym czasie gry w pojedynkę pokonał gospodarzy. "Chrapek" zdobył wszystkie bramki dla swojego zespołu. Walka przeniosła się do Płocka, gdzie gospodarze dyktowali warunki i sprawili największą sensację sezonu.

Ostatnie spotkanie to mecz z bieżącego sezonu. Oba zespoły jako uczestnicy Ligi Mistrzów stworzyły wspaniałe widowisko, w którym lepsza okazała się ekipa z Kielc.

Bezpośrednie mecze Wisły z Vive są ozdobą PGNIG Superligi mężczyzn

Europejskie puchary

Wisła pod koniec 2010 roku odpadła z Pucharu Zdobywców Pucharów. Porażka w dwumeczu z UCM Sport Resita była efektem roztrwonienia przewagi w rewanżu. Vive musiało wygrać na wyjeździe z rozbitym pod każdym względem Celje Lasko Pivovarna, by mieć jakiekolwiek szanse na awans. Niestety, porażka ze Słoweńcami robiła zespół, który zajął ostatnie miejsce w "grupie śmierci" w stawce z THW Kiel, Barceloną Borges, Rhein-Neckar Löwen oraz Chambery Savoie i wspomnianym wcześniej Celje.

Przed bieżącym sezonem los uśmiechnął się do obu ekip. Wisła jako mistrz Polski ominęła kwalifikacje LM, zaś Vive zostało organizatorem turnieju o "dziką kartę". W półfinale pierwszą przeszkodą był Cuatro Rayas Valladolid. Hiszpanie przez większość meczu przegrywali 5 bramkami, lecz Vive roztrwoniło przewagę i szalę zwycięstwa na swoją korzyść musieli przechylić doświadczeni gracze z Kielc. W finałowej rywalizacji z reńskimi Lwami wszystko funkcjonowało bardzo dobrze i po dogrywce wszystkie minimalne porażki z poprzednich lat zostały odkupione z nawiązką. W przypadku dwóch drużyn budowanych od nowa górą była ekipa z Kielc, która odkupiła winy za stratę prymatu w polskiej lidze. Karol Bielecki i Krzysztof Lijewski, choć zostali przywitani ciepło, wracali do Mannheim w kiepskich nastrojach.

W tegorocznej edycji obie ekipy grają ze zmiennym szczęściem. Od Wisły oczekiwano 2. miejsca. Niestety, w grupie C dominuje HSV Hamburg Marcina Lijewskiego, a Nafciarze muszą bronić 4. lokaty.

Vive drugi rok z rzędu walczy w "grupie śmierci". Po niesamowicie emocjonujących spotkaniach z Atletico Madryt oraz Füchse Berlin kielczanie wciąż są w grze. Mariusz Jurkiewicz i Bartłomiej Jaszka nie otrzymali żadnej taryfy ulgowej, więc w lutym całe Kielce będą skupione na hali Legionów.

Tomasz Rosiński gra coraz lepiej w tegorocznej Lidze Mistrzów

Transfery

W Kielcach postawiono na jakość i zrezygnowano z ilości. Daniel Żółtak, Kazimierz Kotliński, Rafał Gliński, Vitalij Nat, Kamil Kriger znaleźli kluby w Polsce, zaś Paweł Podsiadło i Henrik Knudsen wyjechali odpowiednio do ligi francuskiej i niemieckiej. Mirza Dzomba nieźle się bawił w polskiej lidze i tyle ile mógł zrobił. Chorwacki internacjonał i jego bogate CV robiły wrażenie, lecz pomimo kilku niezłych meczów jego pobyt można uznać tylko za ciekawy.

Holenderski prezes Vive wykorzystał fakt, że Celje wyprzedaje czołowych zawodników. Uros Zorman zadebiutował w Vive 6 lutego 2011. Były zawodnik Ciudad Real w drugiej części roku okazał się niezwykle przydatny. Po klęsce w mistrzostwach Polski aktywność na rynku transferowym była jeszcze większa. Sławomira Szmala i Grzegorza Tkaczyka nie trzeba nikomu przedstawiać. Bartłomiej Tomczak już dawno powinien opuścić przeciętne Zagłębie i znaleźć się w Kielcach. Denis Buntić występował w lidze Asobal, więc rywalizacja z takimi tuzami jak Barcelona czy jeszcze Ciudad Real sprawiła, że możliwości Chorwata są bardzo przydatne w LM. Jego indywidualność pomieszana z chimerycznością dobrze podziałała na Mariusza Jurasika, który jako zmiennik spisuje się bardzo dobrze. Z kolei Thorir Olafsson potrzebował czasu, by wkomponować się do nowego zespołu.

W Płocku mistrzostwo Polski również przyniosło spore zmiany. Dimitri Kuzielev był jak wino - im starszy, tym lepszy. Strata rosyjskiego obrotowego była na tyle znacząca, że Mohamed Toromanovic na razie nie dorównuje poziomem mistrzowi olimpijskiemu z Sydney. Vegard Samdahl był etatowym reprezentantem Norwegii i gwiazdą Nafciarzy. Jeden z bohaterów finałów 2010/11 brał ciężar gry w kluczowych momentach na własne barki. Nikola Eklemović prezentuje zbliżony poziom do Skandynawa i z czasem powinien odgrywać podobną rolę. Jego zagrania w stylu koszykarskiego "Harlem Globetrotters" są efektowne i jednocześnie przydatne.

Rafał Kuptel był ważnym ogniwem reprezentacji Polski, która wywalczyła srebro w Niemczech. W Płocku również okazywał się niezwykle przydatny w obronie, swoje zrobił w ataku i był jednym z ulubieńców publiki. Jego koniec kariery zakończył pewną epokę w klubie. Osoba Michała Kubisztala okazała się najlepszą transakcją zespołu z Płocka. Wyznacznikiem formy Christiana Spanne jest fakt, że rzadko kiedy brakuje go w kadrze narodowej.

Michał Kubisztal okazał się transferowym strzałem w 10

Trenerzy

W 2011 zarówno w Kielcach i w Płocku nie doszło do żadnych zmian na ławce. Działacze postawili na sprawdzonych ludzi, którzy potrafią trafić do swoich zawodników. Bogdan Wenta musiał przełknąć gorycz porażki, do której nie przywykł w polskiej lidze. Wulkan energii jakim jest były zawodnik Barcelony wybucha podczas wielu spotkań, gdy zawodnicy popełniają proste błędy w ataku czy sędziowie forują przeciwną stronę. Jego niechęć do Płocka stała się sprawą, które urosła do poważnego kalibru. Można o nim powiedzieć, że albo się go kocha albo nienawidzi.

Na przeciwnym biegunie wydaje się być Lars Walther. Człowiek, któremu niewiele osób wróżyło sukces. Z rozbitej drużyny stworzył ekipę, która zdetronizowała Vive. Czas, który dostał wykorzystał na tyle dobrze, że został w zespole. Niezwykle spokojny, choć podczas meczu emocje dają się we znaki. Tchnął ducha w zespół, który frajersko przegrał rywalizację z MMTS Kwidzyn w półfinale MP 2009/10.

Lars Walther wydaje się być przeciwieństwem Bogdana Wenty

Podsumowanie

Dla mocarzy polskiej ligi rok 2011 był pełnym wzlotów i upadków. Dla Orlen Wisły Płock kubeł zimny wody w Pucharze Zdobywców Pucharu dał bodźce do dalszej pracy, której efektem było pierwsze zwycięstwo w Kielcach. Zdobyte mistrzostwo Polski pokazało, że Płock na nowo urósł w siłę. Występy w tegorocznej LM pozostawiają duży niedosyt, lecz jeżeli będzie awans każdy minimalista powinien być zadowolony.

W Kielcach wicemistrzostwo Polski okazało się wielką klęską, która rozpoczęła cięcie głów. Skończyło się sprowadzenie graczy na wyrost, a postawiono na duże nazwiska, które godnie reprezentują klub. Puchar Polski okazał się marnym pocieszeniem. Wywalczony awans do LM był powrotem do normalności, jaką były występy w elicie. Walka w "grupie śmierci" trwa na całego i na całe szczęście zespół z Polski wciąż jest w grze.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)